Opolanie usłyszeli wyroki za handel ludźmi

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Wyrok zapadł dziś przed Sądem Okręgowym w Opolu.
Wyrok zapadł dziś przed Sądem Okręgowym w Opolu. Sławomir Mielnik
Sprawcy wywozili swoje ofiary do Szwecji i - zdaniem prokuratury - zmuszali do kradzieży i pracy za jedzenie i używki. Sąd uznał, że było inaczej i wymierzył im kary w zawieszeniu.

- To na oskarżycielu ciąży obowiązek udowodnienia wszystkich podnoszonych w zarzucie twierdzeń. Jeśli tego nie zrobi, obowiązkiem sądu jest rozstrzyganie wszystkich wątpliwości na korzyść oskarżonych i tak też stało się w tym przypadku - uzasadniał dziś sędzia Piotr Kaczmarek z Sądu Okręgowego w Opolu.

Wątpliwości dotyczyły m.in. Jana K., który odpowiadał za zwerbowanie i wykorzystywanie do nieodpłatnej pracy trzech osób. Zdaniem sądu w przypadku dwóch z nich zarzuty były bezpodstawne, m.in. dlatego, że jedna z rzekomo poszkodowanych osób otrzymywała wynagrodzenie pieniężne lub - jak chciała - alkohol. Drugi mężczyzna natomiast faktycznie trafił na farmę, gdzie pracował za darmo, ale zdaniem sądu prokurator nie wykazał, że oskarżony Jan K. sprzedał go prowadzącemu farmę mężczyźnie.

W sumie na ławie oskarżonych zasiadło w tym procesie pięć osób: czterech mężczyzn oraz żona jednego z nich. Czterem z nich sąd wymierzył za handel ludźmi kary od roku i 4 miesięcy do 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz nakazał zapłatę grzywny w wysokości od 3 tys. do 7,5 tys. złotych.

Zdaniem prokuratury szajka handlarzy ludźmi działała w Opolu i Kędzierzynie-Koźlu w latach 2010-2011. Na swoje ofiary wybierali osoby biedne, nieporadne życiowo, takie, które nie znały języków obcych, a do tego były uzależnione od alkoholu i papierosów. Dziś wyrok usłyszało pięcioro oskarżonych, ale w proceder zamieszanych było więcej osób. Część spraw została jednak wyłączona do odrębnego postępowania.

Zdaniem prokuratury handlarze mamili potencjalne ofiary wizją legalnej pracy w Szwecji na budowie lub przy sprzątaniu. Zwerbowanym "pracownikom" obiecywali zatrudnienie za nieosiągalne dla nich w kraju pieniądze. Dodatkowo wyjeżdżający mieli mieć opłacone koszty podróży, a na miejscu zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie. W Malmö czy Göteborgu, gdzie trafiali dowiadywali się, że żadnej legalnej pracy dla nich nie ma, a ich zadaniem będzie okradanie sklepów, mieszkań i budów. Wynosili w ten sposób m.in. laptopy, kamery, agregaty i sprzęt budowlany, a zdobyte fanty przekazywali członkom szajki, którzy nadzorowali, czy robota idzie po ich myśli.

Z aktu oskarżenia wynika, że jedna z wywiezionych kobiet była zmuszana do wynoszenia ze sklepu artykułów spożywczych, alkoholu, kawy, ale także ubrań, butów i kosmetyków. Fanty wybierała działająca w szajce kobieta, a następnie wkładała je do plecaka, z którym pokrzywdzona miała wyjść ze sklepu. Czasami, aby uśpić czujność ochroniarzy, kobieta podchodziła do kasy z drobnym towarem o niewielkiej wartości, płaciła za niego, a chwilę później wynosiła plecak pełen kradzionych towarów.

Sąd uznał, że oskarżonym można przypisać odpowiedzialność za handel ludźmi, bo oferowali oni swoją ofiarom legalną pracę, której faktycznie nie było, a dopiero w Szwecji informowali, że mają kraść. Nie dopatrzył się natomiast tego, że poszkodowani byli przymuszali do kradzieży, bo na miejscu sami się na to zgadzali.

Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska