"Sen nocy letniej" nie jest bajkową sielanką i rozkoszną komedią omyłek - przypominają współcześni znawcy Szekspira.
To jego najbardziej erotyczna i mocno podszyta goryczą sztuka. I trzeba przyznać, że bardzo współcześnie brzmiąca opowieść o tym, jak zwierzęce pożądanie każe sięgać po tę (tego), które najbliżej. Bez refleksji, bez pytań o głębsze uczucia. I z piętnem nieuchronnego rozczarowania.
To w przedstawieniu Świątka widać najwyraźniej. Gorzej z tym, co reżyser zapowiadał przed premierą i co zajmująco wyjaśnia tekst w teatralnym programie. Reżyser wszystkie role (z wyjątkiem ról aktorów-robotników) powierzył kobietom.
Miało to służyć przyjrzeniu się regułom odwróconego porządku, utopii świata sfeminizowanego (u Szekspira jest on superpatriarchalny). W moim odczuciu na scenie niewiele z tego wynika.
W mrocznej i intrygującej scenografii Marcina Chlandy centrum czarnego, demonicznego lasu, po którym błądzą kochankowie stanowi arena. Homoseksualny, damsko-damski kontekst toczącej się tu walki ma czynić jej przedmiotem przemijanie.
Tezeusz, Hipolita i Egeusz to postaci nie tylko poza czasem, ale i pozbawione odróżniających ich cech płci. Tytania nie jest zwiewną i kruchą królową elfów, ale monstrualnie roztytym nagim babskiem (w obrazującym nagość kostiumie). Właściwie w takim wcieleniu nawet mniej dziwi, że nabrała ochoty na dzikie igraszki z osłem (nagim dosłownie Klocem).
Zabawne jest trio Kloc-Podszewka- Piszczała (Leszek Malec, Łukasz Wójcik, Łukasz Schmidt), ucharakteryzowane na chippendalesów. A wieńcząca całość piosenka "Somebody to love" zespołu Jefferson Airplane brzmi bardzo a propos.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?