Godka jest cool!

Mariusz Jarzombek
Bardzo lubią mówić po śląsku.
Bardzo lubią mówić po śląsku. Mariusz Jarzombek
Moda na Śląsk jest widoczna od kilku lat, ostatnio wybuchła ze zdwojoną siłą. Pomocna, po raz pierwszy, okazała się... polityka.

Po blisko 50 latach nareszcie możemy gołdać po swojemu, dlaczego mielibyśmy się z tym chować? - pyta z uśmiechem Liliana Wencel z podopolskich Ochódz. Pani Liliana zdobyła jedno z wyróżnień w konkursie literackim "Ze Śląskiem na ty" w Łubnianach. Co roku w szranki staje kilkadziesiąt osób. Starzy, ale i młodzi.

Krystian Czech, dyrektor Łubniańskiego Ośrodka Działalności Kulturalnej, pomysłodawca imprezy, wspomina:

- Początki sięgają wczesnych lat 90., kiedy wziąłem udział w konkursie "Po śląsku - po naszymu" organizowanym z przez Radio Katowice. Finały w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca były (i są do dziś) wielkim świętem Ślązaków. W Łubanianach postawiono na słowo pisane.

- Śląski to język domowy, intymny, opisujący głównie uczucia, choć nie tylko - wyjaśnia Czech. - Nieprawdą jest, że jest tylko mówiony. Jeśli się wysilić, da się w nim napisać bardzo ciekawe opowiadania, nie tylko pod względem językowym.

Dziś własne konkursy gwarowe ma większość autochtonicznych gmin województwa opolskiego, ale i śląskiego.

- Nie mają racji ci, którzy mówią, że gwara zanika. Ona ma się znakomicie! - tłumaczy prof. Bogusław Wyderka, językoznawca z Instytutu Śląskiego i Uniwersytetu Opolskiego, który od 1998 roku zajmuje się opracowywaniem słownika gwar śląskich. Gotowych jest już 11 tomów, praca nad kolejnymi trwa. W planie jest ich około czterdziestu.

- Język żyje, dopóki posługują się nim ludzie. Na Śląsku cały czas mówi się po śląsku - wyjaśnia prof. Wyderka.

- W erze globalizacji każdy szuka zakorzenienia, elementu wyróżniającego go spośród innych - mówi naukowiec.

- To samo obserwujemy w Belgii, Francji czy Niemczech, gdzie swoją odrębność zaznaczają już subregiony należące administracyjnie do Bawarii - dodaje Czech.

Wychodzymy z chałpy na plac

Na Śląsku Opolskim geneza zjawiska ma jeszcze jedno podłoże. Za tzw. komuny nie wolno było tu mówić inaczej niż czystą polszczyzną.

- Wszystko było tu kojarzone z niemieckością, a więc programowo zakazane - wspominają starsi Ślązacy.

- Ajmer, hajziel, giskana - wyliczają jednym tchem uczniowie szkoły podstawowej w Złotnikach zapytani o ulubione śląskie słowa. - Skąd je znamy? Przeca my godłomy tak w doma - mówią szczerze.
- Oni nie mają uprzedzeń i ograniczeń, jakie mieliśmy my - mówi Maria Chudala, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego im. Pisarzy Śląskich w Złotnikach. Dzisiaj nie ma takiego problemu.
- Nasi uczniowie jeżdżą na "Śląskie Beranie", zawsze zdobywają czołowe miejsca - chwali się dyrektorka.

W szkole zajęcia regionalne na zastępstwie prowadzi Iwona Ciszewska, Polka, która po śląsku nie mówi. Po kilku latach pracy w tutejszej szkole trochę rozumie.

- Uczę się od dzieci, gołdać już się chyba nie nauczę - przyznaje.
- Po latach sekowania, wyśmiewania i poniżania śląska mowa doczekała się wreszcie nobilitacji, już nie trzeba się z nią ukrywać - cieszy się Krystian Czech, nawiązując do tego, że kiedyś Ślązacy bali się wychylać. Teraz oficjalnie, bez ograniczeń mogą mówić "po swojemu".

Przecież my wszyscy mówimy tak w domach, teraz bez wstydu odsuwamy nieco firanki, "wychodzymy z chałpy na plac" - dodaje.

W sytuacji, kiedy wielu Ślązaków pracuje na stałe w Niemczech, śląska gwara ulega tzw. wtórnej germanizacji. W skrócie chodzi o to, że stare śląskie słowa zastępowane są często przez niemieckie. Nikogo to nie razi, bo przecież wpływy niemieckie w gwarze zawsze były.

- Większość gwarowych określeń wyrosłych z niemieckiego ma jakieś dodatki, przeinaczenia, zmiany - tłumaczy prof. Wyderka. - Ale w gruncie rzeczy nie ma się co na takie zjawisko obrażać. Język to zjawisko zmienne.

Czy oskarżani przez lata Ślązacy o kryptogermańskość po ostatnich wypowiedziach prezesa Kaczyńskiego o Ślązakach jako o zakamuflowanej opcji niemieckiej czują się obrażeni? - Nie warto tego nawet komentować - kończy temat prof. Wyderka.

Po śląsku da się czasami powiedzieć więcej niż w innych językach.
- Najlepszym tego przykładem jest wyświechtane już "łon", "łonacenie", za pomocą których można powiedzieć wszystko - mówi Krystian Czech.

- Dzięki badaniu gwary dowiaduję się więcej o swojej przeszłości - mówi Dorota Wons, pochodząca spod Lublińca zębowiczanka. Emerytowana nauczycielka języka polskiego do plebiscytu nto pt. "Piykno Godka" wysłała liczący 160 słów słownik terminów rolniczych.

- Wśród nich wiele jest prawie zupełnie zapomnianych, ja zbieram to dla potomnych - wyjaśnia.
- Wiele z nich, niekoniecznie rolniczych, brzmi dla niej blisko, ciepło, rodzinnie.
- Taki "katyjmusek" musi wzbudzić uśmiech na twarzy - mówi, żartując od razu na temat swojej metryki. - A może to przychodzi z wiekiem...

Na zapoczątkowaną przed miesiącem akcję przyszło już do nas kilkaset zgłoszeń. Niektóre zawierają po kilkadziesiąt słówek i wyrażeń. Obok określeń związanych z rolnictwem, kuchnią i sprawami codziennymi wiele jest opowiadań, a nawet wierszy. W przychodzącym do redakcji natłoku listów i maili są też prace prawie naukowe, traktujące o szczegółach, o wymowie i zasadach zapisywania słów.

- Mnie ciekawi szczególnie słowotwórstwo, warto wiedzieć, skąd biorą słowa, których używam - wyjaśnia Krzysztof Lyra z Otmic. Student germanistyki zajmuje się relacjami pomiędzy słownictwem oficjalnym a gwarą, bada też wpływy językowe na Śląsku.

- Wiele w naszej gołdce germanizmów, ale i czechizmów - mówi. - Przez te wielorakie wpływy mamy do czynienia jakby z odrębnym językiem. Czyż to nie jest piękne?

Czy gwara będzie językiem?

Na całym historycznym Górnym Śląsku naukowcy doliczyli się około stu odmian gwary. Od kilku lat trwają zabiegi zmierzające do skodyfikowania śląskiej mowy i uznania jej za język regionalny.

- "Srogość na landzie" oznacza, że idzie coś wielkiego - wyjaśnia Krystian Czech, wskazując, że być może właśnie my jesteśmy świadkami epokowego wydarzenia.

- Ta srogość to może być to, co dzieje się obecnie z gwarą śląską. Być może za jakiś czas przestanie być gwarą? - zastanawia się regionalista, znawca kultury ludowej, komentując dążenia m.in. środowiska Pro Loquela Silesiana, Związku Górnośląskiego i Ruchu Autonomii Śląska. Ich celem jest uznanie śląskiego za język. Profesor Wyderka ucieka w odniesieniu do tej sprawy od polityki

- Nie wiadomo, czy wkrótce nie wykształci się coś na kształt śląskiego kanonu językowego, na razie jeszcze go nie ma - zastanawia się językoznawca.

Przeciwnicy takiej ewentualności zarzucają zabiegom zmierzającym do kodyfikacji śląskiego tworzenie sztucznego języka.
- Przecież gwara jest inna w każdej wiosce! - wskazują.
- Literackim językiem polskim w dwudziestoleciu międzywojennym posługiwało się kilkanaście procent mieszkańców Rzeczypospolitej - wskazuje Wyderka, tłumacząc, że taka unifikacja języka nie zaszkodzi gwarom.

One nadal będą istnieć, nad nimi pojawi się wówczas coś na kształt literackiej, uniwersalnej śląszczyzny - teoretyzuje, zaznaczając, że śląskie gwary wywodzą się od języka polskiego.
Czy język śląski jest dla Ślązaków piękniejszy od np. polskiego?

- Nie wiem, czy śląski śmaterlok jest bardziej kolorowy od polskiego motyla, na pewno jest bliższy, bo jest nasz - zamyśla się Krystian Czech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska