Śmierci nie trzeba się bać

Redakcja
Z abp. Alfonsem Nossolem, ordynariuszem opolskim, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- W jakich okolicznościach ksiądz arcybiskup dowiedział się, że stan zdrowia papieża gwałtownie się pogorszył?
- W czwartek wieczorem usłyszałem tę informację w ostatnich "Wiadomościach", a potem - aż do drugiej w nocy - śledziłem, co mówią o papieżu telewizje angielska, francuska i niemiecka. O dramatycznym pogorszeniu się stanu Jana Pawła II mówiono tam bardzo obszernie. To było dla mnie potwierdzenie, że jest on wielkim autorytetem dla ludzkości. Już rano dowiedziałem się, że papież miał także zawał serca. Pomyślałem, że jest to skutek antybiotyków, które bardzo osłabiły papieża.
- Jak chrześcijanie powinni - według księdza arcybiskupa - reagować na wieści o bardzo złym stanie Ojca Świętego?
- Trzeba gorąco polecać papieża Bogu, Chrystusowi zmartwychwstałemu. Musimy sobie uświadomić, że śmierć jest ostatnim etapem ludzkiego życia i że dotyczy to także papieża. Najtragiczniejsze jest umieranie, pełne boleści i upokorzeń. Sama śmierć jest bramą, za którą czeka Chrystus zmartwychwstały. I śmierci nie trzeba się bać. Musimy być przygotowani do tego, że Ojciec św. stoi przed najważniejszą i najdłuższą podróżą apostolską, w kierunku wieczności.
- Czym tłumaczyć, że papież nie chciał już jechać do kliniki Gemelli?
- On chce się przygotować do przejścia przez bramę śmierci. Papież, który był wielkim głosicielem nadziei, skoncentrował się całkowicie na nadziei, którą jest Chrystus. Okres Wielkanocny jest dla tej nadziei najwspanialszym kontekstem.
- A może papież chce zwyczajnie umrzeć w domu, nie w szpitalu?
- To swoją drogą. Choć rano mówiono też, że stan papieża jest na tyle poważny, że Jan Paweł II po prostu nie nadawał się do transportu. Inną sprawą jest, że dzisiaj utarło się, że ludzi przed śmiercią wywozi się do szpitala. Zanika stary zwyczaj, według którego ludzie rodzili się i umierali w domu. Dziś wszyscy są nastawieni tylko na ratowanie życia. Zaś człowiekowi odchodzącemu we wspólnocie domu bliscy pomagają umrzeć. Musimy sobie przypomnieć na nowo, że umieranie jest ostatnim aktem życia.
- Czy wobec zbliżającej się nieuchronnie śmierci papieża powinniśmy się niepokoić o przyszłość Kościoła i świata?
- Nie mam takich obaw. Ten człowiek, który tak bardzo kocha Kościół, zrobił co mógł i nadał swemu pontyfikatowi potężne znamię. Nie jest to jednak jedyna możliwość realizowania papiestwa w Kościele. Z pewnością po wyborze nowego papieża będzie inaczej i to jest normalna rzecz. Tragedii ani wypaczeń bać się nie trzeba. Panem Kościoła jest Chrystus, zawsze ten sam. Właśnie papież wierzy w to bardzo na serio. Gdybyśmy wpadali w paniczne myśli czy katastroficzne wizje dotyczące przyszłości Kościoła, bardzo byśmy papieża zasmucili.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska