III liga. Victoria Chróścice - Skalnik Gracze 0-1

fot. Sebastian Stemplewski
Radosław Maciejewski popisał się fantastycznym uderzeniem.
Radosław Maciejewski popisał się fantastycznym uderzeniem. fot. Sebastian Stemplewski
Była 81. min i niewiele wskazywało, że kibice w Chróścicach doczekają się jeszcze jakichkolwiek emocji. Bo choć piłkarzom nie można było odmówić ambicji, to z boiska wiało nudą. I wtedy na strzał z ponad 30 metrów zdecydował się Radosław Maciejewki.

Wysoko lecąca piłka przelobowała Macieja Zbocha i wylądowała w siatce.
- Widziałem, że Maciek stoi dalej od bramki i kiedy piłka trafiła do mnie, to po koźle od razu zdecydowałem, że uderzę. I udało się - cieszył się napastnik Skalnika.

- Lubię grać na przedpolu, ale tym razem za wysoko wyszedłem przed bramkę i bardzo żałuję, że straciliśmy tę bramkę - komentował bramkarz Victorii. - Radek uderzył z ponad trzydziestu metrów i wyszedł mu strzał życia.

- Zdobywałem wiele różnych bramek, tym razem wyszedł mi bardzo ładny strzał - dodał Maciejewski, który do Skalnika trafił z Victorii. - Grałem tu dwa i pół roku, znam dobrze boisko i większość chłopaków. Z Victorią dobrze mi się gra, bo w poprzedniej rundzie w spotkaniu w Graczach strzeliłem im dwie bramki.
Maciejewski wszedł na boisko dopiero w 61. min. W tym sezonie gra niewiele.

- Może ten występ przekona trenera - zastanawia się napastnik Skalnika. - Trener dał mi szansę, ja odwdzięczyłem się zwycięskim golem. Jestem zadowolony.

Od straty gola miejscowi zaatakowali z większym zaangażowaniem i w ostatnich minutach zepchnęli rywali do głębokiej defensywy. W 85. min Victoria była bliska doprowadzenia do remisu. Do dośrodkowania Romana Kupczyka doszedł Damian Polok, mocno uderzył głową, ale znakomitą i skuteczną interwencją popisał się Mateusz Kos.

Wcześniej groźniejsze akcje przeprowadzali goście. W 73. min Tomasz Jaworski wykorzystał poślizg przesuniętego na stopera Dawida Rygla i znalazł się w dogodnej sytuacji. Sytuację uratował Zboch. Wyszedł przed bramkę i w polu karnym wszedł w szarżującego napastnika. Jaworski jeszcze główkował, ale po starciu z bramkarzem padł na murawę. Sędzia nakazał grać dalej.

- To rywal ostro wszedł we mnie, głową uderzył piłkę, która była w moich rękach - mówi Zboch.
- Bramkarz poza polem bramkowym nie jest już nietykalny - relacjonował z kolei Jaworski. - Uprzedziłem go, a on mnie powalił. Gdyby nie to, to może jeszcze bym wbił piłkę do bramki. Powinien być karny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska