Groził śmiercią byłemu prezydentowi Opola. Usłyszał wyrok

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny, ale Jacek R. twierdzi, że nie będzie się od niego odwoływał.
Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny, ale Jacek R. twierdzi, że nie będzie się od niego odwoływał. Archiwum/SM (O)
Bezrobotny opolanin miał żal, że... zasiłki za rządów Ryszarda Zembaczyńskiego były zbyt niskie. Sąd skazał go na prace społeczne.

- Zachowanie oskarżonego z całą pewnością przekroczyło granice dozwolonej krytyki- uzasadniał sędzia Hubert Frankowski z Sądu Rejonowego w Opolu, który wymierzył dziś Jackowie R. karę 5 miesięcy ograniczenia wolności. Opolanin przez cały ten czas musi wykonywać prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Ma też zakaz zbliżania się do Ryszarda Zembaczyńskiego i jego syna na odległość mniejszą niż 10 metrów.

Do zdarzenia doszło 10 września ubiegłego roku, gdy syn Ryszarda Zembaczyńskiego Witold zbierał w Opolu podpisy pod listą do Sejmu. Jacek R. podszedł do niego oraz towarzyszącego mu wolontariusza.

- Powiedział, że zamierza dziś zajść mojego ojca od tyłu, palnąć go w łeb i poderżnąć mu gardło - relacjonował przed sądem Witold Zembaczyński. - Poprosiłem, aby nie zakłócał porządku, ale on nie chciał odejść, więc wezwałem policję. Później podyktował funkcjonariuszom do policyjnej notatki to samo, co powiedział mi. Bardzo mnie to zaniepokoiło, bo ten człowiek zrobił to, nie zważając na konsekwencje jakie mu groziły.

Ryszard Zembaczyński nie był świadkiem zdarzenia, a o groźbach dowiedział się od syna.

- Jestem osobą chorą, dlatego w razie ataku nie byłbym w stanie się bronić - tłumaczył sądowi były prezydent Opola. - Poczułem się zagrożony, dlatego nie wyszedłem na wieczorny spacer, jak zwykle to robię. Obawiałem się, że groźba może zostać spełniona.

Jacek R. nie przyznał się do winy. - Myśli pan, że ja - widząc jaki jest pana stan zdrowia - zrobiłbym panu krzywdę, żeby iść siedzieć na 25 lat? Niech pan pomyśli logicznie - mówił do byłego prezydenta na sali rozpraw. Oskarżony przyznał jednak, że zasiłki za rządów Zembaczyńskiego były jego zdaniem zbyt niskie, co wywołało u niego złość. Przekonywał też sąd, że były prezydent, zaoszczędzone kosztem potrzebujących pieniądze, otrzymywał w postaci nagród.

Prokurator domagał się dla Jacka R. kary 12 miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Oskarżony przyjął tę propozycję emocjonalnie. - Panie prokuratorze, pan ma nie po kolei w głowie, żądając dla mnie takiej kary. Ja jestem niewinny - mówił, czym po raz kolejny narażał się na kłopoty.

Najwięcej emocji u oskarżonego wzbudził jednak orzeczony przez sąd zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych. - Czy to znaczy, że jak Zembaczyński będzie w ratuszu, to ja muszę z niego wyjść? Nie mogę przyjść na sesję rady miasta? - dociekał.

Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny, ale Jacek R. twierdzi, że nie będzie się od niego odwoływał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska