Bratki w rowie

Lina Szejner

Przynajmniej raz w miesiącu od lat przemierzam trasę Opole - Namysłów - Syców - Twardogóra - Milicz. Kiedy mijałam granicę województwa opolskiego z dawnym wrocławskim, a obecnym dolnośląskim, informowała mnie o tym nie tablica, ale zupełna zmiana krajobrazu. Wjeżdżałam "z pieniędzy do nędzy".
Tak naprawdę chodziło jednak nie tylko o to, że w dolnośląskich wsiach mieszkali ludzie mniej zamożni niż na Opolszczyźnie. Od razu po przekroczeniu granicy regionu witały podróżnych walące się płoty, rowy zarośnięte trawą i gnojówki na podwórkach. Do tego, żeby je zlikwidować, nie trzeba było pieniędzy, ale chęci.
Aż się nie chciało wierzyć, że granicę województw przemierzały to w tę to w tamtą stronę stadka kaczek, ale nie było żadnego sposobu na to, by przeszła przez nią ochota na to, żeby żyć w ładnym otoczeniu.
I oto teraz po raz pierwszy spostrzegłam, że i na tym terenie coś wreszcie drgnęło. Pieniędzy chyba tym ludziom nie przybyło, bo przecież wsie biednieją, ale okazuje się, że nie trzeba pieniędzy, by wziąć sierp i wykosić pokrzywy, które dumnie porastały co drugie obejście na tej trasie.
Z przyjemnością stwierdziłam, jadąc tą drogą ostatnio, że do wnętrza samochodu wdziera się zapach kwitnących bzów, a nie gnoju. Z podwórek, które napawały mnie szczególną odrazą, poznikały kupy śmieci. Zamiast pokrzyw wokół płotów, ktoś posadził w zeszłym roku kwiaty, które teraz kwitną złotymi kopczykami.
Co miesiąc oglądam postępy robót przy dwóch stodołach, które jacyś młodzi ludzie przekształcają w mieszkania. Dziś w dawnych stodołach wstawiono okna ze szprosami, dobudowano coś w rodzaju werandy na belkach. Na budowie ciągle uwijają się przyszli lokatorzy i najwyraźniej większość prac wykonują sami. Kiedy jednak otynkują te budowle, nikt nie domyśli się, że ten nowy piękny obiekt powstał z rudery, która latami straszyła przy drodze. Jeszcze ludzie tam nie mieszkają, ale już ktoś założył zręby przyszłego ogródka, już posadził iglaki, już oczyścił rów...
Może to zmobilizowało sąsiadów, bo oto z przyjemnością zauważyłam obrazek w tych stronach niecodzienny. Cała rodzina karczowała darń przy rowie przed domem. Mąż ją wyrywał, a żona z dziećmi sadziła bratki...
W innej wiosce obserwuję wysiłki mieszkańców kolonii sześciu niewielkich domków, którym właściciele starają się dodać urody. Kiedy jeden z właścicieli pierwszy dostawił do domku zamykany ganek, za jego przykładem poszli inni. Domki otrzymały też nowe okna, a ich dachy zostały wyremontowane. Płoty pomalowano, a zamiast chaszczy dokoła, powstały naprawdę pięknie zakomponowane ogródki. Wiejskie osiedle po latach wygląda jak z bajki. Ciekawe tylko, czy to do dawnych właścicieli przeszedł wreszcie przez granicę śląski porządek, czy te nowe obyczaje wprowadzają młodzi właściciele? Ale czy to ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska