Pałac w Turawie od lat popada w ruinę. Urzędnicy mają związane ręce

Redakcja
- Nikt nie sprawdził wiarygodności nabywcy pałacu - mówi Jerzy Mach z zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Turawskiej. - Teraz ponosimy tego konsekwencje.
- Nikt nie sprawdził wiarygodności nabywcy pałacu - mówi Jerzy Mach z zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Turawskiej. - Teraz ponosimy tego konsekwencje. Krzysztof Świderski
Oburzona wnuczka ostatniego właściciela pałacu w Turawie napisała list do starosty opolskiego. Zabytek popada w ruinę, a urzędnicy tłumaczą, że nic nie mogą zrobić.

- To bardzo smutne, że w Polsce, w kraju, w którym tak szanuje się przeszłość i zabytki, niszczeje piękny zamek, który ma wielowiekową tradycję - mówi mieszkająca we Francji Beatrix Dechambenoit. - Muszę teraz to nagłośnić, by odpowiedzialni za to nie mogli spać spokojnie.

Do 2011 roku w pałacu mieścił się dom dziecka, ale ze względu na zły stan techniczny obiektu i wysokie koszty jego utrzymania starostwo powiatowe postanowiło pozbyć się zabytku.

Beatrix Dechambenoit, wnuczka jego ostatniego właściciela, zmarłego w 1952 r. Hubertusa von Garniera, chciała, by pałac został przekazany gminie Turawa. Zamierzała urządzić tam centrum kultury i przyjaźni pomiędzy Polską, Niemcami i Francją, w którym spotykaliby się różnego rodzaju artyści z tych państw.

- Przekazałam starostwu innowacyjny projekt zagospodarowania, mogący przynieść szereg korzyści dla regionu, Polski i Europy - mówi pani Dechambenoit. - Niestety, na jego zakup i pierwsze niezbędne remonty potrzeba było około 5 mln euro, a takiej kwoty nie udało mi się zgromadzić.
Gmina Turawa gotowa była przejąć pałac, ale za symboliczną złotówkę.

- Szukalibyśmy inwestorów, bardzo możliwe, że zrobilibyśmy coś wspólnie z panią Dechambenoit - wyjaśnia wójt Turawy Waldemar Kampa. - Jednak na kupno pałacu nie było nas stać.

Ostatecznie pałac sprzedany został w grudniu 2012 r. warszawskiej spółce TFS, prowadzącej kilka warsztatów samochodowych. Cena wywoławcza za obiekt o powierzchni 2 tys. m kw. i 7-hektarową działkę wynosiła 2 mln 20 tys. zł, ale zgodnie z ustawą o ochronie zabytków została zredukowana o połowę.

Warunkiem zawarcia transakcji było przedstawienie przez nabywcę zaakceptowanego przez wojewódzkiego konserwatora zabytków planu zagospodarowania obiektu. Zgodnie z zapowiedziami inwestora miało tam powstać centrum restauracyjno-hotelowe. Do dziś w turawskim pałacu nie zrobiono prawie nic i zabytek popada w ruinę. Na domiar złego dach ostatniej siedziby rodu von Garnierów palił się już trzykrotnie.

- Cóż, to nie był najlepszy kupiec i transakcja - przyznaje Tadeusz Dziubałtowski, naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami i rolnictwa Starostwa Powiatowego w Opolu. - Teraz jednak powiat opolski nie ma już wpływu na to, co z pałacem robi jego obecny właściciel. Do podejmowania jakichkolwiek działań uprawniony jest tylko Wojewódzki Konserwator Zabytków.
- Obecnie przygotowujemy się do prac w trybie egzekucyjnym, które mają zabezpieczyć pałac przed dalszą degradacją - wyjaśnia woj. konserwator zabytków Iwona Solisz. - Jeśli jego właściciel nadal nie będzie się wywiązywał z obowiązku należytego zabezpieczenia obiektu, to wystąpię do starosty opolskiego z wnioskiem o wywłaszczenie go.
Barokowy pałac w Turawie został zbudowany przez rodzinę von Loewenkron na początku XVIII wieku, a później stał się siedzibą jednej z linii rodu von Garnier, która od 1804 roku była właścicielem Turawy. M.in. w latach 30. ub. wieku na części gruntów Hubertusa von Garniera zbudowano zbiornik retencyjny.

Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z obecnymi właścicielami pałacu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska