Babcia 13-letniej Agnieszki nie chce, aby wnuczką opiekował się ojciec

fot. Paweł Stauffer
Zycie Wrzód pozostało tylko zdjęcie wnuczki. I obietnica częstych spotkań.
Zycie Wrzód pozostało tylko zdjęcie wnuczki. I obietnica częstych spotkań. fot. Paweł Stauffer
- Mój były zięć porwał wnuczkę - drżącym głosem zawiadomiła nas kilka dni temu Zyta Wrzód, mieszkanka Chmielowic. Ojciec dziewczynki odpiera ataki byłej teściowej.

Zyta Wrzód, 77-letnia emerytowana nauczycielka z Chmielowic, w listopadzie pochowała 36-letnią córkę Annę. To było jej drugie dziecko. Syn Piotr zmarł kilkanaście lat wcześniej.

- Ania miała udar... - załamuje ręce pani Zyta.
Pokazuje zdjęcia córki i wnuczki - na jednych są same - ona, córka i wnuczka.

Pani Wrzodowa niespokojnie chodzi od okna do okna. 13-letniej wnuczki Agnieszki, uczennicy opolskiego gimnazjum, nie widziała od niedzielnego popołudnia, gdy dziewczynka poszła z koleżanką do kościoła.

- Justynka to córka sąsiadów, znają się i przyjaźnią od dziecka - opowiada babcia. - To właśnie ona przybiegła do mnie wieczorem i opowiedziała, że ten człowiek podstępem uprowadził Agnieszkę...

Podstępem ją wzięli

Justyna dobrze pamięta, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru:
- Kiedy wyszłyśmy z kościoła, do Agnieszki podeszła jej ciocia, siostra ojca - wspomina dziewczynka. - Zapytała, czy mogą tylko porozmawiać, i poprosiła ją do samochodu. Potem zauważyłam, że w tym samochodzie był też ojciec Agnieszki. Wzięli ją i odjechali.

Rodzice Agnieszki małżeństwem byli rok. Rozeszli się w 1995 r., krótko po urodzeniu dziewczynki.
- Nie mogli się dogadać. Jak się pojawiła Agnieszka, to córka wolała nawet, żebym to ja obok niej siadała, a nie on - wspomina pani Zyta.

Sąd orzekł rozwód rok później. Prawo opieki nad dzieckiem przyznał matce, a ojcu, Zbigniewowi Świętkowi, wyznaczył terminy wizyt w weekendy.
- Przez te lata był może dwa, trzy razy - wspomina babcia. - Wnuczka go nie zna, dlatego stresowały ją te wizyty. Zawsze kazałam córce siadać przy Agnieszce, jak się pojawiał były zięć. Żeby dziecku nie zrobił krzywdy... - dodaje Zyta Wrzód.

Kilka lat temu pani Zyta namówiła Agnieszkę, żeby ta wysłała rodzicom swego ojca, mieszkającym w Żmigrodzie, życzenia z okazji dnia babci i dziadka.
- Pomyślałam, że już jest duża i powinna znać bliską rodzinę - wspomina babcia.
- Tamci dziadkowie bardzo się ucieszyli z kartki. Nawet do niej przyjechali, chwalili. Nie przypuszczałam, że ich syn zechce mi zabrać wnuczkę...

To nie porwanie

Pani Wrzód uprowadzenie wnuczki zgłosiła w poniedziałek.
- Miałam nadzieję, że Agnieszka wróci - tłumaczy. - Ale jak on przyjechał po jej rzeczy, to postanowiłam powiadomić policję. Ten człowiek nie ma prawa wziąć teraz wnuczki. Zostawił ją i jej matkę, kiedy była malutka, a potem prawie wcale się nią nie interesował. Pojawił się po latach, dopiero gdy córka leżała w szpitalu. A gdy umarła, postanowił przewrócić zupełnie świat mój i Agnieszki! Mnie zabiera jedyną bliską osobę, która pozostała, a wnuczce - kochającą babcię, środowisko, koleżanki, cały dotychczasowy świat!

Sprawę uprowadzenia babcia zgłosiła policji w Niemodlinie i Prószkowie. Podpowiedziała, że wnuczka może być w Osinach, gdzie mieszka siostra byłego męża córki. Tam właśnie znaleźli ją policjanci.

- Nie zabraliśmy jednak dziecka, bo w sądzie rodzinnym ustaliliśmy, że ojciec nie ma ograniczonych praw - wyjaśnia aspirant Zbigniew Wójcik, kierownik posterunku w Prószkowie. - A skoro jest opiekunem dziecka, to mógł je zabrać. Żadnego porwania nie było. Sprawdziliśmy też, czy dziewczynka jest bezpieczna i czy nic się jej nie stało. Poinformowaliśmy także policję w Żmigrodzie, gdzie mieszka jej ojciec, by sprawdziła, w jakich warunkach przebywa dziecko.

Sędzia Waldemar Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu, potwierdza, że w razie śmierci matki prawo do opieki nad dzieckiem ma ojciec. Chyba że sąd mu to prawo ograniczył.

Potajemne spotkania

Wersja zdarzeń Zbigniewa Świętka, ojca 13-letniej Agnieszki, tylko w kilku punktach zgadza się z tą przedstawioną przez byłą teściową.

- Faktycznie, jak Agnieszka wsiadała pod kościołem do samochodu, to nie mówiliśmy jej z siostrą, że do domu babci już nie wróci - przyznaje. - Czy to źle? Pewnie nie za dobrze... Ale to nieprawda, że w życiu córki pojawiłem się w ostatnich dniach. Dwa, może trzy lata temu odnowiliśmy z żoną kontakt, a od ponad roku regularnie się spotykaliśmy.

Pan Zbigniew też pokazuje zdjęcia - takie na których jest z byłą żoną i z córką. Uśmiechają się, chodzą po górach.

- Byliśmy nawet razem na wczasach - mówi pan Zbigniew. - Ale to wszystko odbywało się w tajemnicy przez moją byłą teściową, bo się temu sprzeciwiała i robiła byłej żonie karczemne awantury.

Wersję tę potwierdzają koleżanki zmarłej pani Anny.
- Te ich wspólne wyjazdy znajome z pracy nawet kryły przed panią Wrzód
- wspomina jedna z koleżanek. - Jak pani Wrzód przychodziła do pracy i pytała, czy Ania naprawdę ma szkolenie gdzieś poza Opolem, to panie mówiły, że tak. A dobrze wiedziały, że jest z byłym mężem i dzieckiem na wypoczynku.

Koleżanki pani Anny o jej matce mówią: apodyktyczna i despotyczna. - Miała córkę na zawołanie. Jak Ania wracała zmęczona z pracy, to musiała obiad gotować, wozić mamę na Śląsk do jej rodziny albo w nocy rury przetykać, bo starszej pani śmierdziało - wspomina jedna z koleżanek.

- Robiła jej awantury o wszystko - źle zmyte naczynia, drobne spóźnienie. A jak Ania kupiła sobie spodnie za 40 złotych, to w obawie przed reakcją matki przez kilka miesięcy trzymała je w szafce w pracy.To dlatego, że Ania miała dobry, ale słaby charakter. Była bardzo uległa.

- A do tego czuła się wobec pani Wrzodowej bardzo zobowiązana za to, że ta przygarnęła ją z bidula i dała dom - dodaje jedna z pań.

Zbigniew Świętek, były mąż Anny: - Rozwiedliśmy się też w zasadzie przez jej matkę. Ja nie mogłem znieść atmosfery w tym domu i zachowania teściowej - wiecznych awantur, strofowania, wtrącania się. Wyprowadziłem się, mówiąc Ani: ja już nie mogę, a ty, jak dojrzejesz, to weź Agnieszkę i przyjeżdżaj.

Mąż wyjechał do rodziców w Żmigrodzie, a pani Anna decyzji o wyprowadzce z Chmielowic nie dała rady podjąć.

- Teraz była ogromna szansa - wspomina pan Zbigniew, który po rozwodzie z nikim się nie związał, bo - jak mówi - wierzył, że jeszcze uda mu się wrócić do żony.
- Bardzo chciała się wyprowadzić od matki, ale prosiła, by jeszcze dać jej czas, bo nie chciała jej zostawić z dnia na dzień. Gdy jej o tym wspomniała, to skończyło się straszną awanturą, straszeniem, że ona Anię wydziedziczy. Żona była kłębkiem nerwów, bardzo to przeżywała...

Pan Zbigniew milknie. Po chwili dodaje: - Powinienem był ją wziąć po prostu za rękę, jak teraz Agnieszkę, i stamtąd zabrać - mówi. - Nie zdążyłem.

Nowy dom, nowe życie

Pan Zbigniew zapowiada, że jego córka do babci do Chmielowic nie wróci. Wypisał Agnieszkę z opolskiej szkoły i zapisał do gimnazjum w Żmigrodzie. Ma tam mieszkać z nim i jego rodzicami. Teraz kompletuje dokumenty dla sądu, że pracuje i jest w stanie opiekować się córką.

- Obiecałem Agnieszce, że na weekendy będziemy przyjeżdżać do Osin, by mogła się spotykać z koleżankami i oczywiście babcią - mówi. - Ale na razie to nie jest dobry pomysł, bo babcia mogłaby próbować wywierać presję na córkę. A na to nie pozwolę.

Czemu pan Zbigniew nie próbował dogadać się ze swoją teściową i zabrać córki w mniej drastyczny sposób?

- Próbowałem! - zarzeka się. - Tłumaczyłem, że ze względu na wiek byłej teściowej córka powinna się do mnie przeprowadzić. Kilka dni temu wydawało się, że wszystko jest dogadane, a następnego dnia Agnieszka była już przez babcię nastawiona na "nie" i mówiła, że jednak zostaje.

Zdania, że Agnieszka powinna być ze swoim ojcem, są też koleżanki zmarłej Anny i... część rodziny Zyty Wrzód.

- Tuż po pogrzebie Ani chodzili nawet rozmawiać o tym z księdzem! - denerwuje się pani Zyta. - To ogólna zmowa - koleżanek i mojego byłego zięcia. Ale ja się nie poddam. Będę w sądzie walczyć o prawo do opieki nad wnuczką. Wychowałam ją, opiekowałam się od niemowlęcia. Nie pozwolę jej sobie odebrać.

Dziecko we mgle

Najbardziej zagubiona jest w tym wszystkim Agnieszka. Niedawno straciła matkę, teraz jest świadkiem kłótni najbliższych.

- Nie wiem, czy chciałabym mieszkać z tatą czy z babcią - mówi. - Tata mówi, że trzeba myśleć o przyszłości - babcia jest już starsza. Gdy ona będzie chora, to kto się mną zajmie?

- Z drugiej strony - dodaje - tatę znam słabo, a z babcią jestem zżyta. No i mam wiele koleżanek w Chmielowicach i Opolu. Trudno mi się z nimi rozstać. W Żmigrodzie nie znam nikogo.

Agnieszka wie, że rodzice chcieli do siebie wrócić. - Mama mi powiedziała. Przede mną nie miała tajemnic.

Cieszy się, że ojciec obiecał jej, iż będzie mogła co tydzień odwiedzać i babcię, i koleżanki. Nie zabronił jej też dzwonić do babci. - Ale na razie nie dzwonię. Boję się awantury. Babcia je robiła - o wszystko. Ciągle mi mówiła, co mam robić. Chciałabym, żeby się trochę uspokoiła. Potem do niej zadzwonię.

Zyta Wrzód nie ma wątpliwości: - Oni ją omamili - prezentami, tym, że są mili, na wiele pozwalają. Ale ona kiedyś jeszcze przejrzy na oczy i wróci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska