Wiedzieliśmy, że do Paczkowa nie jedziemy na spacerek - mówił Krzysztof Gnacy, trener Startu. - Utwierdzało mnie w tym efektowne zwycięstwo Sparty przed tygodniem w Łubnianach. Dlatego wybrałem taktykę wzmocnionej defensywy, połączonej z szybkimi kontrami. W tym ważnym dla nas spotkaniu graliśmy w osłabionym składzie, między innymi bez najlepszego strzelca Rafała Simlata.
Z pierwszej połowy meczu w pamięci widzów pozostały tylko dwie sytuacje. Pierwsza miała miejsce w 34. min. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni z linii środkowej boiska. Piłkę ustawił Piotr Szota i nie bacząc na odległość mocno strzelił na bramkę. Piłkę dotknął bramkarz gospodarzy, ale ku jego rozpaczy wylądowała w bramce.
- Źle oceniłem lot piłki, wyszedłem za daleko i stało się - skomentował potknięcie Michał Matuszny. - Długo nie mogłem dojść do siebie po tej wpadce. Na szczęście po przerwie naprawiłem błąd udanymi interwencjami.
W znacznie lepszym nastroju mówił o golu autor.
- Mam ostatnio farta podczas wykonywania rzutów wolnych - stwierdził Szota.
- Przed tygodniem zdobyłem gola po precyzyjnym strzale z wolnego, dziś powtórzyłem swój wyczyn, tym razem w znacznie trudniejszej sytuacji. Cieszę się z celnego trafienia, ale jeszcze bardziej ze zwycięstwa, które umocniło naszą premiowaną awansem pozycję w tabeli. Na gratulacje za trzecią ligę jeszcze za wcześnie, ale już czujemy ich smak.
Druga godna odnotowania sytuacja miała miejsce w 40. min. Będący siedem metrów przed bramką Startu Witold Bułka, nie atakowany przez nikogo, huknął jak z armaty, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Gol byłby zasłużoną nagrodą dla gospodarzy.
Po zmianie stron na boisku obowiązywał podobny scenariusz - Sparta atakowała, goście pilnowali dostępu do swojej bramki, nie zapominając o kontrach.
W dwóch z nich uczestniczył doświadczony Zbigniew Pabiniak. W 65. min jego strzał obronił w dobrym stylu Matuszny. Druga szarża Pabiniaka zakończyła się trafieniem, po którym gościom spadł kamień z serca.
- Trafiliśmy na bardzo trudnego rywala, który zmusił nas do maksymalnego wysiłku - powiedział Pabiniak. - Tym bardziej cenimy trzy punkty, a ja mam dodatkową satysfakcję, że mimo swojego wieku znajduję miejsce w młodej drużynie.
W gorszych humorach byli po meczu gospodarze.
- Zostawiliśmy na boisku dużo sił, a schodziliśmy z niego z pustymi rękami
- narzekał Mateusz Dudek, kapitan Sparty. - Kolejny raz zawodzi skuteczność. Wypracowaliśmy wiele sytuacji, ale za okazje nie dostaje się punktów. Na pocieszenie pozostaje świadomość, że graliśmy z trudnym rywalem, który mierzy w III ligę.
- Spodziewaliśmy się takiej taktyki przeciwnika - stwierdził Marcin Krótkiewicz, trener Sparty. - Atak pozycyjny nie jest naszą silną stroną, jeszcze gorzej było ze skutecznością. Do tego doszedł prezent naszego bramkarza. Jako zespół nie byliśmy gorsi i zasłużyliśmy na punkt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?