Sprawdzaj, kogo wpuszczasz do domu, żeby nie paść ofiarą naciągacza

Mirela Mazurkiewicz
Jaroslaw Jakubczak
Nie zawsze mamy do czynienia z oszustami, ale zawsze powinniśmy zachować ostrożność. To uchroni nas przed przykrymi konsekwencjami.

Dwóch mężczyzn zapukało do domu mieszkanki Polskiej Nowej Wsi w piątek. – Stwierdzili, że są z firmy Tauron, machnęli przed nosem jakimś papierem i powiedzieli, że przyszli wymienić licznik energetyczny – wspomina pani Sabina, u której pojawili się „monterzy”. – Nie było mnie w domu, więc otworzyła im moja mama. Przekonywali, że jeśli wymienią ten licznik od razu, to będzie to usługa darmowa. Jeśli natomiast przyjdą w kolejnym terminie, to będzie trzeba zapłacić kilkaset złotych.

Kobieta nie dała się przekonać. Wymówiła się tym, że dom należy do córki, a ona nie wie, gdzie znajduje się licznik. – Wtedy ci panowie powiedzieli, że to żaden problem i oni sami go znajdą. To tylko utwierdziło moją mamę w przekonaniu, że chyba ma do czynienia z oszustami – opowiada pani Sabina.

Kobieta odesłała „monterów” z kwitkiem. Na odchodne wręczyli jej zawiadomienie i powiedzieli, że po niedzieli pojawią się znowu. – Gdy zobaczyłam ten kwitek, to od razu wiedziałam, że coś tu nie gra. Wyglądało to tak, jakby ktoś odbił na ksero zawiadomienie wystawiane przez Tauron, bo logo właśnie tej firmy widniało w nagłówku. Było też puste miejsce na dane klienta, ale mojego nazwiska nikt nie wpisał – relacjonuje opolanka.

Sprawa nie dawała pani Sabinie spokoju, dlatego wczoraj skontaktowała się z Tauronem. - Okazało się, że osoba o takim nazwisku jak na pieczątce nie figuruje w bazie ich monterów - relacjonuje opolanka.
Przesłaliśmy skan zawiadomienia, jakie otrzymała kobieta do firmy Tauron, prosząc o wyjaśnienie sprawy. – Liczniki są naszą własnością i nigdy nie żądamy od klientów pieniędzy za ich wymianę –podkreśla Marcin Marzyński, rzecznik prasowy Tauron Dystrybucja. – Jeśli kończy się ich ważność, to oczywiście wymieniamy je, ale bezpłatnie.

Firma obiecała wyjaśnić sprawę. Wczoraj wieczorem otrzymaliśmy odpowiedź. Jak się okazało, mężczyzna, którego nazwisko widniało na pieczątce, jest pracownikiem firmy zewnętrznej świadczącej usługi dla Tauronu. Zaprzeczył, by mówił mamie pani Sabiny o jakiejkolwiek opłacie. Firma uczula jednak klientów, by zawiadamiali ją, jeśli od kogokolwiek podającego się za montera usłyszą podobną informację. - Zależy nam na przeciwdziałaniu i eliminowaniu wszelkich nieprawidłowości lub nadużyć wobec klientów - zapewnia Ewa Groń z biura komunikacji Tauronu.

Warto zachować ostrożność, a wątpliwości rozwiewać u źródła, tak jak pani Sabina. Tym bardziej, że podobne sytuacje wykorzystują naciągacze.

- Nasi monterzy we Wrocławiu wymieniali ostatnio liczniki na dużą skalę – wspomina Marcin Marzyński z firmy Tauron Dystrybucja. – Tuż za nimi szła firma, która przekonywała ludzi, że muszą wymienić żarówki, bo inaczej licznik nie będzie działał. Oczywiście to nie była prawda, ale część osób zapłaciło za te żarówki kilkaset złotych.

Telefony od osób, które dały się oczarować domokrążcom i teraz mają kłopot rzecznicy konsumentów odbierają codziennie.
– Ostatnio w Kolonowskiem ktoś proponował seniorom wzięcie udziału w ankiecie – opowiada Małgorzata Płaszczyk–Waligórska, powiatowy rzecznik konsumentów w Strzelcach Opolskich i Krapkowicach. - Później dopiero okazało się, że złożenie podpisu było równoznaczne z zamówieniem produktu medycznego, ale seniorzy nie mieli o tym pojęcia.

Naciągacze często podają się za przedstawicieli firm telekomunikacyjnych oraz dostarczających energię. Lekkomyślnie złożony podpis może nas słono kosztować. Przekonała się o tym starsza pani, która dała się skusić wizją tańszego prądu i za jednym zamachem podpisała trzy umowy: dwie na dostawę prądu a jedną na usługi telekomunikacyjne. – Ona uwierzyła domokrążcy, a później dopiero okazało się, że to co on mówił nijak ma się do tego, co podpisała – wspomina Płaszczyk–Waligórska. - Na odstąpienie od umowy miała 14 dni (dotyczy to umów, zawieranych poza siedzibą firmy, czyli np. w domu), ale nie zrobiła tego, bo nie wiedziała, co tak naprawdę podpisała. Starsza pani przypłaciła tę przygodę zdrowiem, a sprawa trafiła do sądu.

Naciągacze nie mają skrupułów. Długi często sprzedają firmom windykacyjnym, a wtedy nie ma zmiłuj. – Wielu z tych spraw nie byłoby, gdyby ludzie czytali umowy – mówi Płaszczyk–Waligórska. – Miałam przypadki, że domokrążcy oferowali zakup materacy masujących, na który jest rzekomo dofinansowanie z Unii Europejskiej. Taki materac miał kosztować 200 złotych. Akwizytor podsuwał zainteresowanej osobie papier, prosząc aby potwierdziła, że on u niej był, a po czasie okazywało się, że była to umowa kredytową na 36 rat.

Sygnałem ostrzegawczym powinien być pośpiech. – Jeśli akwizytor wmawia nam, że umowę musimy podpisać teraz, bo później będzie znacznie drożej, to jest to transakcja wysokiego ryzyka – kwituje Katarzyna Benroth-Kurpiel, rzecznik konsumentów z Prudnika.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska