Zza więziennych krat w Opolu słychać straszne bluzgi [wideo]

Artur  Janowski
Artur Janowski
Sąsiedzi Aresztu Śledczego w Opolu skarżą się na zbiorowe wrzaski osadzonych. Mężczyźni zamknięci w celach wykrzykują wyłącznie wulgaryzmy.

Wtorkowy wieczór pod murami aresztu przy ulicy Sądowej. Pan Tomek - mieszkaniec jednego z bloków - otwiera okno i słyszy wrzask z kilkudziesięciu gardeł. Mężczyźni zamknięci w celach wykrzykują wyłącznie wulgaryzmy. Wygląda to tak, jakby się umówili, bo gdy jeden kończy, to niemal natychmiast drugi zaczyna.

- Chwyciłem za telefon i to nagrałem, bo chciałbym, abyście wyjaśnili, o co im tak naprawdę chodzi - opowiada pan Tomek. - Moja nastoletnia córka podejrzewa, że to jakiś rodzaj terapii, podczas której więźniowie wyładowują agresję. Nie mam nic przeciwko, ale dlaczego ja i inne osoby mamy czegoś takiego słuchać? Zwłaszcza w letni upał, gdy nie sposób zamknąć okna.

Sąsiedzi pana Tomka też to słyszą, uszy im więdną co kilka dni, a taki "koncert" trwa zwykle kilka minut.

- I to nie jest raz na miesiąc, ale częściej, naprawdę nie można nic z tym zrobić? - pyta pani Ania, która też mieszka w pobliżu aresztu. - Przyzwyczaiłam się przez lata do pojedynczych krzyków zza muru, ale to wygląda na jakąś zorganizowaną akcję, która nie jest miła dla sąsiadów aresztu.
Osoba, która zna realia więzienne, powiedziała nam, że takie zachowanie osadzonych może być spowodowane konfliktem z administracją.

- Może osadzonym nie pasuje jedzenie, może doszło do jakiegoś spięcia z jednym ze strażników? - zastanawia się nasz rozmówca. - Pewne jest to, że takie wieczorne krzyki są wbrew regulaminowi, jaki obowiązuje w areszcie, i nie powinny mieć miejsca.

Przemysław Zwiech, oficer prasowy Aresztu Śledczego w Opolu, ocenia, że zachowanie osadzonych mogło mieć związek z pojawieniem się w areszcie osoby oskarżanej lub skazanej za przestępstwa na tle seksualnym.

- Absolutnie nie prowadzimy na terenie aresztu żadnej tego rodzaju terapii, polegającej na wykrzykiwaniu wulgaryzmów - podkreśla Zwiech.

Rzecznik aresztu twierdzi, że strażnicy nie mają możliwości, aby zapobiegać umawianiu się więźniów na spacerniaku np. na wspólny krzyk.

- Mają natomiast obowiązek uciszać więźniów, którzy nie powinni się tak zachowywać. Uczulimy strażników, aby szybciej reagowali na takie sytuacje - mówi Przemysław Zwiech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska