Ta chwila wymaga skupienia

Zdjęcia: Witold Chojnacki
Rodzina Guzików, od lewej siedzą: Ilona, Grzegorz, Antoni i Czesława. Ich dom jest pełen pamiątek po papieżu.
Rodzina Guzików, od lewej siedzą: Ilona, Grzegorz, Antoni i Czesława. Ich dom jest pełen pamiątek po papieżu. Zdjęcia: Witold Chojnacki
Nie pójdą do pracy, nie pojadą na działkę. Nie będą zerkać na zegarek, myśleć o obiedzie. O 10.00 włączą telewizor. Będą blisko Niego, choć w swoich domach.

Anna Neuberg prowadzi w Dobrzeniu Wielkim aptekę. W jej witrynie od soboty stoją białe róże, płonie świeca. Pani Anna wita klientów w czerni. Dla niej czas żałoby zaczął się jeszcze, kiedy Jan Paweł II żył. W dniu śmierci papieża pochowała swojego tatę.
- Niemal w tym samym czasie straciłam dwóch ojców - mówi. - Głęboko wierzę, że w piątek będziemy w naszym domu czuć bliską obecność ich obu.
14-letni syn pani Anny, uczeń katolickiej szkoły w Legnicy, przyjedzie w czwartek do Opola, bo chce papieża żegnać razem z rodziną. Jego 20-letnia siostra w piątkowy ranek wróci z nocnego czuwania w kościele.

Rodzina Toczków. Od lewej: Renata, Aneta, mama Beata, tata Andrzej, Marta i kuzynka Agata. W piątek wszyscy zasiądą przed telewizorem, by oglądać pogrzeb
Rodzina Toczków. Od lewej: Renata, Aneta, mama Beata, tata Andrzej, Marta i kuzynka Agata. W piątek wszyscy zasiądą przed telewizorem, by oglądać pogrzeb Ojca Świętego. A potem pójdą na mszę.

Od soboty w witrynie apteki Anny Neuberg płonie świeca.

- Ubierzemy się odświętnie, a po uroczystościach w Watykanie zasiądziemy do świątecznie nakrytego stołu - planuje Anna Neuberg. - Bo uważam, że dla ludzi wierzących ten moment przejścia Jana Pawła II do wieczności powinien być wielkim świętem.
Antoni Guzik od wiosny wolny czas na emeryturze chętnie spędza na działce. W środę od rana na niej pracował, ale w piątek na pewno zostanie w domu. Z żoną, synem, synową i wnukiem. Nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej.
- Proszę pani, ja miałem to szczęście, że mogłem przed papieżem klęknąć i w pierścień go ucałować - mówi z dumą i wzruszeniem. - Potem widziałem go jeszcze w Częstochowie i na Górze Świętej Anny, i w Castelgandolfo.
Cała rodzina państwa Guzików, oprócz 11-letniego Michała, pielgrzymowała do Rzymu albo słuchała Jana Pawła II "na żywo" podczas jego wizyt w ojczyźnie.
- Pierwszy raz, w 1979 roku w Warszawie, to dosłownie tylko papieża słyszałem, nie widziałem go wcale - wspomina Grzegorz Guzik. - Byłem wtedy studentem, przy pomniku Mickiewicza z kolegami pilnowałem porządku, a z głośników płynął jego głos i te pamiętne słowa "Niech zstąpi Duch Twój..."
Ten dom jest pełen pamiątek po papieżu. Pan Antoni dostał od niego różaniec i medal, jego syn do dziś przechowuje furażerkę porządkowego, a mama Czesława - dwa zdjęcia z Ojcem Świętym i pielgrzymami z Opola. To są ich skarby, cenna rodzinna spuścizna dla 11-letniego Michała.
- On jeszcze nie do końca rozumie, co się stało, ale umówił się z kolegą, że w piątek, podczas pogrzebu papieża, nie będą do siebie dzwonić. To już coś - uważa Ilona Guzik. - Usiądziemy wtedy przed telewizorem. Zazwyczaj oglądamy telewizję, żeby się zrelaksować, ale w tym dniu tak nie będzie.
W rodzinie państwa Toczków od ubiegłego czwartku telewizor jest włączony od popołudnia, jak tylko rodzice wrócą z pracy, a dzieci ze szkoły.

Rodzina Toczków. Od lewej: Renata, Aneta, mama Beata, tata Andrzej, Marta i kuzynka Agata. W piątek wszyscy zasiądą przed telewizorem, by oglądać pogrzeb Ojca Świętego. A potem pójdą na mszę.

- Oglądamy relacje z Watykanu, kupujemy wszystkie gazety z papieżem - Andrzej Toczek pokazuje na zapełniony prasą stół. - Zresztą On zawsze był w naszym domu, jak w każdej rodzinie katolickiej. Powiem pani, że trzy razy w życiu tak "coś" ścisnęło mnie za gardło. Pierwszy raz, kiedy miałem 13 lat i zmarł mój tata, potem, kiedy w Opolu była powódź i ten dom nam zalało, a trzeci raz - w zeszłą sobotę...

U Toczków w pokoju na komodzie stoi portret Jana Pawła II, przesłonięty czarną wstążką. Przed nim płonie znicz. 6-letniej Martusi Toczek trzeba było wytłumaczyć, bo bardzo się dopytywała, dlaczego zdjęcie Ojca Świętego jest przesłonięte tą czernią. 13-letnia Renata rozumie już znacznie więcej, dlatego w piątek chce razem z tatą i mamą patrzeć w ekran telewizora, potem pójść z nimi do kościoła.
- Przecież umarł nasz papież, Polak i wielki człowiek - tłumaczy dziewczynka. - Jak to usłyszałam, było mi smutno.
Jej mama Beata Toczek tuż po śmierci Ojca Świętego w pierwszym odruchu pomyślała, że chciałaby pojechać do Rzymu, ale teraz, gdy ogląda relacje stamtąd, zmieniła zdanie.

- Bałabym się tego tłumu - przyznaje. - Poza tym nie moglibyśmy pojechać wszyscy, a to ostatnie takie pożegnanie i chcę wtedy być z rodziną, z dziećmi.
Grażyna Sozańska, właścicielka opolskiego salonu "Adam i Ewa", i bez apelu rządu o wolny dzień pracy postanowiła, że w piątek nie otworzy sklepu. Chce w domu z mężem i córką żegnać papieża.
- Obiad chyba ugotuję dzień wcześniej - mówi. - Zresztą, kto by tam w takich chwilach myślał o jedzeniu czy patrzył na zegarek. Wcale mnie nie przeraża, że ten pogrzeb będzie trwać kilka godzin. Chcę przy tym być, od początku do końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska