BS Leśnica 4 Liga Opolska 2022/23. Raporty, podsumowanie [10. KOLEJKA]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 10. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 10. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Wiktor Gumiński
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 10. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.

Jedna trzecia rozgrywek 4 ligi, a więc 10 serii meczów za nami. Największym pozytywnym zaskoczeniem są w tej chwili ekipy z Gogolina i Walec. Pierwsza z nich zamyka podium, a druga cieszy się z 4. miejsca w tabeli. Obie drużyny powiększyły swój dorobek punktowy w miniony weekend, a zaczniemy od spotkania w Gogolinie. MKS wygrał z Unią Krapkowice 4:0.

- Nasze zwycięstwo nie podlegało dyskusji. Rywale zaprezentowali się na tyle, na ile było ich tego dnia stać. Starali się utrudniać grę i ambitnie walczyć, ale nasza dobra dyspozycja nie pozwoliła im mocniej rozwinąć skrzydeł – opisuje Adrian Pajączkowski, trener MKS-u Gogolin. - Nie dopuściliśmy właściwie do żadnego poważniejszego zagrożenia pod naszą bramką. Były to dla nas najłatwiejsze derby powiatu od lat.

- Nie powiem, że mieliśmy szansę na zwycięstwo, ale przegraliśmy trochę za wysoko – zapewnia Sławomir Sieńczewski, trener Unii. - Skrzydła podcięła nam już pierwsza bramka, stracona w 6. minucie w dość kuriozalnych okolicznościach, kiedy to dośrodkowanie zakończyło się golem. Wolelibyśmy, żeby ta runda już się dla nas skończyła. Przed nami jednak jeszcze kilka spotkań i musimy zrobić wszystko, by wywalczyć w nich przynajmniej parę punktów.

LZS Walce również wygrał przekonująco, bo 4:1. Rywalem podopiecznych Marka Merklingera był Skalnik Gracze.

- Skalnik bardzo dobrze operował piłką, ale pierwsze trzy bramki zdobyliśmy dzięki indywidualnym umiejętnościom zawodnika – nie ukrywa Marek Merklinger, trener LZS-u. - To był powód, dla którego wygraliśmy, bo nasza gra nie była zadowalająca, ale wynik już jak najbardziej. Na pewno byliśmy bardziej skuteczni pod bramką.

- Mieliśmy dużą przewagę w organizacji, prowadzeniu piłki, ale niestety… sytuacje trzeba wykorzystywać. Straciliśmy frajerskie bramki. Tydzień temu mieliśmy podobny mecz, ale wtedy rywale stwarzali sobie okazje, a my strzelaliśmy. Graliśmy naprawdę nieźle, ale piłka nożna polega na strzelaniu bramek. Wolałbym grać brzydko, ale skutecznie. Tak jak tydzień temu – mówi Wiesław Urycz, trener Skalnika.

Nieprzerwanie skuteczni są za to piłkarze Ruchu Zdzieszowice. Pokonali oni Odrę II Opole, która po trzech zwycięstwach z rzędu przypomniała sobie, jak smakuje porażka. Spotkanie zakończyło się rezultatem 3:0.

- Zagraliśmy jeden z lepszych meczów w sezonie – twierdzi Sebastian Polak, trener Ruchu Zdzieszowice. - Zrealizowaliśmy to, co sobie założyliśmy przed pierwszym gwizdkiem. Odra II przystąpiła do rywalizacji w nieco słabszym składzie niż do poprzedniego spotkania, ale próbowała grać według swojego stylu. Miała też wyborną okazję na początku meczu, która mogła odmienić jego przebieg, ale z czasem to my przejęliśmy inicjatywę. Generalnie mądrze przeciwstawiliśmy się rywalom i konsekwentnie dążyliśmy do swego. Koniec końców padł moim zdaniem sprawiedliwy wynik.

- Być może przegraliśmy ciut za wysoko, ale nie ma wątpliwości, że Ruch był od nas zespołem lepszym i zwyciężył zasłużenie. Zabrakło nam trochę wyrachowania i może również nieco umiejętności, by już teraz myśleć o wygranej z tak wymagającym przeciwnikiem. Pierwsza połowa ogólnie była wyrównana. Chcieliśmy prezentować swój styl, utrzymywać się przy piłce. Przez ponad pół godziny nie dopuściliśmy Ruchu do dogodnej sytuacji, a samemu taką mieliśmy. Nie wykorzystaliśmy jednak „setki”, a potem popełniliśmy kilka błędów pod rząd w jednej akcji i straciliśmy bramkę. Po strzeleniu drugiego gola, już w drugiej odsłonie, piłkarze Ruchu się cofnęli i nie byliśmy w stanie sforsować ich defensywy, a dodatkowo daliśmy się zaskoczyć po raz trzeci. Ogólnie straty każdego z goli mogliśmy uniknąć, ale z drugiej strony spotkanie w Zdzieszowicach pokazało nam też, nad czym musimy szczególnie popracować – mówi Adam Berbelicki, trener Odry II.

Jedynym zespołem, który w tym sezonie wywalczył komplet punktów w konfrontacji z Ruchem, była Małapanew Ozimek. Podopieczni Wojciecha Scisło wrócili na zwycięską ścieżkę po niedawnej porażce w Chróścicach, demolując Piast Strzelce Opolskie. Wynik 6:0 mówi wszystko.

Wojciech Scisło, trener Małejpanwi: Było widać w naszej grze chęć rehabilitacji za porażkę w Chróścicach. Ogólnie jednak, pomimo wyniku, nie zagraliśmy tam złego meczu i przeciwko Piastowi również pokazaliśmy, że w naszych poczynaniach widać już pewną powtarzalność. Pokazaliśmy się z dobrej strony, unikając prostych strat, solidnie funkcjonując w obronie i tworząc groźne sytuacje w ataku. Nie było tak, że wykorzystaliśmy wszystkie stworzone okazje bramkowe – mieliśmy ich jeszcze więcej. Tak wysoka wygrana cieszy, ponieważ wcale nie mierzyliśmy się z łatwym przeciwnikiem.

- Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej przegrał tak wysoko pracując jako trener w seniorskiej piłce. W skrócie można powiedzieć, że po prostu nie dojechaliśmy na ten mecz. Graliśmy z mocnym rywalem, który spisał się bardzo dobrze, ale nam jest wstyd za własną postawę. Byliśmy o klasę słabsi, a zawodnicy Małejpanwi bezlitośnie obnażyli wszystkie nasze słabości – szczerze omawia Maciej Kułak, trener Piasta.

Powody do radości może mieć za to Tomasz Hejduk. Drugie zwycięstwo na przestrzeni trzech meczów jest na wagę złota dla zespołu, który niepomyślnie rozpoczął kolejny sezon. PoRaWie – OKS Olesno 2:1.

- Chcieliśmy wygrać mecz za wszelka cenę, w tym aspekcie nic się nie zmieniło. Uważam, że powinniśmy być wyżej w tabeli i do tego dążymy. To zwycięstwo poprawiło naszą sytuację w tabeli – cieszy się Tomasz Hejduk, trener PoRaWia. – Wykreowaliśmy w tym spotkaniu bardzo dużo sytuacji, ale dotyka nas problem z ich wykończeniem, ze skutecznością. Rotujemy składem, dopasowujemy go do okoliczności, żeby punktować. Każdy jeden ma dla nas bardzo dużą wartość.

Adam Kutynia, kierownik drużyny OKS-u: Przyjechaliśmy z okrojonym składem. Po strzeleniu gola kontaktowego mieliśmy nadzieję na więcej, ale po kilku minutach dobrej gry, zostaliśmy zepchnięci przez rywali, którzy zdominowali mecz i tworzyli sobie kolejne szanse.

Będąc przy drużynach, których problemy są wyraźnie odwzorowane pozycją w tabeli, nie sposób pominąć starcia LZS-u Piotrówka i Polonii Głubczyce. To drugi remis z rzędu ostatniej drużyny ligi, jednak tym razem byliśmy świadkami aż sześciu trafień.

- Mieliśmy z 12 sytuacji stuprocentowych, a Polonia trzy razy kopnęła piłkę do przodu. Zagraliśmy troszkę słabiej, ale nie wykorzystaliśmy tylu szans… rywale się wycofali i czekali na nas, ale to nie może tak wyglądać. Podczas meczu mój zespół bardzo dużo biega, pracuje, walczy, ale na samym końcu nie strzela i traci punkty.

- Podchodziliśmy do tego spotkania ostrożnie, natomiast nie będę ukrywać, że po ostatnim gwizdku sędziego odczuwamy duży niedosyt. Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, za to Piotrówka swój zamieniła na bramkę. Ponadto nasi rywale zdobyli wyrównującego gola w ostatnich minutach meczu – wspomina Jarosław Panasiński, trener Polonii.

Z pewną dozą ostrożności do spotkania z LZS-em Starowice Dolne podchodził Start Jełowa. Starowiczanie chcieli pokazać, że niedawna porażka z ekipą Tomasza Ciastko w Pucharze Polski była wypadkiem przy pracy, co zostało odzwierciedlone w zwycięstwie 6:0.

- Mówiliśmy sobie przed meczem, że mamy Startowi coś do udowodnienia za porażkę poniesioną z nim w poprzednim sezonie w półfinale wojewódzkiego Pucharu Polski. I zrewanżowaliśmy się w stu procentach. Dominowaliśmy przez cały mecz, pokazując, że obie drużyny dzieli różnica klas. Cieszy nas tak okazałe zwycięstwo, bo przed czekającą nas teraz serią trudnych gier pokazaliśmy, że utrzymując wysoki poziom koncentracji jesteśmy w stanie wygrywać z każdym – zapewnia Jan Jędrychowski, drugi trener LZS-u Starowice Dolne.

- Do 30. minuty graliśmy w miarę mądrze – wspomina Tomasz Ciastko, trener Stegu Startu Jełowa. - Dobrze się ustawialiśmy i nic nie zapowiadało, że ostatecznie przegramy tak wysoko. Jeszcze przed przerwą straciliśmy jednak trzy gole, z czego dwa po prostych błędach indywidualnych. Po takim obrocie spraw powtórzył się scenariusz z poprzedniego meczu z Odrą II Opole. Moi zawodnicy zwiesili głowy i nasza gra całkowicie się posypała.

Nieoczywisty rezultat zastaliśmy za to w Głogówku, gdzie Fortuna uległa Victorii Chróścice 2:3. To trzecia porażka z rzędu podopiecznych Macieja Lisickiego.

- Nasze nastroje są bardzo dalekie od idealnych. Było kilka meczów, w których byliśmy wyraźnie słabsi od przeciwnika, ale w starciu z Victorią zdecydowanie liczyliśmy na punkty. Nie gramy aż tak źle, by rywale już przed meczem mieli dużą przewagę psychologiczną, ale czegoś ewidentnie nam brakuje. Może trochę szczęścia, może odpowiedniego nastawienia. Samemu też popełniłem kilka błędów, od których nie uciekam i staram się z nich wyciągać wnioski. W paru spotkaniach zaprezentowaliśmy się słabiej niż przeciwko ekipie z Chróścic, ale mimo to je wygraliśmy. Teraz znów nie udało nam się zapunktować, co oczywiście nas martwi. Staramy się jednak wszyscy ze sobą rozmawiać i liczymy na to, że efekty tego zobaczymy już wkrótce również na boisku – nie kryje nadziei Maciej Lisicki, trener Fortuny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska