Kiedy ludzie w Groszowicach mówią o swoim proboszczu, najczęściej używają słów: jedność i integracja. Bo też parafia św. Katarzyny jest jedyną w Opolu, która obsługuje trzy kościoły i trzy różne społeczności. W samych Groszowicach dominują autochtoni, w Grotowicach - potomkowie repatriantów ze Wschodu, a na osiedlu "Metalchem" mieszkają ludzie przybyli z całej Polski.
Ks. Dragon zapewnia, że zależy mu, aby w parafii wszyscy czuli się u siebie - docenieni, zauważeni, zaakceptowani.
Oddam kościół bez żalu
- W maju i w październiku, gdy odprawia się codzienne nabożeństwa - razem z ks. wikarym celebrujemy je potrójnie, w każdym z kościołów - mówi ks. Norbert. - Bo jak raz i drugi księdza nie będzie na nabożeństwie, to zaraz potem ubywa też uczestników. Tak samo jest z konfesjonałem. Jak ksiądz czeka w nim codziennie i punktualnie, to na pewno ustawią się też przed nim wierni do spowiedzi.
Inicjatywą nowego proboszcza są m.in. nabożeństwa fatimskie. Odprawia się je każdego 13. dnia miesiąca. Ponieważ objawienia w Fatimie miały ogólnoświatowy, uniwersalny charakter, różaniec w ich trakcie odmawiany jest w różnych językach od łaciny, niemieckiego, francuskiego i oczywiście polskiego po rosyjski i ukraiński. - To nabożeństwo tak się u nas przyjęło, że ludzi przychodzi na nie nawet więcej niż na pasterkę - mówi pani Zofia Elceser, od 30 lat parafianka w Groszowicach.
Kolejny świetny pomysł nowego proboszcza to wprowadzenie do zakrystii ministrantek. Okazuje się, że dziewczyny są bardziej zdyscyplinowane od chłopaków i ze służbą ołtarza nie ma u nas żadnych problemów. Nowy proboszcz wniósł nowego ducha. Zmienił się wystrój kościoła, tradycją stały się adwentowe kiermasze i parafialne wyjazdy dla młodzieży.
Widocznym z daleka efektem pracy proboszcza i parafii jest praktycznie gotowy nowy kościół na osiedlu "Metalchem". Ks. Norbert przejął jego budowę po śmierci swego poprzednika, ks. Wojciecha Skrobocza, gdy świątynia była w stanie surowym. Dziś roboty są skończone. Ołtarz, ławki, konfesjonał, marmurowe posadzki - wszystko na swoim miejscu. Trwają ostatnie prace wykończeniowe na plebanii i w zakrystii. Najdalej za pół roku planowana jest konsekracja. A po niej...
- Przekażę klucze do kościoła i parę tysięcy złotych na początek nowemu proboszczowi - mówi ks. Norbert, bo osiedle stanie się odrębną parafią. To jest już postanowione. I zapewniam, że nie żal mi ani trochę, a nowy ksiądz będzie mógł liczyć z mojej strony na wszelką pomoc.
Najważniejsza jest młodzież
Nowa parafia w pewnym sensie powstaje zresztą już teraz. W każdą niedzielę wieczorem w nowo wybudowanym kościele odprawiana jest jedna msza święta. Uczestniczy w niej zawsze kilkaset osób. Znacznie więcej niż jest miejsc w ławkach. A za ławkami ustawiają się zwykle młode rodziny z wózkami.
- Staram się pamiętać, by podchodzić do tych osób, mówić im, że cieszę się, że przyszli, i krok po kroku tworzyć ich więź z nowym kościołem i z powstającą parafią - mówi ks. Dragon. - Ludzie z wolna przyzwyczajają się, że mają swój kościół. Myślę, że będzie ich przychodzić coraz więcej.
Jednocześnie z budową i wyposażaniem nowej świątyni trwały prace remontowe w groszowickim kościele parafialnym i na plebanii. Kościół zyskał między innymi nową instalację elektryczną i 47 witraży, plebania - okna i wyposażenie kancelarii.
Pytamy proboszcza, skąd wziął na to wszystko pieniądze. Mówi, że ma dobrych, życzliwych parafian i może liczyć zarówno na grosz z ich strony, jak i na pomoc fachowców.
- Nasi wierni widzą, ile ksiądz inwestuje w kościoły i ich utrzymanie, więc z roku na rok do koszyka trafia trochę więcej pieniędzy - przyznaje Maria Bernat, prawa ręka proboszcza i parafialny "minister finansów". - Widać, że ludzie zaufali księdzu, i on nie musi mówić i też prawie nigdy nie mówi o pieniądzach.
- To zaufanie bierze się także z tego, że ksiądz Norbert do grosza rozlicza się z parafianami z wszystkich przychodów i wydatków - mówi Henryk Wójcik, od wielu lat świecki szafarz Komunii św. - No i nikt nie słyszał u nas, żeby proboszcz się skarżył, narzekał, mówił, że jest zmęczony, zniechęcony, ma do parafian o coś żal.
Jego optymizm i uśmiech się udziela.
- Ale zabiegamy także o pomoc z zewnątrz - dodaje proboszcz. - Przez 218 niedziel ks. wikary albo ja, a czasem zaprzyjaźniony z nami ksiądz prof. Piotr Morciniec wyjeżdżaliśmy do różnych parafii w całej diecezji, by głosić tam kazania i zbierać ofiary na budowę. Czasem jak wstaję wcześnie i szykuję się do drogi, słyszę, jak w niedzielę nad ranem młodzież wraca z dyskoteki. I jeszcze coś. Musiałem się nauczyć negocjować warunki z firmami. Jak się płaci w terminie, robi wszystko zgodnie z prawem, ale też rozmawia z wykonawcami, zwykle udaje się coś utargować. Bo nie sztuka wydać dużo. Sztuka wydać mądrze.
Ks. Dragon zastrzega, że jest nie tylko budowniczym, ale przede wszystkim duszpasterzem.
- Zależy nam szczególnie na młodzieży - mówi proboszcz. - Tworzymy z księdzem wikarym zgodny team. Pracujemy z nimi w szkole, w parafii, razem z młodymi jeździmy co miesiąc na skupienia do kościoła św. Jacka. Nie jest łatwo. Ale nie wolno się zrażać. Trzeba zachęcać, zapraszać i być razem. Nie tylko w kościele. Także w aquaparku.
Ks. Dragon uważa, że nie robi niczego szczególnego. Stara się w parafii być do dyspozycji wiernych i mieć z nimi dobre, ludzkie kontakty. - Kiedy się to udaje, czuję się spełnionym księdzem i szczęśliwym człowiekiem - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?