Z dziejów instytutu
PIN - Instytut Śląski w Opolu jest spadkobiercą powołanego do życia 15 XII 1933 r. w Katowicach stowarzyszenia naukowego Instytut Śląski.
Placówkę katowicką w 1949 r. zlikwidowano. Instytut Śląski odrodził się w Opolu 9 maja 1957 r.
W 1991 wojewoda opolski w porozumieniu z ministrem - przewodniczącym Komitetu Badań Naukowych i ministrem finansów przekształcił Instytut Śląski Instytut Naukowo-Badawczy w Państwowy Instytut Naukowy - Instytut Śląski w Opolu.
Powodem tego poważnego zagrożenia nie jest brak dorobku. Instytut utrzymuje wysoką (B) kategorię naukową i ma znaczące osiągnięcia, gdy chodzi o różnorodne (historia, polityka, kultura i język, administracja, ekologia, relacje polsko-niemieckie) badania regionu. Całkiem niedawno w instytucie ukazał się monumentalny "Leksykon mitów, symboli i bohaterów Górnego Śląska XIX i XX wieku".
Ale do prowadzenia działalności naukowej - zupełnie jak do prowadzenia wojny w słynnym powiedzeniu Napoleona - potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. A tych ostatnich opolskiej placówce brakuje chronicznie.
Z roku na rok spada ministerialna dotacja statutowa (w 2015 roku wyniosła 471 tys. zł). To o wiele za mało na badania i płace. Nie sposób zróżnicować pensji magistra i profesora, bo obaj dostają najniższą krajową. A administracji i jej zatrudnienia wcale się nie uwzględnia.
- W zamyśle ministerstwa nasi pracownicy powinni zabiegać o granty na badania - mówi dr inż. Katarzyna Widera, dyrektor instytutu. - I robią to całkiem skutecznie. Profesorowie Stanisława Sochacka i Bogusław Wyderka pozyskali łącznie 1 mln złotych na prace nad bardzo wartościowymi słownikami nazw geograficznych i gwar, ale nasza placówka dostała z tych grantów ledwie kilka procent jako koszty pośrednie.
Instytut ratuje się wynajmem pomieszczeń w niemałym budynku (czynsz stanowi 2/3 jego budżetu). Najważniejszym najemcą jest urząd marszałkowski. Ale wkrótce może to być przeszłość.
- Dotychczas słyszeliśmy z ust pana marszałka, że samorząd województwa nie może nas wspierać finansowo bezpośrednio, ale właśnie czynsz jest pośrednią formą pomocy dla instytutu - dodaje dr Widera. - Mieliśmy zapewnienie, że przynajmniej przez dwa lata urząd będzie pomieszczenia wynajmował. Z myślą o jego potrzebach odnowiliśmy korytarze, wymieniliśmy armaturę w łazienkach itd. Tymczasem 22 maja otrzymaliśmy pismo, z którego wynika, że od jesieni urzędnicy wyprowadzą się od nas i przeniosą do przejętego przez samorząd budynku po Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Opolu (przy ulicy Hallera). Wygląda na to, że region umywa ręce w sprawie jedynego instytutu działającego w Opolu.
Władze instytutu podkreślają, że operacja ta może być wyjątkowo kosztowna, bo ten sam samorząd podpisał umowę o rewitalizacji budynku (ocieplenie, wymiana okien itd.) z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Prace zakończyły się w marcu 2014 roku.
- Jesteśmy zobowiązani do prowadzenia działalności naukowej do wiosny 2019 - przypomina Katarzyna Widera. - Jeśli tego nie zrobimy, trzeba będzie zwrócić pieniądze wraz z odsetkami.
Nikt w instytucie nie czeka z założonymi rękami na dopełnienie się smutnego losu. Dyrekcja prowadzi od dawna rozmowy z potencjalnymi najemcami - dużymi i małymi. Część pomieszczeń udało się zapełnić. Ale pół pierwszego, pół czwartego, piąte i szóste piętro są wciąż wolne. Jeśli chętni się znajdą, placówka będzie działać dalej. A jeśli nie? - W styczniu nie będzie z czego sfinansować działalności - nie ukrywa Katarzyna Widera. - Zacznie się procedura likwidacyjna i upadłościowa.
Z pytaniem o przyszłość instytutu nto zwróciła się do marszałka województwa. W odpowiedzi nadesłanej z biura prasowego urzędu marszałkowskiego wynika, że władze regionu uważają instytut za ważną markę w województwie, a prowadzone w ramach jego działalności badania składają się na znaczący dorobek naukowy regionu. Samorząd województwa przypomina, że niejednokrotnie korzystał z wiedzy i wyników badań pracowników instytutu przy podejmowaniu decyzji ważnych dla rozwoju regionu. Podkreśla, iż rewitalizacja budynku za około 2 mln zł była możliwa dzięki Regionalnemu Programowi Operacyjnemu i decyzji zarządu województwa, by dofinansować to zadanie. Ale decyzję o wyprowadzce z budynku podtrzymuje.
- Od lat Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego wynajmował w Instytucie Śląskim pomieszczenia biurowe, choć były to najdroższe, w stosunku do standardu, spośród wszystkich wynajmowanych przez UMWO powierzchni - czytamy w oświadczeniu. - Robiliśmy to tak długo, jak się dało. Ale dziś jesteśmy w sytuacji, kiedy samorząd województwa sam musi szukać oszczędności. W październiku będziemy mieli do swojego użytku cały obiekt po NKJO, którego samorząd województwa jest właścicielem. Postanowiliśmy zatem zrezygnować z wynajmu najdroższych, pomieszczeń - czyli właśnie tych w instytucie. Musieliśmy podjąć taką decyzję, bo jesteśmy odpowiedzialni za gospodarowanie funduszami publicznymi i nie możemy się narażać na zarzuty o niegospodarność.
Pracownicy rozproszeni dotychczas w 11 różnych miejscach, będą pracować pod jednym dachem, co zdaniem urzędu będzie korzystne dla mieszkańców.
Ta układanka ma jeszcze trzeci wierzchołek. Odkąd było wiadomo, iż wygasa kolegium językowe, o budynek po NKJO starała się mniejszość niemiecka z zamiarem stworzenia tu własnego centrum edukacyjnego - gimnazjum, liceum i placówki doradczo-metodycznej dla nauczycieli niemieckiego jako języka mniejszości (obecnie tak sprofilowanych doradców w Opolu nie ma). Marszałek odmówił. Obok znanej już argumentacji ekonomicznej podkreślił, że z analizy przeprowadzonej wraz z kuratorium wynika, że w obecnej sytuacji demograficznej istniejąca baza oświatowa, gdy idzie o szkoły językowe, nauczanie dwujęzyczne i nauczanie mniejszości jest wystarczająca i nie ma potrzeby tworzenia nowej placówki.
- To jest kompletnie niezrozumiałe - uważa lider TSKN Rafał Bartek. - Przecież o centrum edukacyjnym mniejszości w Opolu mówimy od lat przy każdym spotkaniu na temat strategii edukacyjnej MN. Zawsze w obecności przedstawicieli władz regionu i kuratorium. Nigdy dotąd nie usłyszeliśmy, że ono nie jest potrzebne. Więc albo nasi partnerzy nie słuchają, co mówimy, albo słuchają, ale myślą i robią swoje. Nie mogę się dopatrzeć sensu w tym, że najpierw obiekt biurowy na Hallera adaptowano na budynek oświatowy, z biblioteką, aulą, pomocami naukowymi itp. A teraz będzie się go przerabiać z powrotem na biurowiec. W dodatku mocno oddalony od centrum. Wreszcie odnoszę się krytycznie do działalności instytutu w PRL-u, ale wiele nowych publikacji, włącznie z ostatnim leksykonem śląskim, bardzo cenię. Dziwię się, że samorząd tak łatwo położył na nim krzyżyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?