Niektórzy opolanie, którzy po godzinie 12 przechodzili przez rynek, przecierali oczy ze zdumienia.
Pod ratuszem zbierał się bowiem barwny pochód członków bractw kurkowych, którzy do Opola przyjechali z całego Śląska na zaproszenie Urszuli Zajączkowskiej, dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego.
- Przed wiekami głównym zadaniem bractw kurkowych była obrona murów miejskich, domów i kościołów - opowiada Tadeusz Żyła ze Zjednoczenie Kurkowych Bractw Strzeleckich RP. - Teraz bractwa mają inną rolę. Kultywujemy stare tradycje, ale też przekazujemy młodym patriotyczną postawę oraz bardzo ważną zasadę: "ćwicz oko i dłonie w ojczyzny obronie".
Barwny pochód przemaszerował przez rynek w asyście dobosza, a potem udał się w stronę siedziby muzeum. Tam odpalono armatki hukowe, a symbolicznym pierwszym ogniomistrzem został prezydent Opola Ryszard Zembaczyński.
Niestety choć w pochodzie byli członkowie bractw kurkowych z Opolszczyzny, to nie było bractwa z Opola.
- Może kiedyś się takiego doczekamy. Przed wiekami takie bractwo w Opolu istniało - przyznaje Urszula Zajączkowska, dyrektor muzeum.
Pojawienie się strzelców miało związek z wystawą w MŚO, dotyczącą historia i tradycji bractw strzeleckich z terenu województw śląskiego i opolskiego. Można ją zwiedzać do 20 maja.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?