Wykrywacz kłamstw. Kogo dziś się nim sprawdza?

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Wykrywacz kłamstw
Wykrywacz kłamstw
Ta mała skrzynka (przypomina stary magnetofon) pomaga nie tylko w typowaniu przestępców. Coraz częściej pracodawcy sprawdzają nim prawdomówność przyszłych pracowników, a podejrzewający zdradę małżonkowie swoje drugie połówki.

Czasami wystarczy podejrzanemu tylko powiedzieć o możliwości zbadania go wariografem, żeby przyznał się do winy. Wariograf pomógł w wykryciu zabójczyni 17-latki z Raszowej koło Krapkowic.

Urządzenie nazywane jest potocznie wykrywaczem kłamstw.
- Ale to nie jest wykrywacz kłamstw - zastrzega Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Pokazuje jedynie, jak badany reaguje na zadawane pytania, analizuje fizjologiczne reakcje jego organizmu, które są wykładnią emocji. Ale nie przesądza o tym, czy mówi prawdę, czy coś ukrywa.

Wioletta W. się nie zgodziła
Urządzenie okazywało się pomocne przy rozwikłaniu spraw kryminalnych na Opolszczyźnie, między innymi śmierci młodej dziewczyny, której ciało znaleziono za Raszową w powiecie krapkowickim. 17-letnia Małgorzata F. leżała w skibie po pługu, półnaga, przysypana ziemią. Na początku wiadomo było tyle, że w sobotę, Małgosia wybrała się na dyskotekę do Krośnicy. Pojechała tam ze swoim chłopakiem i ich kolegą. Do Raszowej wrócili koło 2 w nocy. Gosię odwiózł kolega. Jej chłopaka po drodze wysadzili w Spóroku. Małgorzata do domu jednak nie poszła. Razem z jedną z sióstr postanowiła przenocować u koleżanki.

- Jeszcze o 6 rano gadałyśmy z siostrą Gosi. Spałyśmy razem, a Gosia w pokoju obok. Kiedy się obudziłyśmy koło 10, już jej nie było. Myślałyśmy, że poszła po papierosy - zeznawała dwa dni później 19-letnia wtedy Wioletta W., dziewczyna, u której spały siostry.
Ruszyła machina śledcza. Policjanci przesłuchiwali świadków, przeszukali dom, w którym 17-latka miała spędzić ostatnią noc w życiu. To właśnie w nim znaleźli ukrytą w skarpecie i wetkniętą do pufy biżuterię i spinki do włosów należące do Małgorzaty. Wioletta W. stwierdziła, że znalazła biżuterię w łazience, gdzie Małgorzata się przebierała. Odłożyła ją na półkę, a jak się dowiedziała, że koleżanka nie żyje, to spanikowała i schowała błyskotki w pufie. Śledztwo utknęło, i to aż na cztery lata. W tym czasie przeprowadzono wiele badań, analiz, zaangażowano armię specjalistów: psychologów, psychiatrów, medyków, biegłych od badań fizykochemicznych, a nawet gleboznawców, którzy porównywali próbki ziemi z ciała denatki. W końcu śledczy zdecydowali się na użycie wariografu. By odtworzyć wydarzenia z tragicznej nocy, zarządzili przesłuchania pięciu osób, z którymi Gosia bawiła się feralnego wieczoru.

- Jej trzej koledzy oraz siostra zgodzili się na badania, tylko Wioletta W., nie wyraziła takiej woli - wspomina prokurator Lidia Sieradzka, która również pracowała nad tą sprawą.
M.in. to dało śledczym do myślenia. Dziewczynę zatrzymano na początku 2005 roku. Pod ciężarem dowodów przyznała się do zabójstwa. Upierała się jednak, że było nieumyślne. Sąd nie dał jej jednak wiary. Na podstawie analiz stwierdzono, że Wioletta W. najpierw udusiła Małgorzatę F. apaszką, potem zwłoki przeciągnęła do garażu, następnie owinęła ofiarę kocem, wsiadła na skuter, przerzuciła ciało przez kolana i wywiozła ją w pola. Wioletta W. usłyszała wyrok 12 lat więzienia.

Sprawa Madzi z Sosnowca
Wariograf pojawił się też w sprawie zaginięcia w lutym tego roku półrocznej Madzi z Sosnowca. Śledczy chcieli przebadać nim mamę dziewczynki, która twierdziła, że została napadnięta, uderzona w głowę, a gdy straciła przytomność, sprawcy porwali jej dziecko. Kobieta jednak odmówiła. To wzbudziło podejrzenia policji oraz zaangażowanego w sprawę detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Według detektywa kobieta przyznała później, że sprawdzała w internecie, jak oszukać wariograf. Ekipa Rutkowskiego miała to potwierdzić, śledząc adres IP jej komputera, który wykazał, że odwiedza strony internetowe. Na końcu okazało się, że dziewczynka nie żyje, bo wypadła matce z rąk, a ta potem ukryła zwłoki.

Polska to nie Hollywood
Wariograf albo jak kto jeszcze woli poligraf najczęstsze zastosowanie ma w kryminalistyce. Pierwsze badanie przeprowadził 2 lutego 1935 roku w Portage w Wisconsin w USA jego wynalazca, detektyw Leonard Keeler. Przeciętnemu zjadaczowi chleba to niemal legendarne już urządzenie kojarzy się przede wszystkim z amerykańskimi kryminałami. To za jego pomocą w hollywoodzkich produkcjach udowadnia się winy przestępcom, szpiegom, czy terrorystom. Polska rzeczywistość widziana z perspektywy wariografu jest diametralnie inna.

- Według naszego prawa urządzenie nie może być stosowane podczas przesłuchań - wyjaśnia prokurator Sieradzka. - Kodeks postępowania karnego mówi jasno. Niedopuszczalne jest wpływanie na wypowiedzi przesłuchiwanego m.in. za pomocą technicznych środków ingerujących w ludzką psychikę. Do tego zalicza się wariograf.
Kiedy więc używa się poligarfu? Badania mogą prowadzić tylko i wyłącznie biegli z zakresu kryminalistyki. Prokuratorzy, policjanci i sędziowie takiego prawa nie mają. Do wariografu podłączone mogą być tylko te osoby, które nie usłyszały jeszcze zarzutów i... wyrażą na to zgodę.

- A sam wynik z takiego badania nie jest dowodem dla sądu do przypisania oskarżonemu winy - zastrzega sędzia Waldemar Krawczyk z wydziału karnego Sądu Okręgowego w Opolu. - Musi być poparty innymi, mocnymi, dowodami.

Ale mimo tych wszystkich przeszkód, "maszynka" wynaleziona przez Leonarda Keelera pomaga polskim śledczym w rozwikływaniu kryminalnych zagadek.

- Przede wszystkim pomaga w zacieśnianiu kręgu podejrzanych - wyjaśnia jeden z policjantów wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Po takim badaniu możemy stwierdzić, czy osoba ta miała jakiś związek ze sprawą, albo przynajmniej, czy wie coś o niej. A to już dużo, jeśli nie ma innych dowodów czy poszlak.
Wbrew pozorom nawet zapis mówiący o tym, że osoba poddawana badaniu wariografem musi się na to zgodzić, ma swoje zalety.

- Ktoś, kto nie ma nic do ukrycia, zgadza się bez mrugnięcia okiem - dodaje Lidia Sieradzka. - Jeśli takiej woli nie wyraża, jest to dla nas sygnał, że może być sprawcą przestępstwa.

Ale to tylko sygnał i trzeba szukać innych dowodów.
- Fakt, że ktoś odmówił poddania się takiemu badaniu, nie może być w procesie rozpatrywany na jego niekorzyść - mówi sędzia Waldemar Krawczyk. - Podejrzewany ma bowiem prawo wyboru. Może, ale nie musi się zgodzić na wariograf.

Jak to wygląda?
Badanie poligraficzne, czyli wariografem, polega na zadawaniu pytań, na które badany odpowiada "tak" lub "nie". Biegły zadaje trzy rodzaje pytań: obojętne, kontrolne i krytyczne. Pierwsze nie mają żadnego związku ze sprawą, np. "czy świeci teraz słońce?". Drugie, tzw. kontrolne, zawierają informację prawdziwą lub fałszywą, ale nadal nie są związane ze sprawą i mogą brzmieć np. "czy pan nazywa się Nowak". Dopiero na końcu biegły pyta o meritum. Np. podczas badania wariografem siostry zamordowanej 17-latki z Raszowej pytał m.in.:
- Czy to ty zabiłaś Gośkę?
- Czy widziałaś wynoszenie ciała Gośki?
- Czy wiesz, co się stało z jej odzieżą?
Inny badany w tej sprawie - Michał F., odpowiadał m.in. na pytania:
- Czy wiesz, jakim przedmiotem posługiwał się sprawca?
- Czy to ty pozbawiłeś życia Gośkę?
- Czy brałeś udział w bójce?

Wariograf rejestruje oddech, przewodnictwo elektryczne skóry, ciśnienie krwi. W związku z tym do ciała przyczepia się specjalne czujniki rejestrujące te parametry, które wykreślane są potem przez specjalne pisaki na papierowej taśmie, w podobny sposób jak w badaniu EKG. Ale uwaga. Nawet podczas badania osób, które nie są sprawcami przestępstwa, mogą wyjść parametry wskazujące na to, że mają coś z tym wspólnego. Tak było m.in. podczas przesłuchania siostry zamordowanej nastolatki. U dziewczyny stwierdzono wzrost przewodnictwa elektrycznego skóry, ciśnienia krwi, spłycenie oddechu.

- Ale jest mało prawdopodobne, żeby zabiła - napisał w opinii prof. Ryszard Jaworski z katedry kryminalistyki Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. - Jej reakcja może być związana z tym, że była rodzinnie powiązana z ofiarą.

Rekrutacja z wariografem
Ale wariograf to nie tylko domena kryminalistyki. Coraz częściej stosują go szefowie korporacji i dużych przedsiębiorstw podczas rekrutacji pracowników czy weryfikacji kadry. Powstało nawet kilka firm, które oferują takie usługi.

- Badania wariograficzne w polskich firmach budziły jeszcze kilka lat temu wiele kontrowersji. Przedsiębiorcy widzą jednak, że są skuteczne i coraz częściej korzystają z nich - wyjaśnia Dariusz Pietraszewski z portalu www.strefaprawdy.pl. - Mało kto wie, że w USA wykonuje się ich około 300 000 rocznie.

Jak mówi Pietraszewski, główne cele badań wariograficznych w pracy z kadrami to przede wszystkim ustalenie uczciwości i lojalności pracownika.

- Sprawdzamy, czy okradł kiedyś pracodawcę, uprawiał szpiegostwo handlowo-przemysłowe, sabotaż gospodarczy, przekazywał poufne dane konkurencji - wylicza Pietraszewski. - Ale to też sposób na odbudowanie zaufania w firmie przez eliminację wzajemnej nieufności.
Za pomocą wariografu eliminuje się również ryzyko związane z niewłaściwym doborem pracowników.

- Możemy sprawdzić np., czy dane napisane w CV przez kandydata do pracy są prawdziwe - mówi Dariusz Pietraszewski.

Wstępną analizę badań wariograficznych firma przedstawia bezpośrednio po badaniu, a w ciągu 48 godzin powstaje pisemny raport w języku polskim lub angielskim.
Polskie prawo nie zakazuje tego typu praktyk. Na badanie wykrywaczem kłamstw musi się jednak zgodzić pracownik, powinien znać cel badania i na czym będzie polegało. Pytania nie mogą "zahaczać" o sferę prywatną. Jednak wątpliwości w tej kwestii ma Generalny Inspektor Danych Osobowych. Zaapelował on nawet do ministerstwa pracy i parlamentu o całkowity zakaz poddawania pracowników badaniom wariografem. Według inspektora narusza to ich prywatność, co przekracza granice kompetencji pracodawcy.

Możesz sprawdzić swoją drugą połówkę
"Kiedy stracimy zaufanie do naszego partnera, mogą upłynąć lata, zanim znowu wprowadzimy nasz związek na właściwe tory, jeśli kiedykolwiek w ogóle nam się to uda. W wielu przypadkach, przez wiele lat, dusimy w sobie niepewność i bijemy się z własnymi myślami. Jeśli brakuje Ci pewności, a dowody nie są zbyt oczywiste, lub masz dosyć nieuzasadnionych podejrzeń, wariograf - powszechnie znany jako wykrywacz kłamstw - może okazać się jedynym skutecznym narzędziem w dochodzeniu do prawdy. Pomogliśmy już setkom ludzi - pozwól, że pomożemy też Tobie" - tak reklamuje te usługi www.strefaprawdy.pl. Na stronie można też przeczytać, że doświadczenie firmy w tego typu sprawach pozwala uniknąć błędu przy formowaniu pytań oraz ich interpretacji. Jak to wygląda w praniu? Badania mają dać odpowiedź na pytanie, czy jeden z partnerów miał jakiekolwiek stosunki seksualne z kimś innym. Inne pytania mogą dotyczyć aktywności takiej jak: spotkania, pocałunki, kontakty z "eks".

- Możemy też zweryfikować naszą wiedzę o przeszłości partnera - mówi Pietraszewski. - Czy był od czegoś uzależniony, czy ma dzieci, czy jest w innym związku, czy ma długi, choroby itp. - Ostatnio takie badanie robiliśmy kanadyjskim emerytom, którzy osiedlili się w Polsce. Okazało się, że są lojalni.

Cena badania wariograficznego każdorazowo ustalana jest indywidualnie. Uzależnione jest to m.in. od złożoności sprawy i ilości badań i waha się pomiędzy 300 a 1500 zł.

Naukowcy wciąż się spierają
Chociaż historia wariografu ma już prawie 80 lat, to do tej pory naukowcy spierają się o jego dokładność. Zwolennicy maszyny szacują ją na 70-90 procent. Przeciwnicy twierdzą, że wszystko zależy od sposobu zadawania pytań. Poza tym wariograf da się oszukać. Może to zrobić osoba potrafiąca kontrolować swój organizm, np. oddech, czy też sztucznie podwyższać tętno. Można to również próbować robić, przywołując nieprzyjemne wspomnienia, czy sprawiając sobie ból.

- Ale jest to bardzo trudne - wyjaśnia Dariusz Pietraszewski. - Trzeba pamiętać, że osoba badana cały czas jest przez biegłego, który zauważy, że coś jest nie tak.
Na wynik badania mogą mieć również wpływ takie czynniki jak: choroba badanego, np. nadciśnienie, ale również zażywanie leków psychotropowych i uspokajających czy narkotyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska