Jak pan Michał z Kędzierzyna-Koźla walczy z MOPS-em

Daniel Polak
- Moje kłopoty zaczęły się od tego, że złożyłem donos na jednego z pracowników MOPS - przyznaje Michał Błaszko.
- Moje kłopoty zaczęły się od tego, że złożyłem donos na jednego z pracowników MOPS - przyznaje Michał Błaszko. Daniel Polak
Co powinien robić miejski ośrodek pomocy społecznej? Pomagać biednym. A co, jeśli biedny, mimo opieki, jest niezadowolony? Wtedy MOPS musi się tłumaczyć przed prokuraturą i sądami.

Bohaterem opowieści jest Michał Błaszko, rocznik 1938. Urodzony na Kresach, skąd po wojnie trafił do Kędzierzyna-Koźla. Trochę pracował, m.in. w górnictwie, ale nie na tyle długo, by mieć prawo do emerytury. Dlatego od blisko czterdziestu lat korzysta z opieki społecznej. Jest jej najstarszym petentem w Kędzierzynie-Koźlu.

- Za komuny to nie było jeszcze gminnych ośrodków pomocy - kiwa palcem pan Michał. - Wtedy działały takie specjalne placówki przy służbie zdrowia, co to ludziom biednym z głodu nie pozwalały umrzeć.
I dodaje, że w czasach PRL-u to chyba lepsza ta opieka była. Dlatego Błaszko od mniej więcej 10 lat wojuje z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kędzierzynie-Koźlu. W walce z obecnymi pracownikami MOPS-u sprzymierzeńcami pana Michała są... byli pracownicy tej instytucji. Ot, polskie piekiełko.

Oko przymykali, to perfumy dostawali

- Zaczęło się od tego, że złożyłem kiedyś donos na jednego z pracowników ośrodka - wyjaśnia Błaszko. - Chodziło o to, że zasiłki wypłacane były osobom zameldowanym co prawda w Kędzierzynie-Koźlu, ale pracującym za granicą. Pracownicy socjalni mieli pilnować, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Ale w zamian za jakieś prezenty, np. perfumy z zagranicy, przymykali na to oko. Powiedziałem o jednej osobie, która tak robi. I podpadłem.

To było mniej więcej 10 lat temu. Osoby, które nadzorowały wówczas MOPS, są już od dawna na emeryturze. Błaszko przekonuje, że od tego czasu znalazł się na celowniku osób rządzących tą instytucją.

Wtedy też poznał w ośrodku Elżbietę Kłosińską, zatrudnioną tam jako psycholog. Zdaniem Kłosińskiej, atmosfera pracy w placówce daleka była od idealnej.

- Ktoś zaczął rozpuszczać plotki, że ja i pan Błaszko jesteśmy kochankami - oburza się pani Elżbieta. - I ta plotka zaczęła nabierać coraz większych kształtów. Kiedyś pan Michał nie pojawiał się dłuższy czas w naszym ośrodku. Poszłam więc do szefowej i powiedziałam, żeby wysłać do jego domu pracownika socjalnego. A ona mi powiedziała, żebym sama do niego poszła, bo przecież jesteśmy parą!

Oskarżenie o romans z podopiecznym było dla Kłosińskiej bolesnym ciosem. Zresztą przy wielu różnych sprawach nie było jej po drodze z szefostwem MOPS-u. Dlatego zrezygnowała z etatu i odeszła na emeryturę. Chciała jednak wrócić do pracy na umowę-zlecenie. Już bez takich zobowiązań, jak kiedyś, ale wciąż pracować na rzecz najbiedniejszych mieszkańców. Nie została jednak przyjęta, bo dyrekcja zakwestionowała jej uprawnienia i stwierdziła, że nie może być dalej psychologiem. Od tego czasu towarzyszy panu Błaszce w jego wojnie z gminnym ośrodkiem pomocy.

W MOPS-ie teczka pana Michała to opasłe tomisko ważące dobrych parę kilogramów. Podziękowań bynajmniej tam nie ma. Spora część dokumentów to skargi, pisma sądowe i prokuratorskie. Te bardziej błahe sprawy, z jakimi podopieczny MOPS-u zwracał się do tej instytucji, to zażalenia na zaniżanie wysokości zasiłków.

Spór o zaniżanie zasiłków

Kłosińska, w tonie adwokata Błaszki: - Bo to jest tak, że pracownik socjalny, widząc na miejscu, jaka jest sytuacja klienta opieki, wnioskuje o konkretną kwotę zasiłku. A dyrektor może ją potem zmienić. Z tego, co opowiada pan Błaszko, w jego przypadku są one zmniejszane. I to jest skandal!
Poważniejsze zarzuty dotyczą fałszowania dokumentów.

- Prokuratura zwracała się do nas z prośbą, aby przekazać im jakieś dokumenty. Ale nie wiem, co niby mielibyśmy fałszować - rozkłada ręce Teresa Koczubik, od trzech lat szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Pan Michał podpowiada pani dyrektor: - Pracownicy ośrodka pomocy, którzy przychodzili zrobić u mnie np. wywiad środowiskowy, podsuwali mi do podpisania puste protokoły. Ja i inni klienci opieki podpisywaliśmy je w różnych okolicznościach. Być może wpisywano tam fikcyjne dane i na tej podstawie zaniżano nam kwoty zasiłków?

Jedna sprawa prokuratorsko-sądowa goni drugą. Obie strony już niebawem spotkają się przed sądem, aby rozstrzygnąć, czy pan Błaszko powinien zostać siłą umieszczony w zamkniętym domu pomocy społecznej.

Błaszko: - Chcą mnie pozbawić mieszkania i pozbyć się, zamykając w jakimś ośrodku. To zemsta za to, że ujawniam nieprawidłowości.

MOPS twierdzi, że chce go tam umieścić dla jego dobra. - Kiedy zimą tego roku zgłaszaliśmy taki wniosek, pan Błaszko był poważnie chory, leżał w łóżku, groziła mu nawet amputacja nogi. Dla jego bezpieczeństwa chcielibyśmy, aby był pod stałą opieką - mówi Teresa Koczubik. - Że to niby jakaś zemsta? Nigdy w życiu. Tu chodzi o jego dobro.

Psycholog mógłby się chociaż przedstawić

Ośrodek chciał mieć podkładkę, że decyzja o umieszczeniu 73-latka w zamkniętym ośrodku jest słuszna. Wysłał do niego biegłego psychologa. Miał on stwierdzić, jaka jest kondycja psychiczna starszego człowieka. Biegły uznał co prawda, że nie jest on upośledzony, co - jak mówi pan Michał - niektórzy chcieli udowodnić. Ale wskazał, że kontakt z nim jest utrudniony i faktycznie powinien zostać objęty całodobową opieką.

- A skąd ja miałem wiedzieć, że to jest jakiś biegły? Jakbym wiedział, to bym się inaczej zachowywał. Faktycznie, byłem trochę zdenerwowany i może dlatego on potem wyciągnął takie wnioski? - pan Michał przekonuje, że z jego zdrowiem psychicznym wszystko jest w porządku.

Katarzyna Weklicz, pracownik socjalny, która jest osobiście odpowiedzialna za opiekę nad mężczyzną, tłumaczy, że pomimo napiętej od lat sytuacji i tak udało mu się wiele pomóc.

- Zimą przywróciliśmy mu dostawy gazu i energii, które zostały wstrzymane, ponieważ pan Michał nie płacił rachunków - opowiada Katarzyna Weklicz. - Tymczasem tu takie gromy na nas spadają…
Ale i na panią Katarzynę pan Błaszko wysłał skargę, podobnie zresztą, jak na sześciu bądź siedmiu (w samym MOPS-ie już dokładnie nie pamiętają) pracowników, którzy opiekowali się nim wcześniej.
- Zachowują się niegrzecznie, jakby łaskę robili - żali się Błaszko. - Jeden z nich położył 100 złotych na stole i powiedział, że jak nie zgodzę się na tyle, to je zabierze i nic nie będę miał. Tak ma się zachowywać opieka społeczna?

Ja tam nikogo nie podpuszczam

Elżbietę Kłosińską wprost zapytaliśmy, czy nie podpuszcza Błaszki, próbując tym samym utrzeć nosa ośrodkowi, który nie chciał korzystać z jej usług. Zarzeka się, że to nieprawda. - Panu Błaszcze trzeba pomóc, a jak my tego nie zrobimy, to MOPS na pewno też nie - mówi.

Tymczasem w Kędzierzynie-Koźlu zasada jest taka, że im ktoś bardziej skłócony jest z MOPS-em, tym chętniej pomaga panu Błaszce. Urszula Goliat straciła kilka lat temu pracę w ośrodku i od tego czasu ciąga dyrekcję tej placówki po sądach. I tak, gdy pani Goliat miała w sądzie rozprawę dotyczącą rzekomego mobbingu, jakiego miała paść ofiarą w byłej pracy, świadkiem był pan Błaszko. Teraz ona będzie świadkiem na rozprawie, w której pan Michał będzie przekonywał sąd, że ośrodek pomocy znęca się nad nim, próbując siłą umieścić w zamkniętej placówce.

Jego stronę trzyma też Ryszard Masalski, który dał się poznać jako charyzmatyczny i kontrowersyjny radny gminy Kędzierzyn-Koźle w minionej kadencji. Zasłynął m. in. nieustanną wojną z MOPS-em i kontrolami, jakie tam przeprowadzał, będąc szefem komisji rewizyjnej rady miasta. Wyborcy uznali co prawda, że taki model pracy samorządowca do niczego dobrego nie doprowadzi i nie powierzyli mu mandatu radnego w tej kadencji, ale wojny Masalskiego z ośrodkiem to nie zakończyło. Także i on wybiera się do sądu, aby świadczyć za panem Błaszką.

- W MOPS-ie od lat dochodzi do nieprawidłowości i trzeba z tym skończyć. A pan Błaszko jest ofiarą - podkreśla Ryszard Masalski.

Dyrektor Koczubik przyznaje, że zamiast chodzić po sądach i korespondować z prokuraturą, wolałaby się skupić na pracy z potrzebującymi. - No, ale jak oni tak nas atakują... - rozkłada ręce Teresa Koczubik. Zaprzecza, że sama dała się wciągnąć w zupełnie niepotrzebną wojenkę. Choć przyznaje, że zamiast umieszczać pana Błaszkę w zamkniętej placówce, jest skłonna teraz dać mu tzw. mieszkanie chronione, w którym nie dość, że nie będzie musiał płacić czynszu, to jeszcze na każde jego wezwanie będzie pielęgniarka.

Kilka dni temu na forum nto ukazał się taki wpis: "Ostatnio martwię się, czy czeka mnie karne zesłanie do domu starców? MOPS założył sprawę do sądu o umieszczenie mnie w domu starców bez mojej zgody i wbrew mojej woli. Czy to będzie dla społeczeństwa taniej niż ten zasiłek 100 złotych, jaki dostaję na przeżycie miesiąca?

Czy dlatego, że jestem biedny, muszę stracić mieszkanie? Michał Błaszko."
- Pozwoliliśmy mu skorzystać z naszego komputera - Elżbieta Kłosińska odpowiada na pytanie, skąd się wziął w internecie wpis starszego człowieka.

Pan Błaszko nie rozumie, co do niego mówimy, gdy opowiadamy o internetowym forum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska