Gość Heimatu: Jan Ryłko

Z liderem mniejszości niemieckiej na Śląsku Opolskim, Norbertem Raschem, spotkałem się na początku roku 2010 w Urzędzie Marszałkowskim województwa opolskiego i na otwarciu wystawy poświęconej tożsamości Zaolzia. Umówiliśmy się wtedy na kontynuowanie rozmów i wymianę doświadczeń. Do rozmowy doszło w minioną środę w Opolu.

Chcemy się dzielić z mniejszością na Śląsku, m.in. naszym doświadczeniem w przygotowywaniu wielkiej plenerowej imprezy, odbywającej się u nas od lat, czyli "Gorolskiego Święta" w Jabłonkowie. W tym roku od 6 do 8 sierpnia. My chętnie dowiemy się, w jaki sposób mniejszość niemiecka pozyskuje pieniądze na swoją działalność. Chcemy także zaproponować wspólne występowanie do Unii Europejskiej po fundusze dla mniejszości.

Myślę, że wiele nas łączy. Mówimy głośno o swoich problemach poprzez media (mniejszość niemiecka czyni to m.in. w "Heimacie"). Wymieniliśmy się mniejszościowymi publikacjami ukazującymi się w Opolu i Cieszynie. Chcemy także przedstawić nasze osiągniecia, np. gdy chodzi o szkolnictwo. Nie było to łatwe i zabiegaliśmy o tę możliwość parę lat, ale dziś, aby utworzyć klasę szkolną lub oddział przedszkolny z wykładowym językiem polskim wystarczy u nas 12 chętnych dzieciaków w przedszkolu lub 17 w szkole.

Podobnie jak na Śląsku Opolskim dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości są u nas wciąż nowością. Zgodnie z prawem możemy je umieszczać zarówno przy drogach, jak i na dworcach kolejowych, budynkach publicznej użyteczności itd.

Aby u nas postawić taką tablicę, wystarczy, że daną miejscowość zamieszkuje ponad 10 procent osób należących do mniejszości. Ale bywa i tak, że mniejszość w takiej liczbie jest, a tablic nie ma. Samorządy wykorzystują pewną lukę prawną. Ustawienie tablic zaleca Radzie Gminy komisja ds. mniejszości. Ale jeśli w tej komisji Polacy mają na przykład 4 głosy na 11, to ich wniosek łatwo odrzucić.