Rachmistrz jest jak spowiednik

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Opolanie płaczą im w rękaw, pomstują na władze, zwierzają się z intymnych problemów...

Wczoraj w większości opolskich komisji spisowych zakończył się pierwszy obchód - rachmistrzowie odwiedzili już wszystkie mieszkania i umówili się na główną wizytę. Z Polski dotarły sygnały, że rachmistrzowie nie wszędzie spotkali się z ciepłym przyjęciem, wielu nie wpuszczono do domów, jednego pogryzł nawet pies.

- Zdecydowana większość rachmistrzów jest bardzo mile i sympatycznie traktowana przez mieszkańców Opola - ocenia Jan Całka, zastępca gminnego komisarza spisowego w Opolu.- Mamy jednak lokatorów, którzy stwierdzili, że w ogóle nie poddadzą się procedurze spisowej.
Krystyna Piasecka zaliczyła ponad sto adresów w okolicach opolskiego Małego Rynku.
- Do trzech mieszkań się nie dostałam, bo sąsiedzi radzili mi, żeby się tam nawet nie zbliżać - mówi. - To były meliny w okolicy ul. Staromiejskiej. Byłam też w kilku mieszkaniach, których lokatorzy byli tak pijani, że nie bardzo byłam się w stanie z nimi umówić.
Pani Krystyna miała też inną przykrą przygodę.
- Trafił mi się podstarzały erotoman - mówi. - Wypytywał mnie, czy podczas spisu przyjdę do niego sama. Opowiedziałam, że tak i jeszcze dodałam, że nie muszę wchodzić do mieszkania. On wtedy odparł: nie, nie, jak najbardziej zapraszam do mieszkania i zaczął robić takie miny, dawać znaki, że się wystraszyłam.

Jan Całka radzi swoim rachmistrzom, aby w niepewnych sytuacjach zachowywać się ostrożnie.
- Czasem się zdarza, że osoby spisywane bywają agresywne - mówi. - Zgodnie z ustaleniami w zakresie bezpieczeństwa rachmistrz powinien się wtedy wycofać. Jeśli po ponowieniu próby nie uda się u tych ludzi dokonać spisu, dane o nich zaczerpniemy ze źródeł administracyjnych.
Małgorzata Raczyńska z Opola odwiedziła ponad 100 mieszkań i ma jak najlepsze wrażenia.
- Ludzie są bardzo uprzejmi, zapraszają na kawę, ciasteczko - mówi. - Podkreślam, że wpadam tylko na chwilę, bo właściwy spis startuje dopiero we wtorek. Ale wielu lokatorów, szczególnie starszych i samotnych, zatrzymywało mnie na dłużej. Oni mieli potrzebę wygadania się, wyżalenia. Niekiedy nawet płakali, opowiedzieli mi pół życia. Jedna pani żałowała na przykład, że nigdy nie urodziła dziecka, a na adopcję jest już za późno...
Izabela Woźniak, rachmistrz z Brzegu, też spotyka się z uprzejmością.
- Nie miałam żadnych problemów - mówi. - Jak odmawiam wejścia na kawę, to ludzie proponują mi przynajmniej skorzystanie z toalety, bo widzą, jak biegam od mieszkania do mieszkania.
Anna Kwiatkowska, 20-letnia mieszkanka wsi Gola pod Świerczowem, spisuje sąsiadów zza miedzy. We wsi bieda aż piszczy, ludzie uważają się za opuszczonych przez władzę, nie ma tam nawet sklepu spożywczego ("kiedyś był").

- Te wszystkie żale do mnie spływają - mówi Anna. - Ludzie skarżą mi się na wysoki podatek od ziemi, na niskie ceny skupu. Każą mi to wszystko zapisać i przekazać wyżej. Tłumaczę im, że nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje w Polsce, że nie mam nawet kontaktu z władzami, żeby im to wszystko przekazać.
Rachmistrzowie z gminy Walce są przyjmowani bardzo uprzejmie pod warunkiem, że zastaną kogoś w domu. A na śląskich wioskach nie jest to regułą.

- Mamy problem z pustymi domami, - których właściciele przebywają w Niemczech lub Holandii - mówi Joachim Kołodziejczyk, kierownik biura spisowego w Walcach. - Jeśli po kilkukrotnych próbach nie uda nam się dotrzeć do tych osób, spiszemy je jako nieobecnych.
Rachmistrzowie z miast zazdroszczą tym ze wsi, gdyż ci na ogół chodzą po znajomych (większość rachmistrzów mieszkających na wsi robi spis u siebie).
- Swojego psem nie poszczuję - śmieje się pan Gienek z Lubszy.
Beata Thomys, rachmistrz ze Straduni: - Spisuję swoją wieś, wszyscy mnie znają i mają do mnie zaufanie.
Małgorzata Raczyńska z Opola zauważa, że ludzie są czasem zbyt ufni.
- Nikt nie żąda okazania legitymacji, choć podtykam ją ludziom pod nos - mówi pani rachmistrz. - Lokatorzy tłumaczą, "bo pani tak dobrze z oczu patrzy..."
Anna Wawrzczak-Gazda z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu informuje, że do tej pory nikt na Opolszczyźnie nie próbował podszywać się pod rachmistrza.
- Jeśli ktoś nabierze podejrzeń, np. w związku z dziwnym zachowaniem ankietera, powinien nas natychmiast powiadomić - mówi rzecznik opolskiej policji.

Od 21 maja rachmistrzowie odwiedzą nas na dłużej, będą wtedy zadawać bardziej szczegółowe pytania, zainteresuje ich między innymi nasz stan posiadania.
- Z tego co zdążyłam zauważyć to zdecydowana większość opolan żyje bardzo skromnie - mówi Małgorzata Raczyńska. - To nie są wnętrza, jakie widać w popularnych serialach. Odwiedzam lokale w centrum Opola i widzę meble z lat 60. i 70. Ludzie starsi mówią, że chętnie dadzą się spisać, bo nie mają nic do ukrycia. Ich majątkiem jest emerytura...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska