- Myślałam, że zemdleję z wrażenia, gdy po dziewięciu najgorszych dniach swojego życia, w trakcie których ze strachu odchodziłam od zmysłów, usłyszałam w słuchawce jego głos. Był w Polsce - mówi Katarzyna Gajos, partnerka Marcina. - Zdążył mi tylko powiedzieć, że został okradziony. Złodzieje zabrali mu dwa laptopy i dwa rowery, które wiózł ze sobą do Holandii, telefon komórkowy i sporo drobniejszych rzeczy. Więcej pewnie dowiem się na miejscu. Jutro wsiadam w samochód i jadę do Kluczborka, żeby się z nim spotkać.
36-letni Marcin Pawlak z partnerką i 2,5-roczną córeczką na stałe mieszkają w Rotterdamie. W czerwcu przyjechał do Kluczborka, skąd pochodzi, w odwiedziny do matki. Do Holandii miał wracać w poniedziałek, 13 lipca. Około godz. 18 wyjechał, ale do domu nie dotarł.
Mężczyzna nie odbierał telefonu, ani nie odpowiadał na sms-y, więc bliscy rozpoczęli zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. 36-latek po raz ostatni miał być widziany tuż po tym jak wyjechał, w restauracji pod Olesnem w towarzystwie trzech tajemniczych mężczyzn.
Przeczytaj: Marcinie, gdzie jesteś? Mężczyzna wyruszył do Holandii i ślad po nim zaginął
- Nie było mnie tam. Ktoś musiał mnie z kimś pomylić - mówi Marcin w rozmowie z nto. - Tamtego dnia dojechałem do Niemiec. Kiedy zjechałem z autostrady, żeby zatankować, zgubiłem drogę. Zacząłem kluczyć po jakiś bocznych drogach, ale bezskutecznie. W końcu zostawiłem auto i kręciłem się po okolicy, aby znaleźć pomoc. Gdy wróciłem do auta okazało się, że zostałem okradziony. Byłem rozbity, nie wiedziałem, co mam zrobić... - tłumaczy swoją dziewięciodniową nieobecność.
Marcina szukała policja w Polsce i Holandii, prywatny detektyw, Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych Itaka oraz przyjaciele, którzy obwiesili Kluczbork plakatami, informującymi o zaginięciu.
- Mężczyzna został odnaleziony w środę wieczorem w powiecie kluczborskim - informuje mł. asp. Karol Brandys z KWP w Opolu. - Podczas kontroli samochodu okazało się, że kierujący nim mężczyzna jest przez nas poszukiwany.
Partnerka Marcina jest wdzięczna znajomym i przyjaciołom, którzy pomogli jej przetrwać najtrudniejszy tydzień w życiu.
- Najgorsze były wieczory, bo wtedy pojawiały się czarne myśli. Miałam w głowie milion scenariuszy... Cieszę się, że ten koszmar w końcu się skończył - mówi Katarzyna Gajos. - Dziękuję wszystkim, którzy podtrzymywali mnie na duchu i wierzyli, że sprawa będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?