"Ślonsko godka" przeżywa renesans, jest popyt na tłumaczenia. I nikomu to nie wadzi

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Adrian Górecki
Adrian Górecki Archiwum prywatne
Adrian Górecki, twórca ponaszymu.pl, biura oferującego tłumaczenia z języka polskiego na śląski.

Ogłaszacie się jako pierwsze w Polsce śląskie biuro językowe. Co zamierzacie tłumaczyć, skoro żaden urząd pism sporządzonych w gwarze śląskiej nie przyjmie?
Nie tylko zamierzamy, już to robimy. Bo godka przeżywa renesans. Ludzie chcą się jej uczyć, poznawać śląską kulturę. Więc tłumaczymy strony internetowe. Pomagamy tym, którzy tworzą po śląsku kampanie reklamowe. Troje naszych tłumaczy przełożyło "na godka" system operacyjny android, dzięki czemu zagościła ona na najnowszych modelach smartfonów. Przygotowaliśmy też po śląsku materiały dla jednej z klinik dentystycznych pod hasłem: "Jysz? Pucujesz!". Za sprawą jednego z naszych kolegów na rynku mamy pierwszą grę komputerową w godce, zresztą tematycznie wcale ze Śląskiem nie jest ona związana. Mimo to producent chciał mieć śląską wersję.
Tłumaczenie ścieżek dźwiękowych do filmów oferujecie zachęceni wcześniejszymi próbami w śląskich stacjach telewizyjnych?
Poziom śląskiego języka w tych filmach, które można było w telewizji oglądać, był - powiedzmy - różny. Jeden z naszych kolegów na razie przetłumaczył - niestety nie możemy tego wykorzystywać publicznie z powodów prawnych - część "Gwiezdnych wojen".
Oferujecie naukę śląskiego dla dzieci i dla dorosłych. To ma sens? Gwarę wynosi się z domu albo nie.
Nasza działalność zaczęła się właśnie od edukacji. Może nie na akademickim poziomie, ale wystarczającym, by nauczyć podstaw także tych, co nie umieją godać. Zarówno na zajęciach indywidualnych, jak i publicznych. Okazuje się, że po śląsku chcą mówić i ci, którzy do regionu przyjechali, i młodzież, która godki z domu nie wyniosła. Zapotrzebowanie widać w wielu miejscach. Kiedy tworzyłem na Facebooku portal "Śląski suchar na dzisiej", obserwowało go 90 tysięcy ludzi. Bez naszego udziału prowadzono lekcje śląskiego m.in. w Muzeum Śląskim i cieszyły się dużą popularnością. To jest coś więcej niż moda na t-shirt z zabawnym hasłem gwarą.
Jak sobie radzicie z zapisywaniem gwary odmiennej w różnych częściach Śląska?
Stosujemy tak zwany zapis ślabikorzowy (ślabikorz - po śląsku elementarz - przyp. red.), bo się przyjął w książkach wydawanych po śląsku, a w dodatku pozwala zapisywać zróżnicowane gwary z Cieszyna, Katowic i z Opola. Ja jestem z wykształcenia prawnikiem, ale mamy w naszej grupie także dwoje filologów. Radzą sobie w kwestiach spornych.
Gdyby śląski został uznany za język regionalny...
Byłbym wniebowzięty. Ludzie jeszcze chętniej, by po godka sięgali. Ale i bez tego robimy swoje i nikomu to - także poza Śląskiem - nie wadzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska