Dramat 37-letniego pacjenta. Nie przedłużajcie mi cierpienia!

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- wzdycha 37-letni mieszkaniec Strzelec Opolskich.
- wzdycha 37-letni mieszkaniec Strzelec Opolskich. Radosław Dimitrow
Michał Leks przez dziewięć miesięcy wił się z bólu, czekając na operację w WCM, która miała uśmierzyć jego męki. Teraz się dowiedział, że... zabieg przesunięto aż na styczeń 2012.

Dłużej tego nie wytrzymam - wzdycha 37-letni mieszkaniec Strzelec Opolskich. - Nie da się opisać słowami tego, co czuję. Ból zaczyna się od kręgosłupa i promieniuje po całym ciele, szczególnie w kierunku nóg. Jest nie do zniesienia.

Kłopoty zdrowotne Michała Leksa zaczęły się w 1996 r., gdy miał wypadek w zakładzie stolarskim, gdzie pracował. Feralnego dnia podnosił z kolegą ciężki kawałek drewna. W pewnej chwili poczuł silny ból w plecach, osunął się na ziemię.

- Lekarze zdiagnozowali uszkodzenie lędźwiowego odcinka kręgosłupa - opowiada. - Od tego momentu moje życie stało się koszmarem i zaczęła się tułaczka po lekarzach.

Pod koniec ubiegłego roku 37-letni mężczyzna znów uwierzył, że może być lepiej. Nadzieję dali mu lekarze z Wojewódzkiego Centrum Medycznego w
Opolu. Zdecydowali, że mogą mu wszczepić neurostymulator nowej generacji z wieloma elektrodami.

Żeby taka operacja była możliwa, Michał Leks musiał jednak niemal całkowicie odstawić morfinę i leki wspomagające - to miało pomóc w zregenerowaniu jego krwi.

- Na początku tego roku mąż bardzo się zawziął i z tygodnia na tydzień zaczął ograniczać leki - mówi żona Urszula. - Płacił za to wysoką cenę. Całymi dniami leżał w łóżku i wił się z bólu. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność, jemu i całej rodzinie. Dzieci patrzyły na cierpiącego tatę i bardzo to przeżywały. Cierpienie potęgowało i to, że mąż był jakby na głodzie narkotykowym.
Ale opłacało się. Krew znowu była bogata w leukocyty, co oznaczało, że choremu można wszczepić nowy neurostymulator. Michał Leks z nadzieją czekał na wyznaczony termin operacji. Ale gdy przyszedł ten upragniony dzień, dowiedział się, że... operacji nie będzie. - Powiedzieli mi, że muszę poczekać do stycznia przyszłego roku - mówi Michał Leks. - A ja do tego czasu oszaleję z bólu.

Ordynator dr Dariusz Łątka mówi tak: - Mamy obecnie pewne braki kadrowe. Jest mi przykro, że nasz pacjent znalazł się w tak trudnej sytuacji. Tak nie powinno być, ale jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedzieliśmy, że stół operacyjny będzie pracować tylko 5 dni w tygodniu.

Dr Łątka tłumaczy, że wielokrotnie rozważał przyspieszenie operacji pana Michała Leksa. W końcu uznał, że nic nie może zrobić, bo to nie jest operacja ratująca życie...

O tej bulwersującej sprawie przeczytasz szerzej w środowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska