Jak sprytny kret i jego "koledzy" potrafią wykończyć działkowca

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Kret jest praktycznie ślepy, ale ma doskonały słuch i węch, dlatego trudno go złapać.
Kret jest praktycznie ślepy, ale ma doskonały słuch i węch, dlatego trudno go złapać. M.Dufek/Wikipedia CC 3.0
Przegonienie kreta wcale nie oznacza końca problemów, bo po nim mogą przyjść bezskorupowe ślimaki, które zjadają wszystko, co zielone. Działkowcy chwytają się różnych sposobów, by się ich pozbyć - np. upijają mięczaki piwem.

Zaczęło się od jednego kopca, który pojawił się w rogu działki. Pan Janusz pomyślał wtedy: "O, mam własnego krecika!". Wziął łopatę, zasypał wejście do tunelu, a po naprawieniu trawnika zapomniał o sprawie. Wtedy jeszcze nie wiedział, jaką niespodziankę szykuje mu "krecik".

Niewielka, rekreacyjna działka pod lasem początkowo była dla Janusza idealnym miejsce na wypoczynek. Na co dzień mieszka i pracuje w Opolu, więc lubi odpocząć z daleka od miejskiego zgiełku. Żeby urządzić swój wymarzony ogródek, włożył w niego sporo pracy - dziś ma tam altanę i niewielki skalniak. Założył też równiutki trawnik, który pieczołowicie strzygł i pielęgnował. Tak było aż do feralnej zimy, gdy z niewiadomych dla pana Janusza powodów kret postanowił zrobić mu na złość.

- Jak stopniał śnieg, moim oczom ukazał się księżycowy krajobraz! - wspomina pan Janusz. - Trawy zostało niewiele. Naliczyłem za to ponad 250 kopców!

Pierwsza myśl: "kupię pułapkę i złapię tego skurczybyka". W sklepach internetowych, które przejrzał, aż roiło się od sprytnych urządzeń. Kupił kilka i włożył je do korytarzy wykopanych przez kreta.

- Pułapki zakładałem w rękawiczkach, żeby "kopidół" nie poczuł mojego zapachu - dodaje. - Zrobiłem to tak, jak sprzedawca w instrukcji nakazał. Ale kret jakimś cudem zorientował się, że to zasadzka. Spryciarz napchał do pułapek ziemi, a potem wykopał sobie nowy korytarz, tuż obok.

Pan Janusz nie dał za wygraną i zamówił przez internet jeszcze jedno, supernowoczesne urządzenie. Generowało ono ultradźwięki. Sprzedawca zachwalał, że ustrojstwo przegoni kreta. Ale zamiast tego na działce zaczęły się pojawiać nowe kopce.

- Miałem wrażenie, że kret wykopał kolejne tunele, bo chciał mieć lepsze nagłośnienie - wzdycha pan Janusz.

Swój problem opisał na forach internetowych. Szybko zrozumiał, że działkowców, z którymi zadarł kret, jest w sieci wielu.

Najlepszy jest karbid. Wrzucasz kilka granulek do dziury i przysypujesz ziemią. Pod wpływem wilgoci do tuneli zaczyna wydzielać się acetylen, który przegoni kreta" - radzili mu inni. Dlaczego kret nie lubi tej substancji? "Zapach karbidu jest podobny do spalin zdezelowanych samochodów jeżdżących na LPG" - dowiedział się Janusz.

Jak mu poradzili - tak zrobił. Kret dał mu spokój na kilka dni. Potem wrócił jednak do drążenia tuneli w tempie nawet kilkunastu metrów na godzinę.

Tego było za wiele. Za namową internautów pan Janusz sięgnął po twardsze metody. Wziął wąż ogrodowy, podłączył go do rury wydechowej swojego auta i wtłoczył pod ziemię solidną porcję spalin. Potem zagazował jeszcze tunele propan-butanem, a po kilku dniach zastosował "terapię" petardami.

- Wyglądało to tak, że wkładałem petardę do wydrążonego tunelu, przykładałem deskę i stawałem na niej, żeby cały huk rozległ się pod ziemią - mówi Janusz. - Internauci sugerowali, że kret ucieknie, bo nie znosi hałasu.

Po takich zabiegach ogródek pana Janusza bardziej zaczął przypominać poligon wojskowy aniżeli działkę rekreacyjną. A kret… ucichł na kilka dni i znów wrócił do kopania.

Sposób na kreta: czteropak piwa

Zgodnie z polskimi przepisami kret jest objęty tylko częściową ochroną gatunkową. Oznacza to, że np. na łąkach jest nietykalny, ale w ogródku działkowym w ostateczności można go nawet zabić. Doświadczeni działkowcy radzili, że zdzielić kreta łopatą po głowie, gdy tylko wyjdzie na powierzchnię. Inni żartowali: "Sposób na kreta jest tylko jeden: łopata, krzesełko i czteropak piwa. Siedząc przy kopczyku pijemy piwko. Przy czwartym stwierdzamy, że kret jest w sumie okej i przestaje nas wkurzać" - radziła Dorota.

- Ja zdecydowałem, że się na niego zaczaję, a gdy będzie budował kopiec, przełożę go łopatą razem z ziemią do wiadra - relacjonuje Janusz. - Zaczaiłem się na niego już o 5 rano, bo krety są wtedy najbardziej aktywne. Gdy zauważyłem powiększający się kopczyk, podszedłem na palcach i zastygłem w bezruchu. Już chciałem kopnąć łopatą, gdy nagle usłyszałem zza pleców głośne: "Sąsiad, a co ty tak wcześnie na działce robisz?". Kret oczywiście czmychnął i tyle go widziałem.

Pan Janusz po długich bojach ostatecznie znalazł sposób na kreta. Materiału do jego odstraszania dostarczają mu jego trzy domowe koty. Działkowiec co kilka dni wybiera je starannie z kuwety, a następnie podrzuca kretowi.

- Kret nowych tuneli już u mnie nie kopie. Chyba poszedł na działkę do sąsiada i teraz on ma problem - śmieje się Janusz.

Jak nie kret, to ślimaki

Myli się jednak ten, kto uważa, że kret to największy szkodnik w ogródku. Jego "koledzy": nornica i karczownik potrafią zrobić jeszcze większe spustoszenie - co gorsza, nie tylko kopią doły w poszukiwaniu dżdżownic, ale też podjadają korzenie roślin. - Jakiś gryzoń zeżarł mi w tym roku wszystkie dalie - przyznaje pani Anna ze Strzelec Opolskich. - Bulwy były poobgryzane z każdej strony.

Zdaniem Jana Styry, słynnego hodowcy gigantycznych dyń ze Zdzieszowic, gorsze od gryzoni potrafią być tylko bezskorupowe ślimaki, które od kilku lat stanowią w opolskich ogródkach prawdziwą plagę.

- Zniszczyły mi dynię, która rosła w błyskawicznym tempie i miała duże szanse, żeby osiągnąć 750 kilogramów! - Gdyby nie ślimaki, byłby nowy rekord Polski. No, ale stało się… - mówi Styra, pokazując rękami grube kłącze, z którego wyrosło olbrzymie warzywo. - Ślimaki wgryzły się w łodygę i zamieszkały w środku. Tam spijały wszystkie soki, które powinny trafić do dyni. Warzywo z dnia na dzień kompletnie przestało rosnąć.

Psikus, który zrobiły mu mięczaki, Styra porównuje do odcięcia dziecka do pępowiny. Dlatego w tym roku przygotował na nie prawdziwe zasieki i kilka zasadzek. Do wczoraj złapał 1062 mięczaki.

- To ślimaki bez skorupek, które są bardzo żarłoczne - mówi Styra. - Na szczęście jest kilka sprawdzonych sposobów, żeby walczyć ze szkodnikami.

Piwo na podpuchę

Wejścia do szklarni u Jana Styry strzeże linia z wapna palonego. Ślimak, który będzie próbował przez nią przejść, musi się liczyć z dotkliwym poparzeniem, bo wapno reaguje ze śliną. Jeśli jakimś cudem ślimakowi uda się przejść, to w szklarni czeka na niego pułapka z piwem. To niewielkie naczynie wypełnione w połowie złocistym trunkiem.

- Bezskorupowe ślimaki są bardzo pazerne, a piwo to ich ulubiony przysmak - zauważa Styra. - Jak poczują w szklarni jego zapach, potrafią przez cały dzień iść z jednego końca na drugi. Potem piją na umór i topią się w naczyniu. Wystarczy co kilka dni wybierać je ze środka, no i dolewać świeżego piwa, jak będzie się kończyć. To może być najtańszy trunek z marketu. Ślimaki żadnym piwem nie pogardzą.

Styra, znając też zwyczaje ślimaków, buduje też dla nich domy z wilgotnego kartonu, a potem czeka, aż się tam zadomowią, żeby je wyłapać. Podobne pułapki zastawia też z wilgotnej słomy, mokrych desek i kopca żyznej ziemi, która przyciąga męczaki.

- Są też inne metody, żeby się ich pozbyć - dodaje Styra. - Jak ktoś ma na ogródku oczko wodne, to wystarczy, że wpuści na działkę ropuchę. Ona wie, jak rozprawić się ze ślimakami.

Ropucha to także idealny sposób, żeby pozbyć się z ogródka komarów i meszek. Te, choć nie niszczą żadnych upraw, to przez ukąszenia potrafią skutecznie zniechęcić do przebywania na dworze.

- W tamtym roku przez komary zdechło mi kilka królików - mówi Zbigniew Krzewicki, działkowiec ze Strzelec Opolskich. - Królik ma dosyć gęste futro, więc komary, żeby spijać krew, kłuły w okolicy oczu. Doprowadziło to do infekcji u królików.

A są jeszcze nornice. To takie sympatyczne gryzonie, które od spodu podjadają działkowcom wszystko, co rośnie na grządkach. - Wyjadły tulipany i inne cebulkowe kwiaty - wzdycha pan Wiesław, działkowiec z Opola. Ale z kwiatów nie zrezygnował, tylko zasadził je od nowa, w specjalnych antynornicowych koszyczkach.

Dużo złego robią też szpaki. - Do strachów na wróble na mojej śliwce się już przyzwyczaiły. Teraz zabrały się jeszcze za borówki na krzaczkach. Wydłubują owoce przez siatki ochronne. Więc siedzę pod drzewem i klekoczę kołatką, taką co zwykle zabieram na mecze siatkówki, której kibicuję. Człowiek jest bardziej skuteczny niż strach na wróble - dodaje działkowiec.

Społeczne patrole

Jest jeszcze jedna kategoria ogródkowych szkodników, z którymi działkowcy walczą od lat. To złodzieje, regularnie plądrujący działkowe altanki. O tym, że potrafią być uciążliwi, przekonał się kiedyś pan Ireneusz ze Strzelec Opolskich.

- Włamali mi się do altanki i ukradli telewizor, z którego korzystałem - wspomina. - Wściekłość mnie ogarnęła, bo próbowali się włamać z kilku stron i narobili mi większych strat, niż ten telewizor był wart.

To nie było pierwsze włamanie. Wcześniej panu Ireneuszowi ukradli m.in. narzędzia ogrodowe.

- Byłem tak wściekły, że chciałem na nich rozstawić wnyki na ogrodzie - dodaje. - Ale pomysł odradził mi znajomy policjant. Ponoć takie mamy w kraju prawo, że jakbym złapał złodzieja na wnyki, to później mógłbym się nie wypłacić. Złodziej mógłby mi założyć sprawę i domagać się odszkodowania.

Kolega pana Ireneusza wpadł na inny pomysł. Do jego altany złodziej włamywał się dwukrotnie - każdorazowo przez małe okienko znajdujące się z tyłu. Właściciel postanowił, że na noc będzie otwierał właz do podziemnej spiżarni, który znajduje się tuż pod okienkiem. Gdy pewnego razu złodziej znowu włamał się przez to samo okienko, wpadł prosto do piwnicy.

- Musiał bardzo się poobijać, bo od tego czasu mam z włamaniami spokój - śmieje się.
Właściciele działek "Oaza" w Strzelcach Opolskich kilka lat temu poradzili sobie ze złodziejami w jeszcze inny sposób. W sezonie letnim zaczęli organizować na ogródkach społeczne patrole - najczęściej w piątki i soboty, bo właśnie wtedy dochodziło do największej liczby kradzieży. Nocą przechadzali się alejkami uzbrojeni w latarki. Okazało się, że już po kilku takich patrolach złodzieje wynieśli się z ogródków i od tej pory działkowcy mają spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska