Piotr J. zadał cios, by zabić. Stał i patrzył, jak Domerecki umiera

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Piotr J. nie okazuje żadnych emocji, nie próbuje się nawet zasłaniać przed fotoreporterami.
Piotr J. nie okazuje żadnych emocji, nie próbuje się nawet zasłaniać przed fotoreporterami. Radosław Dimitrow
Piotr J., 53-letni właściciel sklepu komputerowego w Strzelcach Opolskich, bez wyraźnego powodu wszedł do mieszkania swojego kolegi i z zimną krwią zadźgał go nożem. Narzędzie zbrodni przyniósł ze sobą. Ofiarą jest 58-letni Michał Domerecki, szanowany miejscowy przedsiębiorca, który prowadził własne sklepy i udzielał się społecznie. Jego śmierć to dla nas ogromna strata - mówią strzeleccy samorządowcy.

Nic nie zapowiadało tragedii

Była środa 13 maja, godzina 13.00. Do mieszkania przy ul. ks. Lange przyszła Czesława Boratowska, siostra Domereckiego. Był tego dnia w bardzo dobrym humorze; cieszył się, że w czerwcu odwiedzi go córka z zagranicy. Żeby odświeżyć nieco mieszkanie, wyciągnął puszki z farbą, rozstawił wysoką drabinę i zabrał się do malowania przedpokoju.

- Jak przyszłam do niego, to zdążył już pomalować fragment ściany - wspomina pani Czesława. - Michał spojrzał na mnie z drabiny i zapytał, czy podobają mi się kolory. Odpowiedziałam, że ładne. Pamiętam, że w głębi duszy cały czas myślałam: "Boże, żeby on tylko nie spadł z tej wysokiej drabiny". Michał mieszkał w poniemieckiej kamienicy z bardzo wysokimi pokojami. Miałam złe przeczucie, że może spaść i coś sobie złamać.

Po krótkiej rozmowie siostra pożegnała się i poszła na ogródki działkowe. Potem wróciła do siebie. Właśnie wtedy dostała niepokojący telefon:

- Tu policja. Jeśli ma pani zapasowe klucze od mieszkania pana Michała, to proszę pilnie przyjechać - usłyszała w słuchawce.

- Myślałam, że Michał spadł z tej drabiny i trafił do szpitala. Jak zapytałam, o co chodzi, usłyszałam: "To nie jest rozmowa na telefon". Do głowy by mi nie przyszło, że ktoś zamordował mojego brata. I to z zimną krwią, w taki bestialski sposób. Ten Piotr J. to nie jest człowiek, to jakaś bestia.
Michał Domerecki wpuścił oprawcę, nie podejrzewając niczego złego, w końcu dobrze się znali; kilkanaście lat temu pomagał Piotrowi J. w założeniu i rozkręceniu sklepu komputerowego. Potem przez pewien czas wynajmował mu także pomieszczenia na parterze kamienicy, by J. miał gdzie prowadzić swój interes. Domerecki miał w zwyczaju częstować ludzi kawą, gdy przychodzili do niego omawiać biznesy. Tak też wyglądało spotkanie obu panów feralnego popołudnia.

Gdy J. przekroczył próg mieszkania, Michał Domerecki zaproponował filiżankę małej czarnej. Po chwili podszedł do ekspresu w kuchni, żeby ją zaparzyć. Wtedy Piotr J. wyjął duży kuchenny nóż, który przyniósł ze sobą i silnym uderzeniem zadał mu cios prosto w serce. Domerecki osunął się na podłogę i zaczął silnie krwawić. Resztkami sił zdołał przejść do pokoju gościnnego, a stamtąd próbował wyjść na zewnątrz, żeby wezwać pomoc. Ciężko ranny nie był jednak w stanie otworzyć drzwi.

Co robił w tym czasie Piotr J.? Choć trudno w to uwierzyć, to wiele wskazuje na to, że przez pewien czas po prostu obserwował, jak jego kolega się wykrwawia. Później poszedł do łazienki w mieszkaniu, umył nóż i zmył krew z rąk.

- Ta zbrodnia nie wygląda na przypadkową - mówi nam jeden z opolskich policjantów, któremu przedstawiliśmy szczegóły naszego dziennikarskiego śledztwa. Czasami zdarza się, że dochodzi do kłótni między dwiema osobami i w ruch idzie nóż, co kończy się tragicznie. Ale to zabójstwo jest inne. Wiele wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z umyślną i do tego zaplanowaną zbrodnią. Inaczej nie da się wytłumaczyć faktu, że Piotr J. przyszedł do swojej ofiary z nożem, którego chwilę później użył w taki sposób.
- Moja koleżanka mijała się z J. na wysokości ośrodka kultury - mówi jedna z mieszkanek Strzelec Opolskich. - Powiedziała mu tylko "dzień dobry" i poszła dalej. Gdy potem dowiedziała się, że J. chwilę wcześniej zamordował człowieka, zrobiło jej się gorąco.

Na komendzie J. miał stwierdzić:

- Zabiłem człowieka, ale nie powiem wam kogo, dopóki się nie wykrwawi.

Policjanci skuli go w kajdany. Szybko ustalili, skąd przyszedł Piotr J., i wezwali karetkę na miejsce zbrodni. Na pomoc było już jednak za późno, Michał Domerecki zmarł.

- W związku z oświadczeniem o zabójstwie złożonym przez mężczyznę został on zatrzymany - mówi zdawkowo Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Badanie alkomatem wykazało, że był pod wpływem alkoholu.

W dniu morderstwa Piotr J. "wydmuchał" na alkomacie ponad 2 promile. W związku z tym nie mógł od razu złożyć wyjaśnień. Policjanci musieli odczekać, aż wytrzeźwieje.

- Prokuratura zarządziła sekcję zwłok i przeprowadziła czynności z zatrzymanym dodaje Lidia Sieradzka. - Na tę chwilę możemy potwierdzić, że doszło do zabójstwa. Ze względu na dobro śledztwa prokurator nie ujawnia jednak okoliczności tego zdarzenia.

Ogromna strata

Michał Domerecki był w Strzelcach szanowaną osobą. Poza prowadzeniem własnego biznesu udzielał się społecznie: był prezesem klubu sportowego "Kusy", który promował wśród dzieci i młodzieży sport i aktywny tryb życia. Niespełna dwa tygodnie przed śmiercią organizował dla dzieci z miasta duży mityng lekkoatletyczny. Za dwa tygodnie miał prowadzić dla nich zawody pływackie.

- Pan Michał zawsze wspierał szkoły i imprezy sportowe w naszej gminie - wspomina Józef Kampa, wiceburmistrz Strzelec Opolskich. - Nie tylko organizował zawody, ale także fundował dla dzieci nagrody. Jego nagła śmierć ogromnie nas poruszyła.

- To był taki dobry człowiek - mówi ze łzami w oczach sąsiadka zamordowanego. On ze wszystkimi starał się dobrze żyć. Zawsze był uśmiechnięty i życzliwy. Nie mogę uwierzyć, że został zamordowany.

To, że Michał Domerecki zostanie zamordowany przez osobę, którą dobrze znał, nie śniło się rodzinie nawet w najczarniejszych snach.

- Mój tato był wysportowanym i silnym człowiekiem, ale nie spodziewał się, że dostanie cios nożem - mówi córka pana Michała. - Gdy dowiedziałam się, że zrobił to Piotr J., nie mogłam uwierzyć. On tyle zawdzięczał mojemu ojcu, który ciągle mu pomagał. A J. "odwdzięczył się" za wszystko w taki sposób.

Zabójca z podniesioną głową

Wiadomo, że Piotr J. wcześniej nadużywał alkoholu. Z relacji członków rodziny wynika, że przechodził kurację odwykową i w ciągu ostatniego roku nie pił. Na kilka dni przed zabójstwem wrócił jednak do nałogu. Był nadpobudliwy i rozdrażniony. Rodzina Piotra J. twierdzi, że mężczyzna nie był agresywny. Ale sąsiedzi mówią coś zupełnie innego: J. miewał ataki złości. Wpadał w szał i krzyczał bez powodu. W ubiegły piątek Piotr J. został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Strzelcach Opolskich. Gdy policjanci prowadzili go skutego w kajdanach, mężczyzna sprawiał wrażenie, że to, czego dokonał, kompletnie nie robi na nim wrażenia. Zazwyczaj na widok dziennikarzy osoby podejrzane o zabójstwo starają się ukryć twarz lub przynajmniej trzymają nisko głowę.

Piotr J. takiego odruchu nie miał, szedł z podniesioną głową i patrzył wszystkim w oczy. Zapytany, czy żałuje tego, co zrobił, nie odpowiedział. Jedyne, co chciał tego dnia zrobić, to spojrzeć przez szerokie okno z budynku prokuratury, gdzie widać miasto. Potem w czasie przesłuchania Piotr J. był wylewny i ze szczegółami opowiadał o zamordowaniu znajomego.

- 53-letni mieszkaniec Strzelec Opolskich usłyszał zarzut zabójstwa - informuje Lidia Sieradzka. - Podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Prokuratura złożyła do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Sąd nie miał wątpliwości, że Piotr J. powinien poczekać na rozprawę w areszcie. Zanim rozpocznie się proces, spędzi za kratami co najmniej 3 miesiące.

Prokuratura nie ujawnia, jaki był motyw zbrodni.

Tylko dożywocie

Rodzin zamordowanego przyznaje, że zanim doszło do tragedii, Piotr J. starał się utrzymywać z nimi dobre kontakty. Witał się z daleka i zagadywał na ulicy. Dziś rodzina boi się, że J. dostanie łagodny wyrok i za kilka lat zobaczą go na wolności.

- Wcześniej o rodzinach, które boją się zabójców, słyszałam tylko z telewizji - mówi Czesława Boratowska. - A dzisiaj sama znalazłam się w takiej sytuacji. Boję się tego potwora. Boję się, że on kiedyś wyjdzie na wolność i zrobi komuś krzywdę.

Rodzina i znajomi Michała Domereckiego uważają, że Piotr J. powinien dostać dożywocie, czyli najwyższy wymiar kary.
Zgodnie z kodeksem karnym mężczyźnie grozi za zabójstwo kara od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. To sąd określa surowość wyroku, oceniając m.in. okoliczności, motyw i sposób działania sprawcy.

- Na co dzień ludzie nie noszą ze sobą noży, więc jeśli napastnik miał go przy sobie, to z dużym prawdopodobieństwem zaplanował tę zbrodnię - ocenia prof. Tadeusz Cielecki, prawnik i kryminolog. - Raczej trudno będzie mu uwiarygodnić, że zabrał ten nóż z innych powodów niż chęć ataku. Przecież to właśnie tym narzędziem dokonał ostatecznie zabójstwa.

Prawdopodobnie bez znaczenia dla sądu będzie fakt, że Piotr J. zaraz po zabójstwie miał we krwi ponad 2 promile alkoholu. Niewykluczone, że w tym przypadku prokuratura będzie wnioskować o karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska