Nasi szczypiorniści prowadzili przez większość meczu i choć swoją grą nie imponowali, to wydawało się, że pokonają bezpośredniego konkurenta w walce o utrzymanie. Niestety, w nerwowej końcówce więcej spokoju zachowali goście i zwyciężyli 32:30.
- Takie mecze trzeba wygrywać - nie miał wątpliwości rozgrywający gospodarzy Daniel Skowroński. - Teraz każdy pojedynek ma dla nas podwójną wartość. Sytuacja robi się nieciekawa, ale trzeba pamiętać, że zespół został przebudowany i potrzebuje czasu, by się zgrać.
Kluczowy dla przebiegu tego bardzo wyrównanego spotkania okazał się fragment między 51. a 57. min. Po bramkach Łukasza Płonki i Skowrońskiego nasza drużyna wyszła na prowadzenie 26-25, lecz od tego momentu zaczęła się jej niemoc.
Miejscowi rozgrywali ataki wolno i schematycznie, a doświadczeni zawodnicy bali się podjąć ryzyka. Przyjezdni uszczelnili defensywę i z rytmu nie wybiła ich nawet dwuminutowa kara dla Mateusza Rutkowskiego. W tym czasie nie tylko nie stracili gola, ale też dwa zdobyli. Później trafili jeszcze dwukrotnie i prowadzili 29-26.
ASPR Zawadzkie ustawiła krycie na całym parkiecie, lecz nie zdołała jednak doprowadzić do remisu.
- To bardzo ważne stracone punkty - przyznawał Krzysztof Juros. - Mam nadzieję, że nie będę one decydujące w kontekście utrzymania.
W ostatnich minutach nie zachowaliśmy zimnej krwi. Zabrakło również człowieka, który pociągnąłby grę.
Pozyskany z OSiR-u Komprachcice Juros był najjaśniejszą postacią ekipy z Zawadzkiego. Zaskakiwał przeciwników indywidualnymi akcjami i niesygnalizowanymi rzutami z dystansu. Wyróżniał się na tle słabo dysponowanych kolegów.
- Nie chcę oceniać ani siebie, ani tym bardziej innych - mówił Juros, zdobywca siedmiu bramek. - Moje trafienia w obliczu porażki nie mają większego znaczenia.
Gospodarze to co z mozołem wypracowali w ofensywie, z łatwością tracili w obronie. Dziurawa jak szwajcarski ser defensywa jest piętą achillesową i główną bolączką.
- O ile w ataku nie zaprezentowaliśmy się najgorzej, o czym świadczy 30 bramek, tak obrona pozostawia sporo do życzenia - komentował Skowroński. - Problem, nie tylko mój, leży chyba w głowie, bo niekiedy nie potrafimy podjąć właściwych decyzji.
Co nastraja optymistycznie, to niezła gra nowych nabytków. Obok wspomnianego Jurosa dobre wrażenie sprawiali Marcel Ungier i Adam Studziński.
- Przeskok między I a II ligą jest duży - powiedział występujący dotychczas w Komprachcicach Ungier. - Różnica tkwi zwłaszcza w tempie gry. Szkoda, że w moim debiucie przegraliśmy. Chyba nie udźwignęliśmy ciężaru spotkania, a w obronie pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele.
ASPR Zawadzkie - AZS Biała Podlaska 30-32 (14-13)
ASPR Zawadzkie: Kruk, Studziński - Juros 7, Płonka 8, Włoka 1, Ungier 3, Piech 3, Skowroński 1, Gradowski 7, Całujek, Kozłowski, Wawrzynowski, Kulej. Trener Mirosław Sandecki.
AZS Biała Podlaska: Florczak, Kubiszewski, Adamiuk - Dębowczyk 5, Pezda 1, Wędrak 2, Kubajka 1, Makaruk 6, Kowalik 4, Antolak 3, Prokopiuk 3, Niaswadzba 7, Rutkowski. Trener Andrzej Chmielewski.
Sędziowali Igor Dębski i Artur Robacki (obaj Kielce). Kary: ASPR - 8 min.; AZS - 6 min. Widzów 250.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?