Jadą na pogrzeb

Fot. Mirosław Dragon
- Dużo osób mówi nam: Pozdrówcie ode mnie Papieża - mówią Henryk i Teresa Nowakowie z córką Agnieszką.
- Dużo osób mówi nam: Pozdrówcie ode mnie Papieża - mówią Henryk i Teresa Nowakowie z córką Agnieszką. Fot. Mirosław Dragon
Państwo Nowakowie z Wojciechowa wyruszają dzisiaj do Rzymu, żeby w piątek towarzyszyć w ostatniej drodze Ojcu Świętemu.

Musimy jechać, żeby pożegnać patrona naszego małżeństwa - mówią Teresa i Henryk Nowakowie. Są ze sobą od 26 lat, pobrali się w 1979 roku, krótko po pierwszej pielgrzymce papieża do Polski. Pielgrzymka ta była zresztą impulsem do ślubowania sobie miłości małżeńskiej. Pan Henryk był wtedy kierowcą karetki pogotowia. Jechał na Jasną Górę służbowo i przeszmuglował ze sobą swoją przyszłą żonę.
- Kiedy się to wydało, odebrali mi premię za trzy miesiące - wspomina ze śmiechem pan Henryk.
Młodzi narzeczeni byli niemal pod samym ołtarzem. Do dziś państwo Nowakowie pamiętają wielki tłum i słowa Jana Pawła II, że oto Częstochowa przeżywa kolejne oblężenie, ale tym razem oblężenie miłości.
- Te słowa były dla nas jakby iskrą - mówi pan Henryk. - Krótko potem pobraliśmy się.
Przez lata państwo Nowakowie wsłuchiwali się w nauki papieża, że najważniejsze jest życie człowieka i że tego życia nie wolno zabijać. Mają siedmioro dzieci, są szczęśliwą rodziną.
Kiedy dowiedzieli się o śmierci Jana Pawła II, nie rozpaczali.
- Wiedzieliśmy, że on już jest u Boga - mówi pan Henryk - A nam zostawił wskazówki na następne 100 lat: żeby żyć w miłości, szacunku i tolerancji dla drugiego człowieka.

Chcą pożegnać go osobiście. Do Wiecznego Miasta jadą wraz z 22-letnią córką Agnieszką. - Jadę jako opiekunka mamy i taty - mówi Agnieszka - Przede wszystkim zaś chcę pożegnać papieża, jednego z najwspanialszych i nieodżałowanych ludzi.

Do Rzymu jedzie też Marek Tul z Dobrodzienia. Zabiera ze sobą swojego 15-letniego syna Michała.
- Już trzy lata temu postanowiłem, że kiedy nadejdzie ten smutny dzień, pojadę do Rzymu pożegnać papieża - mówi pan Marek. - Razem z synem chcę towarzyszyć w ostatniej drodze człowieka, który wywarł piętno na moim życiu.
Marka Tula trochę przerażają wieści, że na pogrzeb przybędą do Rzymu aż 4 miliony ludzi, ale rozumie, że jest wielu takich jak on, którzy chcą być obecni w tym miejscu, o tym czasie.
- Papież uczył nas wszystkich ludzi różnych stanów jednego: jak starać się być dobrym człowiekiem - mówi Marek Tul.

Papieża chcą pożegnać osobiście również Aneta Tomys i Marek Wiendlocha, kuzynostwo z Olesna.
- Decyzję podjęliśmy zupełnie spontanicznie, po nocnych modlitwach w kościele - mówi Aneta, 18-letnia uczennica Zespołu Szkół w Oleśnie - Cieszymy się z tego, że rodzice zgodzili się dać pieniądze na ten wyjazd.
Anetę nic nie zraża: - Nawet jak niewiele zobaczymy, i tak liczy się to, że tam będziemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska