Infolinia działała od 28 marca 2014 roku do 31 grudnia 2015, przez siedem dni w tygodniu, od 8.00 do 20.00. Dyżurowali przy niej farmaceuci, którzy odpowiadali tylko na pytania dotyczące możliwości kupienia w aptece tańszego odpowiednika farmaceutyku zapisanego przez lekarza. Nie udzielali żadnych porad medycznych.
Miał to być ukłon Ministerstwa Zdrowia w stronę osób skromnie sytuowanych, których często nie stać na wykupienie recepty, o czym nieraz wstydzą się przyznać swojemu medykowi. Mogą też po prostu nie wiedzieć, że istnieje możliwość skorzystania z tańszego leczenia. Infolinia przestała jednak nagle działać. Dlaczego?
- Z tego, jak tłumaczy się Ministerstwo Zdrowia, wynika, że zainteresowanie infolinią było niewielkie, więc nie było sensu dłużej jej utrzymywać - mówi Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Trudno mi to ocenić, ponieważ nie podano liczby dzwoniących. Być może taka forma nie sprawdziła się w przypadku ludzi starszych, którzy wolą o zażywanych przez nich lekach porozmawiać twarzą w twarz z farmaceutą w aptece, a nie przez telefon.
Opinie wśród pacjentów są jednak podzielone.
- Ja akurat kilka razy skorzystałam z infolinii, dyżurni farmaceuci byli zawsze uprzejmi i pomocni - twierdzi Danuta Sobol z Opola. - Raz chodziło mi o adacant, lek na kłopoty z żołądkiem i na wrzody. Dowiedziałam się, że zamiast płacić za jedno opakowanie ponad 20 zł, mogę mieć odpowiednik za 5 zł. Było to dla mnie istotne, bo czekała mnie długa kuracja.
- Uważam, że zamiast infolinię likwidować, należało ją bardziej rozreklamować, np. w przychodniach - dodaje pani Danuta. - Bo, co wiem na swoim przykładzie, nie każdy pacjent ma ochotę rozpytywać o tańsze zamienniki w aptece, gdy słuchają tego inni ludzie w kolejce. Infolinia zapewniała anonimowość i intymność.
Uruchomienie infolinii były minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, uzasadniał również tym, że choć aptekarze powinni informować o tańszych zamiennikach, to tego nie robią. Dlatego chciał stworzyć pacjentom jakąś alternatywę.
- Farmaceuci od udzielania informacji od zamiennikach na pewno się nie wymigują, zobowiązuje ich do tego ustawa refundacyjna - podkreśla Marek Tomków, prezes Opolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. - Często jednak rozwiązują to w ten sposób, że umieszczają w widocznym miejscu w aptece wywieszkę na ich temat. Trudno, by powtarzali w koło formułę o zamiennikach. Część pacjentów bowiem nie życzy sobie zamiany ani nawet rozmowy na ten temat. Jednak jeśli ktoś poprosi o zamiennik, to aptekarz musi go wydać, co nie podlega żadnej dyskusji.
Fakty
Tańsze zamienniki to inaczej leki odtwórcze, generyki. Ich produkcja zaczyna się wtedy, gdy licencja na oryginalne farmaceutyki wygasa. Jedne i drugie zawierają tę samą substancję chemiczną. Powinny działać tak samo, ale mogą się różnić tzw. wypełniaczami. To powoduje, że pacjent może inaczej na zamiennik zareagować, gorzej go przyswajać.
Lekarz ma prawo napisać przy każdym leku na recepcie „n.z.”, czyli: nie zamieniać. Wtedy aptekarz nie ma prawa zamiennika zaoferować.
Na Węgrzech działa ustawa, która promuje apteki wydające jak najwięcej zamienników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
