Bank chce renegocjować kredyt?

(opr. dora)
Obecne postępowanie banków to argument do wprowadzenia w Polsce obowiązku spłacania kredytu w takiej walucie, w jakiej zarabiamy. (fot. sxc)
Obecne postępowanie banków to argument do wprowadzenia w Polsce obowiązku spłacania kredytu w takiej walucie, w jakiej zarabiamy. (fot. sxc)
- Banki same sobie szkodzą, gdy wypowiedzą umowę o kredyt – mówi Bogusław Półtorak, główny ekonomista serwisu internetowego Bankier.pl

Złoty od drugiej połowy ubiegłego roku dramatycznie się osłabia. Spowodowało to wzrosty rat kredytów zaciągniętych w obcej walucie. Wzrost ten częściowo rekompensował jednak spadek bazowej stopy procentowej LIBOR. Teraz niektóre banki domagają się z tego powodu spłaty części zadłużenia, zapłaty dodatkowej prowizji lub ustanowienia kolejnej hipoteki od klientów.

Banki wzywają klientów, by podpisali wniosek o podwyższenie marży kredytu. Takie postępowanie nie jest niezgodne z prawem. Jednak to decyzja klienta, czy chce podpisać taką formę aneksu, czy nie.

Często klient stawiany jest jednak przed alternatywą: albo podpiszesz, albo wymamiamy umowę. Taki straszak nie jest ani uzasadniony, ani do końca prawdziwy. To gra pozorów. Przygotowując się jednak do walki z bankiem trzeba sięgnąć po umowę kredytową i gruntownie ją przestudiować.

Wypowiedzenie kredytu, to również strata dla banku

Wypowiedzenie przez bank umowy kredytowej, która jest spłacana zgodnie z zasadami i nie ma przesłanek, że zdolność kredytowa się pogarsza, byłoby działaniem nie tylko na niekorzyść klienta, ale i samego banku.

Po pierwsze banki zwykle w procedurze egzekucji kredytu nie odzyskują pełnej wartości kredytu i odsetek. W pierwszej kolejności zaspokajane są koszty egzekucji. Po drugie bank naraziłby się na reakcję nadzoru finansowego. Powinien on w takiej sytuacji stwierdzić, że bank nie radzi sobie z zarządzaniem ryzykiem kredytowym. W skrajnych wypadkach skończyć się to może nie tylko kontrolą nadzoru finansowego, ale i zarządem komisarycznym w banku.

Wypowiedzenie kredytów, jest również dowodem na to, że bank nie potrafi bezpiecznie ich udzielać. A to z kolei jest prostą drogą do cofnięcia licencji bankowej. Propozycje banków w zakresie zwiększania zabezpieczeń są więc obosieczne.

Banki liczą na dodatkowe przychody

Banki stosujące taki proceder oczywiście tłumaczą się zasadami bezpieczeństwa, ale przede wszystkim liczą na dodatkowe przychody. Spadek dochodów i ich kurczenie się z akcji kredytowej powoduje poszukiwanie pieniędzy w innych miejscach. Tak więc pomysłem niektórych zarządów jest próba „negocjowania” i telefony zapraszające na rozmowy.

Oferowanie przewalutowania, przy dzisiejszych kursach walutowych jest jednak działaniem na szkodę klienta. Zagraża utrzymaniu zdolności kredytowej i to z winy banku.

Banki mają zabezpieczenie kredytów

Warto zaznaczyć, że hipoteka nie jest jedynym zabezpieczeniem kredytu mieszkaniowego. Banki przyjmują weksle, oświadczenia i inne formy zabezpieczeń osobowych. Nie spłacając kredytu hipotecznego, nie tylko możemy stracić mieszkanie, ale odpowiadamy całym swoim majątkiem. Jeśli zalegamy ze spłatą kredytu, formalnie bank może wystawić bankowy tytuł egzekucyjny i po trzech dniach zająć nasze rachunki, a także inne składniki majątku przez komornika.

Nie można więc mówić, że banki straciły swoje zabezpieczenie. Banki już na etapie udzielania kredytu powinny taką sytuację uwzględniać. Niektóre banki tak robiły. Żądały na przykład udziału własnego. Banki mają inne zabezpieczenia. A jak twierdzą równeiż same banki, gdy sytuacja się unormuje, wszystko wróci do normy.

Spekulacje walutowe

Obecne postępowanie banków to argument do wprowadzenia w Polsce obowiązku spłacania kredytu w takiej walucie, w jakiej zarabiamy.

Spekulowanie otwartą pozycją walutową obciążającą mieszkanie wydaje się, że delikatnie mówiąc nie jest docelowym rozwiązaniem finansowym dla konsumentów. Nadzór finansowy powinien korzystając z okazji, zrobić to, co nie zostało zrobione przy okazji wprowadzania rekomendacji – wprowadzić obowiązek udziału własnego (co zresztą już było i jest standardem w bardziej konserwatywnych bankach) oraz zakaz spekulowania kredytami denominowanymi.

Konsument, osoba fizyczna tak naprawdę nie ma możliwości zabezpieczenia się przed tym ryzykiem. Przy obecnych poziomach oprocentowania w złotych i perspektywie wprowadzenia euro, szukanie protez na rynku mieszkaniowym tylko niepotrzebnie generuje koszty kredytowania.

Wprowadzenie w 2006 roku takich zasad spowodowałoby, że ten artykuł byłby zbędny. Tak się nie stało, więc kredytobiorcy muszą dziś stanąć twarzą w twarz z bankiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska