Już kilka dni temu nowi właściciele Taboru Szynowego mieli wypłacić zaległe pieniądze. Tak się nie stało i zdesperowani pracownicy przyszli dziś pod firmę, aby po raz kolejny zaprotestować.
Podpalili opolany, głośno skandowali "złodzieje". Mało brakowało, aby niektórym pracownikom puściły kompletnie nerwy.
Przedstawiciele załogi weszli także na konferencję prasową, którą zorganizowali nowi właściciele zakładu.
- Nie macie honoru, gdzie nasze pieniądze? Nie mamy czym nakarmić naszych dzieci! - krzyczeli w stronę przedstawicieli Grupy Leo Maks, która w styczniu przejęła upadający zakład.
Zobacz wideo »
- Nie obrażajcie nas, nie jesteśmy złodziejami - odpowiadał Zenon Sroczyński, dyrektor Taboru Szynowego.
Dyrektor przekonywał, że pieniądze na zaległe wypłaty będą, a zagraniczne przelewy są w drodze. Deklarował też, że spółka otrzyma zastrzyk finansowy w wysokości około 40 mln zł, co pozwoli uruchomić naprawy wagonów.
Sroczyński nie potrafił tego jednak potwierdzić żadnym dokumentem. I to mimo, że na konferencji prasowej pojawił się Jerzy Pałys, nadzorca sądowy i to on dopytywał o szczegóły.
- Pieniądze będą do poniedziałku, jeśli nie wpłyną, to fundusze na zaległe pensje (około 1,9 mln zł - red.) zapewni Grupa Leo Maks - mówił Sroczyński, ale nikogo nie przekonał, a tylko jeszcze bardziej rozzłościł pracowników.
Przypomnijmy, że pracownicy nie otrzymali pełnych wypłat od listopada 2013 roku. Około 350 osób jest tak zdesperowanych, że chce upadłości spółki. Na razie jednak decyzji w tej sprawie sąd nie wydał.
Może to zrobić najwcześniej w marcu.
Tabor Szynowy ma ponad 40 milionów złotych długów. Obecnie firma zaprzestała jakiejkolwiek działalności.
Więcej w piątkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?