Dzieci porwane z miłości

sxc.hu
O dobru malucha rodzic-porywacz raczej nie myśli. Dzieci głosu nie mają.
O dobru malucha rodzic-porywacz raczej nie myśli. Dzieci głosu nie mają. sxc.hu
Porwanie wiele załatwia: skutecznie rani drugiego rodzica i zaspokaja własną potrzebę sprawowania niepodzielnej opieki nad dzieckiem. O dobru malucha rodzic-porywacz raczej nie myśli. Dzieci głosu nie mają.

- Ci, którzy najbardziej powinni dbać o spokój malucha, stwarzają mu jedną z najbardziej stresujących życiowych sytuacji, z którą nawet dorosły nie umiałby sobie często dać rady - mówi Iwona Zbieg, psycholog z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Opolu, które zajmuje się m.in. badaniami dzieci - ofiar porwań rodzicielskich.

Do porwań rodzicielskich w Polsce dochodzi coraz częściej. Z danych Fundacji Itaka, która prowadzi Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych, wynika, że w 2011 roku zgłoszono do Fundacji 21 porwań dziecka przez mamę lub tatę, w roku 2012 - już 69.

Psychologowie z fundacji udzielili w tym czasie 117 porad w takich właśnie sprawach. Ponieważ prawo nie sankcjonuje jako przestępstwa uprowadzenia dziecka przez rodzica nie pozbawionego praw do opieki, często policjanci nie reagowali na takie zgłoszenia.

Art. 211 kodeksu karnego, który mówi o tym, że kto wbrew woli osoby powołanej do opieki lub nadzoru uprowadza lub zatrzymuje małoletniego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

Ale zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego (sprzed 30 lat) rodzic posiadający pełnię praw rodzicielskich nie może być sądzony z tego paragrafu, nawet gdyby ukrywał dziecko przed drugim rodzicem, również posiadającym pełnię praw.

- Staramy się to zmienić - mówi prawnik Joanna Matus z Fundacji Itaka. - Chcemy, by pojęcie porwania rodzicielskiego zostało wprowadzone do kodeksu karnego.
Rozmowy trwają, na razie, w połowie ubiegłego roku, Komendant Główny Policji wydał zarządzenie, w którym pojawiła się definicja porwania rodzicielskiego i jest ono podstawą do podejmowania przez policję działań.
Ale kar za porwanie rodzicielskie wciąż nie ma.

Dziadkowie wynajęli ochroniarzy

Dzieci są uprowadzane spod szkół, domów, z placów zabaw. Zarówno w kraju, jak i za granicą.

Porywają rodzice, a także... dziadkowie, tak było z 6-latką spod Namysłowa:
- Mariola wychowywała córkę, mieszkając u swych rodziców. Była po rozwodzie, eksmąż odwiedzał dziecko, brał je na weekendy - mówi Ewa Bajger, kierownik Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Opolu.

Mariola zachorowała na nieuleczalną chorobę, na łożu śmierci poprosiła rodziców: "Opiekujcie się Luizą". Ci zrozumieli to jednoznacznie - opieka nad wnusią przysługuje im i tylko im. A na wniosek ojca, że teraz on zaopiekuje się córką, zareagowali ucieczką do krewnych mieszkających na drugim krańcu Polski, nad morze. Wychowują dziecko w strachu przed tatą.

- Doszło do tego, że wynajmowali ochroniarzy, aby pilnowali, by nie doszło do ewentualnego kontaktu córki z ojcem, do którego ojciec ma prawo - mówi Ewa Bajger. - Ojciec do dziś walczy o jego wyegzekwowanie.

Z synkiem przez okno

Zbyszek miał 4 lata, gdy jego tatuś wyskoczył z nim, trzymanym na rękach, przez okno. Mężczyzna dokładnie się przygotował do "akcji'.

Przyszedł na spotkanie z synem do domu jego mamy w jednej z wiosek pod Grodkowem, ze zwiniętym za pazuchą plecakiem. Była żona - jak zwykle - pozwoliła zostać mu samemu w pokoju Zbyszka (na parterze domu).

Tato z synem mieli się bawić i przez jakiś czas tak było. A potem tato spakował do plecaka ukochane zabawki Zbysia, wyrzucił ten plecak przez okno, następnie sam z chłopcem przez okno wydostał się z domu.

Odjechali zaparkowanym niedaleko samochodem. Mama po kwadransie z przerażeniem odkryła, że w pokoju synka nikogo nie ma. Wezwała policję.

Mama i policja odnaleźli dziecko. Ale zanim udało się wyegzekwować postanowienie sądu, że chłopczyk ma powrócić do matczynego domu, minęło wystarczająco dużo czasu, aby dziecko "przestawić" na wyłączną miłość do ojca i wyraźną niechęć do mamy.

Dziecko trafiło wprawdzie niedawno do domu mamy, ale jest zbuntowane, tęskni za tatą. Tym bardziej że mama zaczyna układać sobie życie na nowo, wyszła za mąż, zaszła w ciążę. Tato zaś stale podkreśla, że jest do wyłącznej dyspozycji swego synka, gotów zrobić dla niego wszystko.

- I zapewne tak jest, kocha swego synka. Tyle że dziecko, aby było właściwie wychowywane, potrzebuje obojga rodziców, nawet jeśli rodzice się rozstają, nie oznacza to, że dziecko ma tracić kogokolwiek z nich. Niestety, chęć zemsty i odegrania się na byłym współmałżonku są ważniejsze od dobra i potrzeb dziecka - mówi Iwona Zbieg, psycholog z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Opolu.

Skuteczna zemsta

Porwanie rodzicielskie

Z porwaniem rodzicielskim mamy do czynienia - zgodnie z zarządzeniem nr 124 KG Policji - gdy jedno z rodziców bez woli i wiedzy drugiego lub pod pretekstem krótkotrwałego pobytu wywozi lub zatrzymuje dziecko na stałe, pozbawiając tym samym drugiego rodzica możliwości utrzymania kontaktu z dzieckiem w przysługującym mu zgodnie z prawem zakresie.

Niedawno tato Zbyszka postanowił legalnie (w sądzie, a nie uciekając przez okno) walczyć o prawo do opiekowania się synem i mieszkania z nim. 8-letni dziś chłopak chce zamieszkać z tatą, potwierdzają to badania psychologiczne.

Jeden z pracowników ośrodka diagnostycznego w Opolu zapytał tatę: - Czemu wcześniej zdecydował się pan na tak drastyczne rozwiązanie jak porwanie syna?

A ten odpowiedział: - Może to nie była zgodna z prawem metoda, ale skuteczna, bo odzyskałem syna: Grześ wie, że go kocham, i pokochał mnie. Teraz legalnie zamieszkamy razem.

Specjaliści z ośrodków diagnostycznych, wydając opinie, przyznają, że dziecko po paru tygodniach od "uprowadzenia" ma już silną więź z rodzicem-porywaczem.

Nazywają taką miłość symbiotyczną. Rodzic-porywacz stara się być wciąż przy dziecku, otacza go troskliwa opieką, przekonuje o wyłącznej miłości. Dziecko szybko w to wierzy, wtedy łatwiej mu odnaleźć się w nowej sytuacji.

Przekazanie go rodzicowi, od którego zostało uprowadzone, choć byłoby zgodne z powszechnym odczuciem sprawiedliwości, szkodziłoby dziecku, po raz kolejny zachwiałoby jego emocjonalnością. Sąd w znacznej mierze opiera się na opinii psychologów i często zgadza się, by dziecko pozostało u "porywacza" z uwagi na dobro malucha, aby nie fundować mu kolejnych traumatycznych przeżyć.

- Tu jest właśnie ukryta odpowiedź na to, dlaczego coraz częściej dochodzi w Polsce do tzw. porwań rodzicielskich - mówi kierownik opolskiego ośrodka diagnostycznego. - Bo sprawy o przyznanie opieki w sądach trwają długie miesiące, a najgorzej jest z egzekucją postanowień o wydaniu dziecka, także tych o przymusowym wydaniu.

W naszej praktyce za niedostosowanie się do postanowienia spotkaliśmy się tylko z karami grzywny, po kilkaset złotych. Na odebranie dziecka przez kuratora w obecności policjanta też trudno liczyć.

Rodzic przetrzymujący dziecko jest przecież informowany o takim postanowieniu i robi wszystko, by uniknąć egzekucji wyroku. Znamy przypadek, gdy mama - na widok kuratora rodzinnego i policjanta - przycisnęła córkę do furtki ogrodzenia domu i zaczęła krzyczeć, że chcą porwać jej dziecko.

W innym - odpowiednio nastawieni sąsiedzi wyszli do kuratora z widłami. Nikt w takich przypadkach nie będzie szarpał się z dzieckiem. Nie tak dawno zaprosiliśmy tatę przetrzymującego dziecko na standardowe badania psychologiczne, już wcześniej na takich u nas bywał.

W pomieszczeniu obok pokoju badań czekali kurator i policjanci. Ale tato z dzieckiem się już nie pojawił, spodziewał się naszych działań.

Sprawy międzynarodowe

Konwencja haska

Konwencja dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzona w Hadze 25 października 1980 r. (DzU z 25 września 1995 r.), jest głównym instrumentem prawnym regulującym kwestię porwań rodzicielskich w przypadku uprowadzenia lub zatrzymania dziecka w innym państwie. Ma chronić przed szkodliwymi dla dziecka skutkami takich działań, a jej głównym celem jest nie rozstrzygnięcie, przy kim dziecko ma pozostać, ale przywrócenie stanu poprzedniego, który został naruszony bezprawnym jego uprowadzeniem lub zatrzymaniem. Aby móc stosować konwencję, niezbędne jest, aby oba państwa - zarówno to, w którym dziecko przebywało przed zatrzymaniem i uprowadzeniem, jak i to, do którego zostało uprowadzone bądź w którym zostało zatrzymane - były sygnatariuszami konwencji.

Na wzrost liczby przypadków porwań rodzicielskich ma wpływ powszechne zjawisko emigracji zarobkowej.

Wielu ludzi wyjeżdża z kraju, będąc w szczęśliwym związku i chcąc zarabiać na utrzymanie rodziny i domu. Jednak rozłąka sprzyja rozpadowi małżeństw i wtedy zaczyna się szarpanina o dziecko.

Eksperci są zdania, że zjawisko porwań rodzicielskich będzie narastać, bo emigracja nie maleje. Na porwaniu wygrała na przykład biologiczna mama Katarzyny z Niemodlina. Kobieta od lat mieszkała w Niemczech, założyła tam nową rodzinę, a jej "polską" córkę w tym czasie wychowywała babcia, po śmierci której wszczęta została sądowa procedura przekazania opieki prawnej nad dzieckiem ciotce dziewczynki.

W tym czasie biologiczna mama poprosiła polskich krewnych o zdjęcie nie widzianej od lat córki, chciała ponoć tylko zobaczyć, na kogo mała wyrosła. A potem przyjechała do Polski i spod szkoły uprowadziła córkę.

Według ustaleń z procesu kobieta chciała mieć pewność, jak jej dziecko wygląda, stąd prośba o fotografię. Sprawa była głośna na Opolszczyźnie, w odnalezienie uprowadzonej został zaangażowany detektyw Krzysztof Rutkowski, ale nie sprowadził Katarzyny do Polski.

Dziewczyna tymczasem zaaklimatyzowała się w nowym niemieckim domu i wkrótce oświadczyła, że chce zostać z biologiczną mamą.

W Niemczech odbyła się sprawa na podstawie konwencji haskiej, procedury wdrażanej w przypadku uprowadzenia dziecka za granicę. Niemiecki sąd uznał , że nie ma podstaw, by dziecko odesłać do Polski, do cioci, skoro dziewczynka dobrze zintegrowała się ze swoją biologiczną matką. I tak porwana została w Niemczech.

Nieznane są natomiast losy 3-letniej Krysi, którą mama Marta wywiozła z Cypru, gdzie mieszkała wraz ze swym cypryjskim mężem. Pani Marta - jak mówi - musiała uciekać przed znęcającym się nad nią i dziećmi mężem (druga córeczka została na Cyprze).

Sąd opolski, także w ramach procedury haskiej, prawomocnym postanowieniem zdecydował, że Krysia ma powrócić do ojca, na Cypr. Mama nie mogła się z tym pogodzić, więc znów uciekła z córką.

- Nie można ustalić dokładnie miejsca jej aktualnego pobytu, prawdopodobnie jest gdzieś w Warszawie - informuje Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu.

Co ciekawe, niemal w tym samym czasie opolski sąd rozpatrywał podobną sprawę, również o przyznanie opieki nad dzieckiem z małżeństwa polsko-cypryjskiego (mama mieszkała z dzieckiem już w Polsce). W tym wypadku opiekę przyznano mamie.
Kolejne pokolenia

Dzieci, które przeżyły porwanie rodzicielskie, są w pewnym sensie "naznaczone". Psycholodzy mówią wprost: tak jak dzieci alkoholików obiecują sobie, że nie będą pić, a potem często same popadają w alkoholizm, tak dzieci z rozbitych w dramatycznych okolicznościach związków mają kłopot z założeniem własnych i dobrze funkcjonujących rodzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska