Stowarzyszenie Delta z Ostrowca Świętokrzyskiego zostało wieczystym użytkownikiem krasiejowskiej kopalni iłów w lipcu ubiegłego roku. Trzy miesiące temu weszło na teren budowy i zaczęło od ogrodzenia kopalni. Nawet turyści, którzy odwiedzają pawilon paleontologiczny postawiony przez stowarzyszenie Dinopark, nie mogą zobaczyć, co dzieje się w niecce kopalni, bo widok zasłania im ponaddwumetrowy płot.
JuraPark ma być hitem
Delta nie chce odkryć kart przed zaplanowanym na maj przyszłego roku otwarciem JuraParku, swojego trzeciego - i największego - parku rozrywki. Dwa już istniejące, w Bałtowie i Solcu Kujawskim, odwiedza co roku 650 tysięcy turystów. Krasiejów ma je przebić.
- Tu jest Śląsk, o frekwencję możemy się nie martwić - zapewnia dr Andrzej Boczarowski z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego, członek ekipy tworzącej krasiejowski JuraPark. - Jeśli park w Chorzowie, gdzie nie ma żadnych dodatkowych atrakcji, a rekonstrukcje dinozaurów pochodzą z lat sześćdziesiątych, odwiedza 250 tysięcy osób rocznie, to z góry możemy założyć, że Krasiejów stanie się hitem.
Boczarowski jest paleontologiem, geologiem, grafikiem, informatykiem, muzealnikiem (w lipcu skończył muzealnictwo na Uniwersytecie Jagiellońskim) i rekonstruktorem kopalnych istot żywych.
To wizjoner odpowiadający za kształt muzeum, które - w drugim etapie inwestycji - ma powstać w hali w poprzemysłowej części kopalni. O tym, jak to muzeum będzie wyglądać, opowiedzieć nie chce. Na rozmowę o rekonstrukcjach dinozaurów, które trafiły już do Krasiejowa, zgodził się tylko dlatego, by poprawić klimat wokół inwestycji.
- Zależy nam na tym, by mieszkańcy Krasiejowa i gminy Ozimek uwierzyli, że nasz park będzie magnesem przyciągającym setki tysięcy zwiedzających - mówi. - Dla lokalnej społeczności to ogromna szansa. Trzeba już zacząć myśleć o agroturystyce, o miejscach noclegowych, o gastronomii.
JuraPark to szansa, ale także wyzwanie dla władz Ozimka i Opolszczyzny. I to pilne, bo do maja zostało niewiele czasu, a w tej chwili do kopalni nie ma dobrego dojazdu. Prowadzą do niej drogi tak wąskie, że nie ma mowy o tym, by wyminęły się na nich dwa autokary. A Delta, po doświadczeniach z Bałtowa i Solca, spodziewa się, że w każdy weekend do krasiejowskiego JuraParku przyjadą ich setki.
Drapieżna Zuzia jak żywa
Jedną z atrakcji JuraParku będzie tyranozaur, chyba najpopularniejszy pradrapieżnik. I to zindywidualizowany: w Krasiejowie turystów przywita dokładna rekonstrukcja Zuzi, czyli tyranozaura pieszczotliwie nazywanego Sue, którego szkielet można podziwiać w Muzeum Historii Naturalnej w Chicago.
Dr Boczarowski wyjaśnia, że większość rekonstrukcji powstaje właśnie w ten sposób, na bazie najnowszych naukowych odkryć. Kooperująca z Deltą amerykańska firma na zamówienie "robi szkielet", który Andrzej Boczarowski digitalizuje, czyli wrzuca do komputera i obrabia w trójwymiarowej technologii 3D. Gdy projekt jest gotowy, rusza mozolna rekonstrukcja: powstaje szkielet, na który nakłada się zrobiony ze styropianu "zrąb tłuszczomięśniowy". A potem do pracy zabierają się rzeźbiarze, którzy korzystając ze specjalnej plasteliny, cyzelują każdy szczegół.
- W przypadku takiego tyranozaura mamy ponad półtora miliona ręcznie wykańczanych łusek - mówi dr Boczarowski.
Gdy rekonstrukcja jest gotowa, powstaje forma pozwalająca odlać dinozaura z masy polimerowej, której trwałość ocenia się na tysiące lat. Potem trzeba już tylko pomalować zwierza i ustawić w terenie. Co wcale nie jest proste.
Jeśli jest wielki, przewozi się go w częściach i dopiero na miejscu trzeba starannie zamaskować ślady łączenia. Trzeba też zadbać o to, by taki potwór był stabilny, czyli osadzić go na dobrze wyważonym fundamencie. I czasem trzeba się naprawdę głęboko wkopać, bo dinozaury z JuraParku są zwykle uchwycone w ruchu i niektóre z nich stoją na jednej łapie.
- Anatomia, estetyka, elementy inżynierii. Te wszystkie trzy aspekty są równie ważne - tłumaczy Boczarowski.
Stadko utahraptorów
W poprzemysłowej hali rekonstrukcji chicagowskiej Zuzi na razie nie ma. Ale można tam zobaczyć kilkadziesiąt innych prastworów. Na podłodze leży kilkunastometrowy (!) fragment amficeliasa. To jego szyja i łeb, korpus został już złożony w niecce kopalni.
Obok kilka parazaurolofów z charakterystycznymi rogami na głowie. A w głębi prawdziwy gąszcz kopalnianych zwierząt. Galimimy, których szczątki odkryli na pustyni Gobi polscy paleobiolodzy. Eotyran, czyli "wczesny tyran", praprzodek tyranozaura. Raptem kilkumetrowy, czyli ze trzy razy mniejszy od t-rexa, ale równie groźny. Pancerna sajchania z kostnym pancerzem na głowie i ogonem zwieńczonym maczugą. Jest kilka drapieżnych utahraptorów (nazwa pochodzi od stanu Utah, gdzie znaleziono ich szczątki), które polowały w stadach, jak spokrewnione z nimi welociraptory rozsławione "Parkiem Jurajskim" Spielberga.
Są gady ssakokształtne: pelykozaur z żaglem z wydłużonych kręgów na grzbiecie (nastawiał go do słońca, niczym baterię słoneczną, by się rozgrzać) i hipopotamopodobny dicynodon, którego szczątki naukowcy z ekipy prof. Jerzego Dzika odkryli rok temu w Lipiu Śląskim pod Lublińcem. Mamy kilka odsłon allozaura: jeden tylko z łuskami, odlany dwa lata temu, i kolejny, już z łuskami i piórami, odtworzony już po tym, jak Gerard Gierliński, kolejny naukowiec współpracujący z Deltą, odkrył, że dinozaury miały pióra.
- Bo dinozaury to ptaki, a ptaki to dinozaury - śmieje się dr Boczarowski. - Miały pióra, składały i wysiadywały jaja, miały swoje tańce godowe.
Taki taniec godowy, odtworzony na podstawie odkrytych przez naukowców tropów, będzie można obejrzeć także w Krasiejowie. W roli głównej wystąpią terizinozaury, czyli sześciometrowe dinozaury przypominające indyka i wyposażone w 70-centymetrowe pazury w kształcie kosy, których używały - podobno - tylko do obrony przed innymi drapieżnikami i rozgrzebywania kopców termitów. Terizinozaury jeszcze nie zostały sklejone: na podłodze hali można jedynie podziwiać łapę z gigantycznymi szponami.
Dinomoda nie minie
Andrzej Boczarowski jest przekonany, że zainteresowanie kopalnymi zwierzętami, wywołane superprodukcją Spielberga, szybko się nie skończy. Zadbają o to naukowcy, którzy co rusz ogłaszają kolejną sensację.
Ostatnio głośno jest o Johnie Hornerze, który pracował jako konsultant przy filmie Spielberga, a teraz chce wykorzystać pokrewieństwo dinozaurów i ptaków, żeby… wyhodować żywego dinozaura. Podobno jest to możliwe.
Kilka lat temu naukowcy odkryli zmutowanego kurczaka z kompletnym zestawem zębów, a eksperymentujący z kurzymi embrionami Hans Larsson z Uniwersytetu McGilla zapowiada, że w ciągu kilku lat wyhoduje kurczakozaura: z ogonem, kończynami przednimi i zębami.
- Jeszcze niedawno twierdziłem, że to niemożliwe - komentuje dr Boczarowski, który przygotowuje wykład na temat badań Hornera i Larssona. - Dziś wiem, że się myliłem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?