Wszystko się zaczęło, gdy 3-latka postanowiła oglądać Disneya po niemiecku

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Aleksandra Popik naukę języków traktuje jako sposób na poznawanie świata, obcych kultur i ludzi.
Aleksandra Popik naukę języków traktuje jako sposób na poznawanie świata, obcych kultur i ludzi. Sławomir Mielnik
Nauczyciele mówią, że to misja niemożliwa. 16-letnia Ola Popik z III LO w Opolu została laureatką dwóch piekielnie trudnych olimpiad - języka angielskiego i niemieckiego. Miała tylko spróbować.

Ola jest po prostu wyjątkowym zjawiskiem - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor III LO w Opolu. - Ma wybitny talent językowy, ale jest też niezwykle pracowita i bardzo silnie zmotywowana.

Nie wystarczy sprawnie posługiwać się obcym językiem, by odnieść sukces na olimpiadzie. Trzeba znać historię, kulturę, sztukę i literaturę krajów danego obszaru językowego. Orientować się w ich życiu współczesnym, znać wydarzenia polityczne, gospodarcze i kulturalne.

Bibliografia do olimpiady anglistycznej liczyła w tym roku 39 pozycji opracowań. Oprócz tego uczestnicy musieli poznać osiem dzieł literackich, umieć je zanalizować, znać ich kontekst historyczno-literacki. Musieli też umieć swobodnie dyskutować, np. o konflikcie między katolikami i protestantami w Irlandii Północnej, roli Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej, początkach kolonizacji w Ameryce, współczesnych partiach politycznych itp.

Lista lektur pomocnych w przygotowaniu zagadnienia z nowszej (po roku 1933) historii, geografii i kultury niemieckiego obszaru językowego też liczy ponad 30 pozycji. Ale organizatorzy olimpiady podkreślają, że podane zakresy tematyczne mają charakter ramowy, zaledwie przybliżający tematykę.

Tworzą one punkt wyjścia do rozmowy, która przybiera często formę sporu, obrony własnych poglądów, analizy porównawczej z realiami polskimi itd. Jednocześnie zakłada się, że uczniowie mają wiedzę ogólną, śpiewająco odpowiedzą na pytania dotyczące np. porównania liczby mieszkańców Polski i Austrii czy naszych województw i szwajcarskich kantonów lub funkcji prezydenta w Polsce i Niemczech.

Sukces Oli jest imponujący z trzech powodów. Prawie nie zdarza się, by ktoś w jednym roku został laureatem dwóch olimpiad językowych. Bardzo rzadko udaje się zdobyć laury tak wcześnie i za pierwszym podejściem.

Ola jest uczennicą pierwszej klasy liceum, na dodatek o rok młodszą od kolegów w klasie. I trzecie - najważniejsze. Wieloletnie doświadczenie pokazuje, że laureatami olimpiad zostają zwykle uczniowie, którzy mają za sobą naukę w szkołach angielskich lub amerykańskich, spędzili dzieciństwo w tych krajach lub - jak w przypadku języka niemieckiego - wyssali go z mlekiem matki. Dlatego Opolszczyzna jest potęgą w tej olimpiadzie. W tym roku 8 na 15 najlepszych jej uczestników, w tym zwyciężczyni - Marta Gomolla z II LO w Opolu - pochodzi z naszego regionu.

Ola zajęła 2. miejsce w kraju w olimpiadzie języka angielskiego i 15. w olimpiadzie języka niemieckiego. Mieszka i uczy się w Polsce, nie ma niemieckiego pochodzenia.

Niemieckiego nauczyła się sama

Pewnego razu mama Oli czegoś szukała w domu. Zaglądała tu i tam, bezskutecznie. Córeczka przyglądała się i ni stąd, ni zowąd podpowiedziała, gdzie powinna zajrzeć.

Powiedziała to po niemiecku, pełnym zdaniem, poprawnie gramatycznie. Ola miała wtedy 3,5 roku i nigdy wcześniej nie uczyła się tego języka. To znaczy rodzicom tak się wydawało. Owszem, mama, germanistka, czasem zagadywała do niej w tym języku, ale Ola zawsze ją wtedy odpychała i protestowała, że mówi do niej "tak brzydko".

Język zaczął jej sam wchodzić do głowy, gdy w telewizji na niemieckim kanale znalazła ukochane filmy Disneya, które najpierw oglądała po polsku.

Rodzice myśleli, że 3-latkę interesują tylko obrazki, a ona chłonęła dialogi, przyswajała słówka, poznawała konstrukcje gramatyczne. Kiedy zaczynała naukę w gimnazjum - po raz pierwszy regularne lekcje tego języka - mówiła już płynnie.

Równolegle uczyła się języka angielskiego. Miała 4 lata, gdy mama zaprowadziła ją do szkoły pracującej metodą Helen Doron. Tam z językiem oswaja się już nawet niemowlęta. Dzieci poznają go przez zabawy, gry, piosenki. - Po prelekcji przedstawiającej tę metodę powiedziałam do mamy "zapiszcie mnie tu" - wspomina licealistka.

Chłonęła oba języki jak gąbka. Podobały się na równi - i melodyjny angielski, i brzmiący jak rozkaz niemiecki.
- Gdy dziecko traktuje przygodę z językiem jak dobrą zabawę, a opiekunowie umiejętnie je motywują i doceniają, wówczas szanse na sukces są największe - mówi Arkadiusz Jaworski, filolog i metodyk nauczania angielskiego, dyrektor Cambridge English w Europie Północnej.

Badania pokazują, że osoby, które zaczęły się uczyć języka obcego jako dzieci, uzyskują wyższy poziom zaawansowania w dorosłym życiu. Dziecko chłonie język obcy w sposób naturalny - nie musi się go uczyć tak, jak dorosły. Poza tym poznawanie innych kultur wpływa na jego ogólny rozwój. Fachowcy podkreślają, że warto wspólnie poznawać korzyści ze znajomości języka, traktować to jak rodzinną zabawę i miłą formę wspólnego spędzania czasu. A do nauki należy wykorzystywać różnorodne technologie, zarówno klasyczne, jak i nowoczesne.

Ponad połowa Polaków powyżej 14. roku życia nie rozstaje się ze smartfonem. Technologie mobilne z impetem wkroczyły do nauczania języków, specjaliści polecają gry i aktywności angażujące wszystkie zmysły dzieci (np. autoryzowane przez Cambridge English bezpłatne aplikacje Monkey Puzzles czy Funland).

U Oli świadomość, że dobrze jest znać obcą mowę, pojawiła się wtedy, gdy zaczęła się interesować muzyką, literaturą i sztuką krajów obu obszarów językowych. - Fajnie było przeczytać sobie bajkę braci Grimm w oryginale.

Kontakt z literaturą, stopniowo coraz ambitniejszą, pozwalał kształcić znajomość pisowni. - Nigdy nie miałam problemu z najbardziej nawet rozbudowanymi niemieckimi słowami. Przyglądałam się im może trochę dłużej i ogarniałam całość. Tak samo było z nauką czytania po polsku. Nie składałam liter, nie sylabizowałam - mówi Ola, która w ojczystym języku nauczyła się czytać, mając 3 lata.

W konkursie językowym - w szkole Helen Doron - pierwszy raz wzięła udział jako 10-latka. Oczywiście wygrała go.
- Nie tyle chodzi o rywalizację, co o doskonalenie umiejętności, pogłębianie wiedzy. Konkursy wymagają przygotowania z różnych źródeł. To znakomicie motywuje do pracy - mówi 16-latka.

Kiedy zaczęła naukę w III LO w Opolu, nauczyciele już po dwóch tygodniach wiedzieli, z jakim talentem mają do czynienia. Do udziału w olimpiadach nie trzeba było jej namawiać. Ale tak wielki sukces zaskoczył wszystkich.
- Miała po prostu spróbować - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor szkoły. - A ona poszła i wygrała. Chapeau bas! (żeby nie powiedzieć ani po angielsku, ani po niemiecku).
- Też się zdziwiłam - przyznaje dziewczyna.

Ale prawda jest taka, że Ola przyszła do szkoły już właściwie przygotowana do olimpiady. Tak zwana "kulturówka" od dawna ją interesowała i poznawała ją po prostu dla zaspokojenia ciekawości, poszerzenia horyzontów, coraz lepszego rozumienia ludzi, którzy posługują się na co dzień angielskim i niemieckim. Języki znała. Pozostało jej skupić się na wybranych dziełach literatury angielskiej, amerykańskiej i niemieckiej. - To czysta przyjemność. Dzięki olimpiadzie otworzyły się przede mną ogromne przestrzenie literatury, którą warto poznać. Eseje Virginii Woolf, słynne "Zabić drozda" Harper Lee czy dramaty Duerrenmatta.

Po pierwsze praktyka

Jeśli komuś nauka kojarzy się ze ślęczeniem nad podręcznikami, rozwiązywaniem testów i mechanicznym wkuwaniem słówek, to bardzo się myli.
- Najważniejsza jest praktyka, kontakt z żywym językiem - mówi Ola. Oglądanie filmów, wywiadów, słuchanie piosenek i rozmowa - nawet z samą sobą, do lustra. Albo wymyślanie fikcyjnych postaci. Kiedy ma jakiś problem do rozgryzienia, wymyśla historyjkę i bohaterów, którzy dyskutują, przerzucają się argumentami.

Historyjki Ola tworzyła i przelewała na papier od dziecka. Najpierw po polsku, a potem po angielsku i niemiecku. Pisanie opowiadań to jej druga pasja. Dziewczyna robi też tłumaczenia. Kiedy spodoba jej się jakieś opowiadanie, wiersz albo piosenka, robi przekład. Z polskiego na angielski i niemiecki i w drugą stronę.

Przetłumaczone piosenki muszą być do zaśpiewania, a więc trzeba nie tylko zachować sens, ale też tak dobrać słowa, by miały rym i rytm. Uwielbia rocka, więc tłumaczy teksty nie tylko współczesnych zespołów, ale też klasykę rocka np. Led Zeppelin. Jeszcze innych umiejętności wymaga tłumaczenie tekstów kabaretowych, satyrycznych, np. piosenek Kabaretu Starszych Panów.

Nie potrafi powiedzieć ile godzin dziennie poświęca nauce. - To nie jest tak, że uwaga, uwaga, siadam i rozkładam książki i zeszyty, i uczę się. Wszystko jest naturalne, płynne. Robię to, co lubię, co mnie ciekawi. Tak mi weszło w krew, że nawet nie potrafią rozgraniczyć, kiedy zajmuję się polskim, a kiedy angielskim czy niemieckim. Bywa, że myślę w obcym języku, zdarza się, że brak mi polskiego słowa, ale w sukurs przychodzi obce. Z mamą esemesuję po niemiecku. To jest dar. Nie wiem, dlaczego padło na mnie, ale już wiem, jak to bardzo ułatwia życie. I dowartościowuje - przyznaje Ola.

W szkole podstawowej, w relacjach z rówieśnikami nie miała łatwo. Nieraz wolała towarzystwo książek od - jak mówi - socjalizowania się z pewnymi osobami. I te "osoby", jak to między dziećmi bywa, dawały jej odczuć, że jest inna.
- Sukcesy językowe poprawiły mi samoocenę, wzrosło moje poczucie własnej wartości. Odkryłam, że jeśli tylko się przyłożę i postawię sobie cel, to jestem w stanie osiągnąć wszystko, co zamierzyłam.

Języki to tylko narzędzie

Ola jeszcze nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość. Do tego, żeby była ona fascynująca i dawała satysfakcję, znajomość języków będzie tylko narzędziem. Ich znajomość pogłębia ogólną wiedzę o świecie, otwiera na obce kultury i ludzi.

Dziewczyna uczy się w klasie matematyczno-przyrodniczej z językiem wykładowym angielskim. Właśnie ze względu na profil klasy mieszkanka Brzegu wybrała szkołę w Opolu. Interesuje ją biologia i chemia, w gimnazjum była finalistką konkursów z fizyki i chemii.

Fascynuje ją też motoryzacja i informatyka - robi np. grafikę na strony internetowe. Poważnie myśli o biotechnologii, inżynierii genetycznej, także o kierunkach medycznych, ale bardziej niż leczenie ludzi pasjonowałyby ją badania naukowe.
- Nauki ścisłe pozwalają mi na rozumienie świata, zachodzących wokół mnie procesów. Trzeba umieć dostrzegać ich piękno - mówi Ola.

Jako laureatkę dwóch olimpiad w gronie studentów chętnie widziano by Opolankę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ma tam wstęp na dowolny kierunek, łącznie z medycyną. - Może skorzystam, a może wyjadę na studia za granicę. To jeszcze odległa perspektywa - mówi.
Ta bliska to wakacje. Świadectwo będzie piękne - ze średnią 5,29 (kiedy rozmawiamy, ważą się losy oceny z WOS).

Trzeba odpocząć po intensywnych 10 miesiącach. Ale tak długa przerwa to szok dla ćwiczonego nieustannie umysłu. - Systematyczność to jeden z warunków sukcesu - mówi Ola, dając do zrozumienia, że nie spędzi dwóch miesięcy na leżaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska