Teresa Lorenc z Kluczborka w niedzielę - jak w każdych wyborach - chciała spełnić swój obywatelski obowiązek i oddać głos na prezydenta.
Poszła do swojego lokalu wyborczego w budynku Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Kluczborku.
- Członek komisji wyborczej poinformował mnie, że zostałam wykreślona z listy wyborców ze względu na jakiś tam paragraf - opowiada mieszkanka Kluczborka. - Nie potrafił mi wyjaśnić, co oznacza ten paragraf. Zażądałam rozmowy z przewodniczącym albo wiceprzewodniczącym komisji, ale nie było ani jednego, ani drugiego.
Teresa Lorenc nie zrezygnowała, tylko zaczęła telefonować, gdzie się tylko dało. W końcu udało jej się ustalić, że jest na liście wyborców w szpitalu powiatowym.
Teresa Lorenc w ostatnich dniach była wprawdzie w szpitalu, ale została wypisana z niego 1 maja, czyli dziewięć dni przed wyborami.
- Ciekawe, ile osób znalazło się w takiej samej sytuacji, jak ja? - pyta Teresa Lorenc. - Razem ze mną została wypisana pani z Byczyny. Ja mam kilka kroków z mojego lokalu wyborczego do szpitala, ale ma dużo dalej i pewnie nie przyjechała do Kluczborka specjalnie po to, żeby zagłosować. Przez takie sytuacje potem pojawiają się zarzuty, że wybory są sfałszowane.
Mieszkankę Kluczborka zabolało też to, że w obecności innych osób powiedziano jej w lokalu wyborczym, że nie ma prawa zagłosować, a nie potrafiono wyjaśnić, o co chodzi.
- Poczułam się jak przestępca, któremu odebrano prawa obywatelskie - mówi Teresa Lorenc.
- Okazało się, że doszło do pomyłki.
Czytaj więcej w piątek (15 maja) w tygodniku "NTO Olesno-Kluczbork" lub kup e-wydanie NTO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?