Wybaczenie i pojednanie -tak, ale na bazie prawdy - mówił w niedzielę w Niemysłowicach biskup Jan Bagiński, poświęcając obelisk ku pamięci wymordowanych mieszkańców polskiej wsi Puźniki koło Buczacza. I przypomniał swoje spotkanie przed laty z młodym Ukraińcem. Kiedy chłopak dowiedział się, że biskup pochodzi z Wołynia, zapytał go: - To tam, gdzie wy, Polacy mordowaliście naszych rodaków Ukraińców, a my musieliśmy się bronić?
Wieś Puźniki już nie istnieje. Nie został nawet ślad po domach, choć w 1945 roku mieszkało tam tysiąc ludzi. Ci, którzy przetrwali rzeź w środę popielcową, kilka miesięcy później, w czerwcu 1945 roku, jako repatrianci przyjechali na Ziemie Zachodnie.
Osiedlili się w Niemysłowicach i wiosce Ratowice koło Oławy. Tam już stoi pomnik ku czci pomordowanych. W Niemysłowicach, dzięki staraniu grupy mieszkańców, wsparciu proboszcza i lokalnych władz, w niedzielę odsłonięto i tablicę z nazwiskami zabitych w kościele i pamiątkowy obelisk przed kościołem.
- Moi rodzice wybudowali schron pod obornikiem. Kiedy wioska zaczęła płonąć, wszyscy zaczęli się tam zbiegać i zrobiło się bardzo ciasno - opowiada Antoni Biszkowiecki, który miał wtedy 14 lat. - Zostawiliśmy tam tylko żonę stryjka z małymi dziećmi, a sami z bratem i rodzicami pobiegliśmy do lasu. W leju po bombie przykryliśmy się prześcieradłami, żeby nas nie było widać na śniegu. Zresztą Ukraińcy też tak robili, i nie strzelali do nas, bo nie byli pewni, kto to jest. Tak przeczekaliśmy do rana...
Więcej o tym wydarzeniu przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?