Muzyka jak miłość

Rozmawiała Joanna Laprus
Rozmowa z piosenkarką Edytą Górniak, która zadebiutowała jako aktorka w serialu "Na dobre i na złe"

- Właśnie zakończyła Pani zdjęcia do serialu "Na dobre i na złe", gdzie zagrała Pani piosenkarkę, która po próbie samobójczej trafia do szpitala w Leśnej Górze. Co zadecydowało, że przyjęła Pani tę rolę?
- Bo ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem był dla mnie debiut u takiego reżysera jak Maciej Dejczer, a do tego w serialu, który jest lubiany, szanowany i podziwiany przez Polaków. Ja również bardzo go lubię i chętnie oglądam, zarówno ze względu na scenariusz, jak i na dobór obsady. Uważam, że jest robiony z klasą. Te wszystkie historie są bardzo ludzkie i stanowią swego rodzaju terapię dla polskich rodzin, które przeżywają podobne perypetie i nie potrafią się w nich odnaleźć.
- Czy po tym doświadczeniu myśli Pani o karierze aktorskiej?
- Niewykluczone, że zastanowię się nad tym, żeby rozwijać się również w tym kierunku. Ale nie jest to moim marzeniem. Aktorstwo nigdy mnie nie porywało.
- To znaczy, że muzyka jest Pani jedyną pasją?
- Pasją i ogromną miłością, mimo że od czasu, gdy stała się moim zawodem, przyniosła mi także mnóstwo stresów. Pasji do muzyki mi nie brakuje, ale to raczej dzięki ludziom. Miłość i radość fanów - to mnie przede wszystkim napędza. Sam zawód nie mógłby mi dać takiej motywacji do pracy, jak właśnie czynią to ludzie.
- Czuje się Pani kochana przez fanów?
- Tak. Muszę to powiedzieć zdecydowanie, bo dali mi tyle dowodów, że nie mogę w to wątpić.
- Dostaje Pani tysiące listów. Stara się Pani na nie odpowiadać?
- Nie jest to możliwe, bo musiałabym zaniedbać wszystkie inne obowiązki. Ale staram się, żeby piosenki, które śpiewam, były moimi listami, żeby to były odpowiedzi na ich wątpliwości. Raz na jakiś czas spotykam się z fanami na zlotach organizowanych przez mój fan-club. Czasami udaje mi się odwiedzić szkoły i bezpośrednio porozmawiać z młodzieżą.
- Nie czuje się Pani trochę odpowiedzialna za problemy, o których ludzie Pani opowiadają, piszą?
- Oczywiście. Podobnie zresztą odczuwam ogromną odpowiedzialność za to, co mówię i robię. Młodzi ludzie obserwują moje postępowanie. Mam tego świadomość i staram się, aby było ono może nie tyle wzorowe, ile jak najlepsze.
- Jak Pani radzi sobie ze stresem?
- Różnie. Czasem wcale sobie nie radzę...
- Często Pani płacze?
- Rzadko. Przy takim rodzaju stresu, jaki ja mam, to już nie jest tak, że można przyjść do domu i wypłakać się w poduszkę. To nie jest tak, że jak ma się złe samopoczucie, wystarczy się komuś wyżalić, a potem samo przechodzi i rano człowiek budzi się świeży i wypoczęty. To zupełnie innego rodzaju ciężar, który wymaga trudniejszej terapii i trochę innych sztuczek.
- Takich jak na przykład joga?
- Joga bardzo pomaga mi się rozluźnić. Silnie i pozytywnie oddziałuje na mnie. Pomaga również w utrzymaniu równowagi psychicznej.
- Czy czuje się Pani kobietą sukcesu?
- Podobno o sukcesie najlepiej świadczy liczba wrogów. Tak przynajmniej twierdzą moi starsi koledzy z branży. Ale dla mnie takim osobistym sukcesem jest to, że zdobyłam sobie i utrzymałam zaufanie i miłość wielu ludzi w Polsce.
- Czy popularność pomaga Pani w życiu?
- Bywa, że pomaga, a bywa i tak, że przeszkadza...
- Od kilku lat mieszka Pani i pracuje w Londynie. Na swój wymarzony dom wybrała Pani jednak słoneczną Portugalię.
- Mam apartament w Portugalii.
- Jak wygląda ten apartament?
- Przede wszystkim jest położony w bardzo pięknym, spokojnym i cichym miejscu. Jeżdżę tam, żeby zregenerować siły i po prostu nacieszyć się życiem. W Portugalii prawie nigdy nie włączam telewizora ani muzyki. Wolę posłuchać szumu oceanu i szumu drzew. Z okien apartamentu mam widok na zielone ogródki, o które dba wykwalifikowana firma. Sama nie miałabym na to czasu i wszystkie kwiaty po prostu by uschły.
- Ma tam Pani jakieś zwierzęta?
- Nie mam, niestety, żadnych zwierząt, chociaż bardzo je kocham. Uwielbiam zwłaszcza psy. Jednak moja praca nie pozwala mi na posiadanie zwierząt. Świadomość, że zamykałabym swojego zwierzaka do jakiejś skrzynki i wkładała do innej części samolotu, zabija mnie.
- Uważa się Pani za kobietę luksusową czy raczej domową?
- Wszystko zależy od sytuacji. Są dni, kiedy najchętniej odpoczywam w taki sposób, że wkładam mięciutkie kapciuchy i ubieram szlafrok, chodzę bez makijażu, siadam tak, jak lubię i jem palcami. Nie sprzątam, jak mi się nie chce, siedzę na trawie, chodzę boso... Tak odreagowuję czas, kiedy muszę być elegancka, telewizyjna. Słowem, jestem po trosze taka i taka. Muzyka popowa pozwala na wszelką modę, ja jednak staram się zachować higienę i czystość. Lubię też okazyjne przyjęcia i spotkania. Bywam więc i luksusowa, i domowa.
- Lubi Pani gotować?
- Nie, z gotowaniem jest u mnie raczej kiepsko. Próbowałam kilka razy, ale nie odczuwam w tym przyjemności. Jeśli mam kolację z przyjaciółmi, to zawsze jestem tą osobą, która przygotowuje stół i nastawia muzykę.
- Gdzie Pani robi zakupy?
- Najczęściej i najłatwiej jest mi znaleźć wolny czas w Lizbonie, kiedy wyjeżdżam odpocząć. Nie jestem zakupoholikiem. Z reguły robię zakupy na początku każdego sezonu. Nie mam czasu na spontaniczne wydatki. Ale naprawdę dużą radość sprawiają mi zakupy, które robię dla przyjaciół.
- Jaki styl Pani preferuje?
- To zależy od sytuacji, ale najlepiej czuję się w dżinsach i zawsze tak było. Moja mama też tak się ubiera, mimo że ma pięćdziesiąt kilka lat. Może ja mam to w genach?
- Podobno ma Pani fantastyczny kontakt z mamą. Myśli Pani, że ona jest z Pani dumna?
- O to należałoby zapytać mamę.
- A jak Pani myśli?
- Myślę, że jest dumna z tego, że radzę sobie w życiu i nie musi się martwić o mnie. Chociaż - z drugiej strony - mama zawsze będzie się o mnie martwiła, bo nigdy nie przestanę być jej dzieckiem. Boi się o moje zdrowie, o to, że śpię za mało i jem za mało. Ale bynajmniej nie musi się martwić o mój byt. Wie, że jestem rozsądna i rozważna. Myślę, że to daje jej spokój. Teraz martwi się jeszcze tylko Małgosię. Moja siostra ma 17 lat i wchodzi w trudny okres.
- Swego czasu zasłynęła Pani odważną wypowiedzią na temat mężczyzn, z którymi była Pani związana. Wrzuciła ich Pani do jednego worka z napisem "nieodpowiedzialni oszuści". Czy do dziś ma Pani taką samą opinię na temat facetów?
- Dalej tak uważam.
- Nic się nie zmieniło?
- Wszyscy oni prosili mnie o wybaczenie, ale to nie powoduje, że nagle włożę ich na listę z napisem "moi przyjaciele". Nigdy nie będę mogła na nich polegać. Nie znaczy to, że mam nad łóżkiem tę listę i codziennie o niej pamiętam. Te doświadczenia pozostają w mojej pamięci, ale ja staram się nie skupiać na tym, co się stało, nad tym, kto mnie skrzywdził. Po prostu stało się. To część mojego życiorysu, która mnie wiele nauczyła. Nie oznacza to jednak, że ja uogólniam tę opinię na wszystkich facetów. Zresztą mam więcej przyjaciół wśród mężczyzn niż wśród kobiet. Myślę, że wynika to stąd, że faceci nie są tak zawistni.
- Czy fakt, że jest Pani kobietą sukcesu ma wpływ na relacje z mężczyznami?
- Myślę, że tak. To ich bardzo krępuje.
- A może jest w Pani coś takiego, że przyciąga Pani mężczyzn, którzy chcą się ogrzać w blasku Pani sławy?
- Nie wiem, nie mnie to oceniać. Mam nadzieję, że tak nie jest, bo byłoby to bardzo smutne.
- Mówi się, że jest Pani najdroższą piosenkarką w Polsce.
- Nie wiem, nie znam stanu kont bankowych innych koleżanek, nie mnie to porównywać.
- Gdzie powita Pani nowy rok?
- Chciałabym w Krakowie, ale jeszcze nie wiem, czy mi się to uda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska