Notgeldy, czyli na przekór inflacji

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Notgeldy, które trafiły do rąk mieszkańców Strzelec, miały w awersie np. dwa duże godła gminy. Poza tym każdy banknot opatrzony był numerem i datą wydania.
Notgeldy, które trafiły do rąk mieszkańców Strzelec, miały w awersie np. dwa duże godła gminy. Poza tym każdy banknot opatrzony był numerem i datą wydania. Radosław Dimitrow, ze zbiorów P. Smykały
W Strzelcach pieniądz zastępczy drukował miejscowy magistrat, hrabia Renard i zakłady wapiennicze. W Krapkowicach - fabryka papieru. Ludzie cenili sobie tę walutę bardziej niż marki.

Był 1914 rok, zbliżała się I wojna światowa. Władze Cesarstwa Niemieckiego szykując się do I wojny światowej postanowiły zgromadzić solidne zapasy metali szlachetnych. Z tego powodu z obiegu wycofano znaczną część monet, która była w użytku. Gdy pojawiły się pierwsze problemy z pieniądzem ludzie asekuracyjnie także zatrzymali bilon dla siebie, co w zasadzie doprowadziło do paraliżu całego systemu płatniczego.

By zaradzić problemom władze zdecydowały, że od tej pory pfenigi mogą być zastąpione tymczasowymi bonami - prawo do emisji takiego pieniądze zastępczego zyskały lokalne urzędy w całych Niemczech. Można było nimi płacić w obrębie danej gminy.

Początkowo nominały notgeldów, bo tak zwany był ten pieniądz, opiewały tylko do kwoty 50 pfenigów. Były drukowane na zwykłym papierze, a jedynym potwierdzeniem ich autentyczności była urzędowa pieczęć. Z czasem, gdy zorientowano się, że z powodu kłopotów gospodarczych notgeld pozostanie w obiegu na dłużej, zaczęły się pojawiać banknoty z bogatymi zdobieniami, które często przedstawiały lokalne krajobrazy np. z widokiem Góry św. Anny.
Notgeldy, które trafiały do rąk mieszkańców Strzelec miały w awersie np. dwa duże godła gminy. Poza tym każdy banknot opatrzony był numerem i datą wydania. Podobnie wyglądały bony drukowane przez urząd w Krapkowicach. Początkowo w obiegu były notgeldy o nominałach m.in. 10, 25 i 50 pfenigów. Gdy niemiecką gospodarkę zaczęła jednak trawić hiperinflacja wartość bonów wystrzeliła w górę osiągając milionowe sumy w markach, a później nawet miliardowe.

Prawo do emisji tych pieniędzy zyskali z czasem także prywatni przedsiębiorcy, a przede wszystkim więksi pracodawcy.

W Strzelcach drukował je Hrabia Renard (właściciel m.in. zamku i Huty Andrzej w Zawadzkiem) oraz Carl Edlinger (właściciel zakładów wapienniczych). W Krapkowicach swoje notgeldy miała fabryka papieru. Były one wydawane pracownikom po to, by mogli oni zrobić zakupy w miejscowych sklepach lub zakładowych kantynach. Co ciekawe, ludzie wcale nie buntowali się, że dostają wypłatę w takiej formie. Wręcz przeciwnie - wielu chwaliło sobie to rozwiązanie, bo notgeldy nie traciły na wartości tak szybko jak niemiecka marka. To oznaczało, że nie trzeba było wydawać od razu całej gotówki.

Notgeldami można było płacić nie tylko w Strzelcach, ale także w niektórych sklepach na wsiach. Były one przyjmowane np. w kantynie w Szymiszowie.

W sumie w całych Niemczech wydawano ok. 100 tys. różnych rodzajów pieniądza zastępczego. Takie pieniądze były wydawane nawet jeńcom w obozach jenieckich - pełniły funkcję talonów żywnościowych.

Notgeldy były w obiegu aż do 1924 roku. Potem wyszły z użycia. Dziś tego rodzaju banknoty stanowią gratkę dla kolekcjonerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska