Jarosław S. sieje terror w Strzelcach Opolskich

Redakcja
Jarosław S. jest bardzo dobrze zbudowany. Nic dziwnego, że ludzie się go boją.
Jarosław S. jest bardzo dobrze zbudowany. Nic dziwnego, że ludzie się go boją.
Wyzywa w centrum miasta mieszkańców i grozi że wszystkich zabije. Wiele osób się go boi, bo 26-latek jest dobrze zbudowany.

Jarosław S. pierwszy raz dał o sobie znać miesiąc temu. Chodził po mieście z nożem i "ćwiczył" wschodnie sztuki walki. Mówił o sobie, że jest "strzeleckim nindżą". Kręcił się w centrum i w okolicy ul. Toszeckiej. Tylko jednego dnia policjanci odebrali w tej sprawie dziewięć telefonów od zaniepokojonych ludzi.

- Mieszkańcy zgłosili, że widzieli na ulicy mężczyznę, który rzucał wyzwiskami pod adresem przechodniów - mówi kom. Jolanta Dec, ze strzeleckiej prewencji. - Wysłaliśmy w to miejsce policjantów.

Jarosława S. musiało obezwładniać ośmiu funkcjonariuszy. Do furiata przyjechała także karetka pogotowia. Lekarz orzekł, że 26-latek powinien trafić czasowo do Szpitala Psychiatrycznego w Toszku, ale ekipa karetki odmówiła jego przewiezienia. Ostatecznie zrobili to policjanci. Jarosław S. przebywał tam 10 dni. W międzyczasie zdemolował część szpitalnego oddziału. Na nic zdały się pasy, którymi był przywiązany.

- Mogę tylko potwierdzić, że taki incydent miał u nas miejsce - przyznaje Anna Rusyk, dyrektor szpitala.

Po powrocie do Strzelec Opolskich Jarosław S. znów zaczął zaczepiać ludzi na ulicach. Wszedł do sklepu komputerowego przy ul. Ks. Wajdy i zaczął wyganiać z niego klientów. Jednego z nich, który uciekł na zewnątrz, gonił jeszcze po ulicy.

W Nowy Rok przyszedł natomiast do kościoła na wieczorną mszę. Stanął między ludźmi i zaczął krzyczeć, że to on urodził się dwa tysiące lat temu. Że ludzie powinni w niego wierzyć, bo on jest prawdziwy. Używał przy tym takich przekleństw, że starsze osoby zakrywały uszy. Z kościoła wyprowadziło go trzech mężczyzn, którzy byli na mszy.

- Wydaje mi się, że czuć było od niego rozpuszczalnik - mówi świadek incydentu, który woli zachować anonimowość. - Takich ludzi powinno się leczyć, zanim zrobią komuś krzywdę.

Z powodu Jarosława S. policjanci jeżdżą na interwencję po kilka razy w tygodniu.

26-latek miał kiedyś problemy z prawem. Siedział w więzieniu za napaść na policjanta. Latem ub. roku wyszedł warunkowo na wolność. Przez jakiś czas pracował w Holandii. Miał mieć dozór kuratorski, ale został z niego zwolniony.

- Stało się tak ponieważ Jarosław S. wyjechał za granicę, a tam nasi kuratorzy nie działają - mówi Kazimierz Bartmański, przewodniczący wydziału penitencjarnego w sądzie okręgowym w Opolu. - Mężczyzna nie naruszał wcześniej porządku publicznego.
Jak poinformował sędzia Bartmański, w sprawie Jarosława S. zaplanowano już rozprawę. Sąd zdecyduje, czy Jarosław S. pozostanie na wolności, czy wróci do więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska