I co macie w zamian, moderniści?

Mirosław Olszewski

Są towarzystwa, w których do dobrego tonu należy podkreślanie, że nie ogląda się telewizji, gdyż telewizja jest tam uważana za synonim bezguścia i umysłowej nędzy. Zawsze, gdy w takie towarzystwo wdepnę, z rozkoszą plotę pochwały brazylijskich seriali, bowiem nic nie sprawia mi większej radochy niż oglądanie nadętych ćwierćinteligentów, którzy odchylając małe paluszki od filiżanki wymieniają wymowne spojrzenia sygnalizujące, żem głupi jak but.
Ostatnio jednak coraz mniej mam okazji do zabawy, bo od startu Big Brothera mam poczucie obsunięcia się do poziomu inteligenckiego dna. Ten program mnie mierzi. Na tyle mocno, że nie obejrzałem ani jednego odcinka. Spieszę wyjaśnić, dlaczego.
Przede wszystkim nie gustuję w sprawianiu satysfakcji ekshibicjonistom. Nie ukrywam zaś, że ludzi, którzy występują w programie, trzymam za ekshibicjonistów właśnie. Jestem przekonany, że muszą mieć coś spaprane pod sufitem, skoro decydują się na permanentne podglądanie. Wyjaśnię przy tym, że nie mam o to do nich pretensji. To wolny kraj, każdy ma prawo świrować jak mu wygodnie. Za rzeczywiście obrzydliwych uważam natomiast ludzi z ekipy telewizyjnej, która by na relacjonowaniu skutków zboczeń zbić szmal, instaluje w hali produkcyjnej dziesiątki kamer. Jest to bowiem czerpanie zysków z czyjejś ułomności. Zachowanie równie obłudne, jak kupowanie okazyjnie taniego towaru od pasera, gdy uspokaja się sumienie wmawiając sobie, że on przecież nie ukradł, choć wiadomo, że cały układ jest co najmniej szemrany.
Big Brothera uważam także za przykład potwierdzający tezę, że stajemy się coraz bardziej społeczeństwem przyzwalającym. Co nie oznacza oczywiście, że tęsknię za nadmiarem rygoryzmu w życiu społecznym. Chodzi mi jedynie o to, że tempo i radykalizm zmian obyczajowych promowane przez ten i podobne programy coraz częściej zaczynają przypominać znane z piosenki Młynarskiego pytanie: Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?
Wymyśliliśmy drzwi i zasłony na okna, by móc czasem cieszyć się intymnością we własnym mieszkaniu? Zakwestionujmy to więc w imię nieokiełznanej wolności! Uważamy, że nie powinno się siusiać, nie zamknąwszy uprzednio drzwi do pisuaru? Spróbujmy, co się stanie, gdy ich nie zamkniemy! Nie chodzimy nago po ulicach? Nie robimy kup na trotuarach? Nie dajemy w mordę adwersarzowi, lecz staramy się go przekonać do swoich racji? Nie pochwalamy przemocy, wulgarności, homoseksualizmu, eutanazji, aborcji, dręczenia zwierząt, rasizmu, ksenofobii? Cóż prostszego - zróbmy odpowiedni reality show: pokażmy bicie Murzynów albo zamknijmy w jednym mieszkaniu homoseksualistów i zainstalujmy tam kamery. Zróbmy show o przypalaniu kota albo pokażmy debatę o potrzebie rugowania Żydów, żółtych, w ogóle wszelkich niebiałych. Zróbmy reality show i skasujmy worek szmalu, bo przecież zawsze znajdzie się grono niezdrowo ciekawych ludzi, którym do szczęścia niewiele trzeba, a my się zawsze wywiniemy teorią, że gdy jest popyt, to i podaż musi się znaleźć. Że jeśli nie my, to ktoś inny...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska