Drogi frank szwajcarski. Zamykanie teraz kredytu się nie opłaca

Anna Wójcicka z Opola latem 2005 r. kupiła kawalerkę na kredyt we frankach szwajcarskich. Wówczas płaciła za franka 2,64 zł. Dziś jej comiesięczna rata urosła o 80 zł. - Co gorsza, planowałam spłacić cały kredyt i zamienić mieszkanie na większe - mówi.

Eksperci odradzają podejmowanie teraz takich decyzji. - Jeśli to możliwe, lepiej potraktować taką nieruchomość jako lokatę kapitału i poczekać, aż kurs franka szwajcarskiego spadnie - radzi Marcin Kucharski, kierownik i doradca finansowy z opolskiego oddziału Home Broker.

Z wczorajszych notowań walut wynika, że 1 CHF kosztował 3,26 zł (wg kursu NBP).

Do rekordu z lutego 2009 r. (3,34 zł) brakuje mu zaledwie 8 groszy.

- Wówczas źródłem siły franka był słaby złoty. Obecnie szwajcarska waluta jest rekordowo droga zarówno w stosunku do dolara, jak i do euro, bo jest postrzegana jako bardzo bezpieczna - wyjaśnia Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions.

W porównaniu ze strefą euro, Japonią, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią Szwajcaria jawi się jako oaza stabilności.

Nie trapi ją ani wysokie zadłużenie publiczne, ani inflacja, nie ma też kłopotów ze wzrostem gospodarczym.

Kondycja finansowa Szwajcarii:

• Dług publiczny w Szwajcarii nie przekracza 40% PKB
• inflacja w kwietniu wyniosła 0,3%
• wzrost gospodarczy w tym i w kolejnym roku prognozuje się na poziomie 2%, co jak na jedną z najlepiej rozwiniętych gospodarek świata jest bardzo dobrym wynikiem.

Nic dziwnego więc, że inwestorzy w poszukiwaniu możliwie najbezpieczniejszych lokat, kupują szwajcarskiego franka.

• W ostatnich tygodniach do jego zalet doszła jeszcze perspektywa szybszego niż się dotąd spodziewano podniesienia przez Szwajcarski Bank Centralny stóp procentowych. Rzeczywiście, wydaje się, że nie ma powodu, by dłużej z tym zwlekać. Gospodarka wróciła na ścieżkę wzrostu, bezrobocie jest niskie (ostatni odczyt to 3,1%), dlaczego więc dalej utrzymywać koszt pieniądza na rekordowo niskim poziomie 25 punktów bazowych?

Kłopoty ze spłatą kredytów w CHF mają nie tylko Polacy. Rząd węgierski postanowił ustalić maksymalny kurs wymiany dla kredytobiorców na poziomie 180 forintów za franka - o ponad 20 proc. niższy od aktualnego.

Różnicę w kursie pokryją za kredytobiorcę banki, ale doliczą ją do ogólnej wartości hipoteki i rozłożą płatności w czasie.

Polscy eksperci uspokajają, że ci, którzy planują spłacić kredyt frankowy w ciągu kilkunastu lat, nie powinni zmieniać waluty, bo w końcu kurs spadnie i w sumie wyjdą na swoje.

W dodatku stopy procentowe szwajcarskiej waluty są niższe niż kredytów w złotych, choć prawdopodobnie wkrótce wzrosną.

- Ci natomiast, którzy teraz starają się o kredyt, mają do wyboru między euro i rodzimą walutą - wyjaśnia Marcin Kucharski z Home Broker. - Kredyty we frankach oferuje coraz mniej banków i trudno je dostać.

Na przykład Deutsche Bank wymaga 16 tys. zł netto dochodu na gospodarstwo domowe. Nieco łatwiej jest w Nordea Banku i BPH, ale i tak kredytobiorca musi mieć o 20 proc. wyższą zdolność niż przy kredytach w złotych (np. starając się o 300 tys. zł, musi mieć zabezpieczenie na 360 tys. zł).

To efekt Rekomendacji T Komisji Nadzoru Finansowego

- W 2012 roku przepisy zaostrzą się jeszcze bardziej. Żeby otrzymać kredyt w walucie obcej, maksymalne zadłużenie gospodarstwa domowego będzie mogło wynieść 42%, podczas gdy dla kredytów w złotych wynosi 50% - mówi Marcin Kucharski.

Większość Opolan i Polaków bierze więc teraz kredyty w złotych.