Nie widzę, nie słyszę, nie mówię - dlaczego bez śladu zniknął las pod Wołczynem

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Oto jeden z ogromnych dębów, które ścięto w Rożnowie. Kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia pniak z korzeniami usunięto koparką.
Oto jeden z ogromnych dębów, które ścięto w Rożnowie. Kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia pniak z korzeniami usunięto koparką. Mirosław Dragon
W ciągu ostatnich kilku miesięcy doszło do pięciu podpaleń u świadków, a prowadzący śledztwo szefowie wydziałów kryminalnych z Opola i Kluczborka przeszli spokojnie na emeryturę. W tej sprawie żadna instytucja państwa nie zadziałała tak, jak powinna.

Sprawa masowej wycinki drzew pod Wołczynem stała się głośna w całej Polsce po tym, jak zastraszani świadkowie po czwartym podpaleniu przeprosili na łamach „NTO” bandytów i obiecali, że więcej nie będą już zeznawać przeciwko nim.

Największe pretensje mają do urzędników, policji i prokuratury. Kiedy bowiem trwały największe wycinki (w Rożnowie zniknął cały las!), sprawą nie zainteresował się pies z kulawą nogą, mimo licznych interwencji świadków. Urzędnicy z gminy Wołczyn i policjanci wszczęli dochodzenia dopiero wtedy, gdy ogromne dęby zostały już dawno ścięte i wywiezione.

Przeprowadziliśmy dziennikarskie śledztwo, żeby sprawdzić, jak instytucje reagowały na interwencje świadków.

Okazało się, że cała sprawa masowej wycinki drzew koło Wołczyna to festiwal bezczynności, zaniedbań i bezradności urzędników i organów ścigania.

Pola kupiono na słupa

Grunty w Rożnowie i Komorznie, na których wycinano drzewa, Agencja Nieruchomości Rolnych w Opolu sprzedała w drodze przetargu w kwietniu 2013 roku.

Przetarg wygrał 70-letni dzisiaj Stanisław J., schorowany rolnik spod Kępna. Jak sam przyznaje, w tej transakcji był tylko słupem, czyli podstawioną osobą. Prokuratura w ogóle nie zbadała tego wątku, mimo iż poseł Łukasz Tusk, były pracownik ANR, twierdzi, że kupowanie ziemi na słupy odbywało się więcej razy.

Za ponad 89 hektarów w Komorznie i Rożnowie Stanisław J. zapłacił 3,972 mln zł. Przetarg odbył się w kwietniu, ale akt notarialny podpisano dopiero 30 grudnia. Mimo to nowy właściciel wykonywał już wcześniej prace na polach. Już wtedy, jesienią 2013 roku, szefowie spółki Promex alarmowali w urzędzie miejskim i na posterunku policji w Wołczynie, że na polach wycinane są drzewa. Nie było żadnej reakcji. Wręcz przeciwnie, gmina Wołczyn zezwoliła właścicielowi pól na ścięcie 131 drzew!

Nikt nie zainteresował się, gdzie trafiają wycinane drzewa

Świadkowie alarmowali o pierwszych wycinkach drzew na polach w Rożnowie jesienią 2013 roku. Nic nie wskórali, za to 3 stycznia 201 do urzędu miejskiego w Wołczynie wpłynął wniosek o wycięcie 131 drzew w Rożnowie. Pod wnioskiem podpisany jest Stanisław J. Nie wiadomo, czy prokuratura sprawdzała, czy on rzeczywiście pisał wnioski, skoro sam twierdzi, że jest tylko słupem. Wiadomo za to, że jego córka i zięć są właścicielami fabryki mebli w Łęce Mroczeńskiej pod Kępnem.

Wnioskodawca napisał, że drzewa są częściowo obumarłe, psują drenarkę i stwarzają zagrożenie dla uprawiających ziemię. We wniosku nie napisano natomiast, gdzie trafi drewno ze ściętych drzew, mimo to wiceburmistrz Wołczyna Bogusław Adaszyński dał zgodę na ścinkę bez naliczania opłaty ani bez obowiązku nasadzeń zastępczych.

- W większości te drzewa są samosiejkami, nowy właściciel chce doprowadzić pole do stanu uprawnego - tłumaczył Bogusław Adaszyński jeszcze w październiku 2014, mimo iż od kilku miesięcy świadkowie alarmowali o nielegalnych wycinkach. Nowy właściciel terenu ani razu nie był w Wołczynie i nawet nie widział swoich pól.

- Zgłaszaliśmy od razu te wycinki, ale w gminie mówiono nam, że właściciel ma pozwolenia. Byliśmy zdziwieni, że pozwala się wycinać tak zdrowe dęby - mówi Wiesław Walczak, wiceprezes firmy Promex w Rożnowie.

O masowych wycinkach alarmowali samorząd na początku marca 2014 r. także myśliwi z koła łowieckiego „Ponowa”. Oni również otrzymali w gminie odpowiedź, że właściciel pól ma zgodę na wycinkę. Członkiem tego koła myśliwskiego jest kierownik posterunku policji w Wołczynie asp. sztab. Wiesław Misiak.

- W marcu i kwietniu 2014 roku policjanci z Wołczyna nie przeprowadzali interwencji związanych z nielegalną wycinką drzew w Rożnowie - informuje kom. Hubert Adamek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Informacje o nieprawidłowościach przy wycince policjanci z Wołczyna otrzymali 14 maja.

Tymczasem w marcu i kwietniu 2014 roku wycinki prowadzono wręcz na skalę przemysłową. Na miejscu pracowały wielkie koparki gąsienicowe. Ogromne pnie wywoziły ciężarówki w kierunku Kępna. Urzędnicy i policja zainteresowali się sprawą dopiero po tym, jak ekolog Adam Ulbrych złożył na piśmie zawiadomienie do prokuratury. Tego nie dało się już zignorować.

14 maja 2014 roku w Rożnowie zjawili się policjanci, urzędnicy.
Świadkowie opowiadają, że na miejscu spotkali dwie koparki gąsienicowe oraz nadzorującego prace mężczyznę, który na co dzień pracuje jako... zaopatrzeniowiec w fabryce mebli w Łęce Mroczeńskiej. Świadkowie mówią, że widoczne były jeszcze dwa korzenie po ściętych drzewach, ale według zapewnień mężczyzn spotkanych na polu koparki tylko wyrównywały teren...

- Pamiętam, że jeden z policjantów powiedział zaskoczony: „Przecież tutaj był las!” - dodaje Adam Ulbrych.

- Po lesie nie było już śladu, w jego miejscu rosła kukurydza - mówi Wiesław Walczak.

Zeznawał, to go podpalili

Dopiero w lipcu 2014 roku Prokuratura Rejonowa w Kluczborku wszczęła dochodzenie w sprawie zniszczenia terenu prawnie chronionego, obejmującego obszar Natura 2000. W grudniu śledztwo umorzono, co było łatwe do przewidzenia, ponieważ pola w Komorznie i Rożnowie nie leżą na terenie prawnie chronionym. Do obszaru Natura 2000 należy tylko Teklusia, przysiółek koło Wołczyna.

Co prawda Lucyna Albert, córka Stanisława J. i współwłaścicielka fabryki mebli w Łęce złożyła wniosek na wycinkę 1000 drzew w Teklusi, ale był on niekompletny. Prokuratorskie dochodzenie wykazało, że w Teklusi drzew nie wycięto. Wycinano za to w Rożnowie i Komorznie.

Gmina Wołczyn aż do jesieni 2014 roku nie wszczynała żadnych dochodzeń w sprawie nielegalnej wycinki. Zamiast tego burmistrz Jan Leszek Wiącek wydał kolejną zgodę na wycinkę drzew. 16 września pozwolił ściąć kolejnych 11 dębów. Burmistrz swoje decyzję oparł na opinii dendrologa, że drzewa te obumierają.

Świadkowie alarmowali jednak, że drzewa obumierają, ponieważ koparki podkopały ich korzenie. 29 października ekolog Adam Ulbrych przyszedł na sesję rady miejskiej i oficjalnie poinformował radnych o nielegalnej wycince drzew, o niszczeniu korzeni i zacieraniu śladów.

Dopiero po tym zgłoszeniu burmistrz Jan Leszek Wiącek 31 października 2014 roku wszczął postępowanie administracyjne w sprawie wycięcia drzew w Rożnowie. Zrobił to prawie rok po pierwszych zgłoszeniach świadków!

Oburzony Adam Ulbrych 3 listopada 2014 r. złożył w prokuraturze doniesienie na urzędników z Wołczyna.

7 listopada ekolog z Komorzna miał zeznawać w kluczborskiej prokuraturze. Dzień wcześniej pojechał do Wołczyna na spotkanie burmistrza Wiącka z mieszkańcami. Chciał publicznie zapytać włodarza o to, kiedy gmina ukarze za nielegalną wycinkę drzew. W trakcie spotkania dowiedział się, że pali się jego dom w Komorznie. Dom został podpalony, spłonął doszczętnie. Dzisiaj Adam Ulbrych mieszka w barakowozie.

- Po ugaszeniu pożaru zostałem na pogorzelisku sam, przenocowali mnie znajomi z Kluczborka - opowiada Adam Ulbrych. - Z samego rana poszedłem do kluczborskiej prokuratury. Prokurator rejonowy Artur Rogowski zapytał mnie: „Pan z tymi drzewami to tak dla idei czy o co tu chodzi?”. Zatkało mnie.

Prokuratura wszystko umarza

W grudniu 2014 roku, przed samymi świętami, kluczborska prokuratura umorzyła wszystkie wątki związane z wycinką drzew. Po tym, jak na łamach „nto” poinformowaliśmy o umorzeniach, śledztwa wznowiono pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Artur Rogowski nie jest już szefem kluczborskiej prokuratury, przeniesiono go do Prokuratury Okręgowej. Jego następczyni, Anita Dąbrowa-Derda 26 maja umorzyła dochodzenie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez urzędników z Wołczyna, nie dopatrując się nieprawidłowości w ich działaniu.

17 czerwca Prokuratura Rejonowa w Kluczborku umorzyła także śledztwo w sprawie podpalenia domu Adama Ulbrycha z powodu niewykrycia sprawcy.

Na początku stycznia tego roku zaczęło dochodzić do chuligańskich wycinek. Tym razem sprawcy nie wywozili drzew ciężarówkami i nie zasypywali koparkami korzeni, tylko urządzili pokazówkę. Ścinali drzewa rosnące na ziemi Adama Ulbrycha, firmy Promex, gminy Wołczyn i Agencji Nieruchomości Rolnych. Powalone pnie zostawiali na miejscu. W Komorznie obok domu Adama Ulbrycha najpierw ścięli 20 drzew, a na drugi dzień wrócili, żeby ściąć jeszcze jedno. Nie zdołano zatrzymać sprawców , mimo iż wcześniej w tym miejscu spalono dom ekologa, a policja miała tam po podpaleniu swoje kamery.

- To było działanie na pokaz: jak daleko można obnażyć bezczynność i bezradność państwa - komentuje Adam Ulbrych.

Ekolog z Komorzna całą zimę spędził poza domem, ponieważ dostawał SMS-y z pogróżkami, że zostanie wykończony, jeśli się nie wyniesie. Policja ustaliła, że SMS-y wysyłano z telefonu należącego do 35-letniego Daniela R. z Rożnowa. Świadkowie twierdzą, że pomagał on w wycince drzew, ale jest najemnikiem, działa na zlecenie.

Burmistrz Wołczyna zgłosił na policji, że zastraszani są również jego urzędnicy. Kiedy byli na oględzinach nielegalnej wycinku drzew, rozpędzony samochód jechał wprost w nich, tak że musieli uciekać z drogi. Później samochód zatrzymał się, a kierowca zwyzywał ich. Policja znowu nie zdołała ustalić sprawcy a śledztwo umorzono.

Jeszcze w styczniu 2015 komendant policji w Kluczborku mł. insp. Wojciech Augustynek mówił „nto”, że chociaż policjanci jeżdżą z urzędnikami w teren na oględziny, to nielegalna wycinka drzew nie jest przestępstwem.

Dopiero po kolejnych tekstach gazety do wyjaśnienia sprawy dzikich wycinek, podpaleń i zastraszania świadków na początku roku powołano dwie grupy: specjalną dochodzeniowo-śledczą w Kluczborku oraz grupę policjantów Wydziału Kryminalnego w Opolu.

Minęło kilka miesięcy pracy obu grup śledczych, a ich szefowie zdążyli już odejść na emerytury:_najpierw mł. insp. Bogdan Rybczyński, szef wydziału kryminalnego w KWP w Opolu, a w ubiegłym miesiącu w jego ślady poszedł asp. sztab. Roman Woźniak, szef kryminalnych z Kluczborka.

Świadkowie mają już dość

Mieszkający w Kluczborku, czyli w tym samym powiecie, wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy (PSL) dopiero po naszym telefonie porozmawiał z komendantem głównym policji i kierownictwem opolskiej policji, tłumacząc, że on w resorcie zajmuje się strażą pożarną.

Wiceminister z Kluczborka poinformował, że rozmowa z szefami opolskiej policji uspokoiła go, że winni zostaną wkrótce ukarani.

- Jestem przekonany, że sprawa znajdzie swój szczęśliwy finał i bandyci zostaną złapani - mówi Stanisław Rakoczy.

Świadkowie takie przekonania nie mają, dlatego szefowie Promexu, spółki rolnej z Rożnowa, publicznie przeprosili sprawców i pokornie poprosili, żeby więcej ich nie podpalali. Nieznani sprawcy majątek spółki podpalali czterokrotnie. Straty wynoszą ponad milion złotych. „Promex” jest na skraju upadku.

- Ja sprawców wycinek i podpaleń nie zamierzam przepraszać, ale największe pretensje mam do urzędników z Wołczyna, którzy swoją bezczynnością dali na to przyzwolenie. Jeśli mówię nieprawdę, to niech burmistrz z wiceburmistrzem pozwą mnie do sądu - mówi Adam Ulbrych. - To ja składałem zawiadomienia, a gmina nie robiła nic. To ja się naraziłem, spalono mi dom. Gmina rozpoczęła postępowanie dopiero wtedy, gdy wycięto prawie wszystkie drzewa i nie ma po nich śladu.

Gmina Wołczyn nałożyła na „słupa” Stanisława J. dwie kary administracyjne: 959 tys. zł za wycięcie 45 drzew w Komorznie oraz zawieszoną na trzy lata karę w wysokości 3,675 mln zł za zniszczenie korzeni 6 dębów w Rożnowie.

- Czyli najpierw burmistrz pozwolił wyciąć 11 dębów, bo uschły po podkopaniu korzeni, a potem wymierzył karę za 6 dębów, bo też uschły po podkopaniu korzeni. Przecież to kpiny! - oburza się Adam Ulbrych.

Za nielegalną wycinkę Sąd Rejonowy w Kluczborku skazał Stanisława J. na karę grzywny w wysokości 5 tysięcy zł i nakazał odtworzenie lasu. Przepisy mówią także o przepadku pozyskanego bezprawnie drewna. Wyrok na razie jest jednak nieprawomocny, adwokat dostał już uzasadnienie i złoży zapewne apelację.

Oprócz lasu w Rożnowie zniknęło także kilkadziesiąt dębów. Wycięto je, korzenie zasypano koparkami.

- Według moich szacunków było tam 65 dębów. Na dodatek trzy ogromne drzewa wycięto na naszym polu - mówi Wiesław Walczak. - Płakałem, kiedy ścinano i wywożono te dęby, wezwaliśmy policję, ale policjanci nie wstrzymali wycinki, tylko sporządzili notatkę służbową.

Pracownicy, którzy prowadzili ścinkę, pokazali pozwolenie. Gmina Wołczyn prawdopodobnie dała zgodę na wycięcie drzew rosnących na sąsiedniej działce. Śledztwo w tej sprawie trwa.

Za wycięcie kilkudziesięciu dębów w Rożnowie gmina Wołczyn nie nałożyła kary, mimo iż biegły dr Michał Śliwiński zaznaczył je w ekspertyzie sporządzonej dla urzędu miejskiego. Jak tłumaczą urzędnicy, po drzewach nie został żaden ślad, więc nie ma dowodów.

Tylko że Ustawa o ochronie przyrody mówi wyraźnie, że jeśli podczas nielegalnej wycinki wykarczowano pień , dane do wyliczenia administracyjnej kary ustala się na podstawie informacji zebranych w toku postępowania administracyjnego, powiększając kwotę o 50 procent!

Wysłaliśmy do Wołczyna pytania w tej sprawie. Od 22 czerwca burmistrz Jan Leszek Wiącek nie znalazł czasu na odpowiedź.

Adam Ulbrych 8 stycznia po spaleniu domu i groźbach pozbawienia życia pojechał do wojewody opolskiego i chciał oddać dowód osobisty w akcie protestu, że państwo nie jest w stanie zagwarantować mu bezpieczeństwa. Wojewoda Ryszard Wilczyński po tej skardze obiecał interwencję. Zwrócił się do burmistrza Wołczyna i Komendanta Wojewódzkiego Policji w Opolu, którzy poinformowali go, że prowadzą postępowania w tej sprawie.

Poseł Łukasz Tusk (PO) powiedział w rozmowie z „NTO”:

- Wszyscy wiedzą, kto za tym stoi. Wszyscy, tylko nie prokuratura i policja, które nie mogą ustalić winnych wycinki drzew i podpaleń pod Wołczynem. Właściciel fabryki mebli nigdy nie kupował sam żadnego gruntu, tylko na tzw. słupy, czyli podstawionych ludzi. Pracowałem w Agencji Nieruchomości Rolnych i wiem, jak odbywały się przetargi, Słyszałem, że „słupy” również są zastraszane.

Sąd Rejonowy w Kluczborku uznał rolnika Stanisława J. spod Kępna , właściciela gruntów w Rożnowie, winnym wycinki rosnącego na nich prawie półhektarowego lasu .To pierwszy sądowy wyrok w sprawie masowej nielegalnej wycinki drzew w gminie Wołczyn. Sprawa dotyczy jednego z wątków: wycinki lasu rosnącego na polach w Rożnowie. Śledczy ustalili, że na polu należącym do Stanisława J. wycięto las o powierzchni 0,438 hektara.Proces sądowy w sprawie tej wycinki trwał krótko. Pierwsze posiedzenie sądu w maju nie odbyło się, ponieważ adwokat obwinionego przysłał zwolnienie lekarskie 70-letniego Stanisława J. Na drugim posiedzeniu w lipcu sąd wydał wyrok. Wniosek policji o ukaranie Stanisława J. oparto na artykułach 158 i 160 Kodeksu wykroczeń, czyli za bezprawne pozyskiwanie drewna z lasu przez właściciela oraz za zmianę lasu na uprawę rolną bez wymaganego zezwolenia. Sąd Rejonowy w Kluczborku wymierzył Stanisławowi J.  karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych.  Była to maksymalna kara. Właściciela gruntów zobowiązano także przywrócenia działki do stanu poprzedniego. Ponadto obwiniony został obciążony kosztami postępowania sądowego.Wyrok jest nieprawomocny. Adwokat ukaranego złożył apelację.

Afera dębowa. 15 najważniejszych wydarzeń [zdjęcia, wideo]

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska