Jako Wilijo, taki cały rok, czyli jak drzewiej świętowano na opolskim Śląsku

Redakcja
Stanisław Majewski, Szopka, rok 1974. Zbiory Muzeum Wsi Opolskiej.
Stanisław Majewski, Szopka, rok 1974. Zbiory Muzeum Wsi Opolskiej.
Kradzież w ten wieczór nie była niczym złym, podobnie jak podrzucanie śmieci sąsiadowi, a magia świąt miała szczególne znaczenie. Wigilii blisko było... do Zaduszek.

Żyjąc w tzw. globalnej wiosce, zatracamy to, co nam było z dziada pradziada zapisane w zwyczajach, a przejmujemy to, co należało do innych kultur. Powróćmy do przeszłości. Pomiędzy blask porcelanowej zastawy made in China, słodki smak kompotu z suszonych kalifornijskich śliwek oraz zapach jodły kaukaskiej – wprowadźmy magię śląskich zwyczajów wigilijnych.

Opłatek nie od zawsze

– W dwudziestoleciu międzywojennym a nawet i w latach pięćdziesiątych XX wieku łamanie się opłatkiem przed wigilią nie było na wsi opolskiej tak powszechne – mówi Elżbieta Oficjalska z Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach. – I to nie dlatego, że ustrój w latach powojennych nie sprzyjał katolickim tradycjom. Pod strzechę opolską opłatek w Wigilię zawitał stosunkowo późno, bo wieś była zachowawcza, mało skora do zmian tradycji. Zwyczaj przekazywany z pokolenia na pokolenie nakazywał przede wszystkim pomodlić się, zanim zasiadło się do stołu, modlitwie przewodniczył ojciec rodu. Głośno odmawiano „Ojcze nasz” bądź „Anioł Pański”. Opłatki w wiejskich chałupach stały się bardziej popularne tuż przed II wojną światową.
– Co więcej, w niektórych domostwach, na przykład koło Strzelec Opolskich, opłatek po prostu spoczywał na stole podczas wieczerzy, nie łamano się nim – dodaje Elżbieta Oficjalska.

Choć opłatek jest święcony i jednoznacznie kojarzony z Kościołem katolickim, sam zwyczaj łamania się chlebem wy-wo¬dzi się jeszcze z czasów pogańskich. Nic też dziwnego, że i opłatkowi nadano magiczną moc. Należało nim – już po wieczerzy – poczęstować zwierzęta domowe, aby dobrze się chowały. Nie tylko zresztą opłatkiem. Na naszym terenie przyjęło się dawać: „Orzech – krowom, aby masło było twarde; opłatek – by mleko było białe – oraz chleb – dla zdrowia”.
– Jest symbolem jedności, wybaczenia, porozumienia. Jeśli przy stole wigilijnym żona z mężem nie potrafili się podzielić opłatkiem, oznaczało to, że dla tego związku nie ma już ratunku – dodaje opolska etnograf.
I to akurat niezmienne jest do dziś.

Wcale nie dwanaście

Do stołu – zasłanego białym prześcieradłem, które z czasem zastąpiły odświętne obrusy – siadano, gdy zabłysła „pierwsza gwiazdka”. Często spoglądano w tę noc w niebo, licząc gwiazdy właśnie – bo gdy niebo było rozgwieżdżone, znaczyło to, że kury dawać będą w przyszłym roku sporo jaj. Gdy zaś gwiazd na niebie nie było – też nie było tragedii, to bowiem wróżyło, że krowy dawać będą dużo mleka.

Tradycyjne śląskie potrawy to siemieniotka, czyli zupa z siemienia konopnego. – Niegdyś była ona bardziej wytrawna, teraz podaje się ją – niestety coraz rzadziej – w wersji słodkiej. Poza tym charakterystyczne dla śląskiej wigilii są makówki, mołcka, śledzie w zołzie, karp oraz szczupak: – Układ szkieletu szczupaka przy głowie kojarzono z narzędziami tortur Chrystusa – mówi Elżbieta Oficjalska. – Dobrze też było, aby na stole – poza potrawami i opłatkiem – znalazły się też: siekiera, młotek, gwoździe. Tymi narzędziami wykonano krzyż, na którym skonał Chrystus.

Wracając do jadłospisu – zawsze sporo było dań z dodatkiem miodu oraz ziaren. Bo miód wróżył słodkie i bogate życie, podobnie jak ziarna – obfitość. Dodatkowo konopie i mak w prowadzały stan pewnej senności, a więc i bliskości z zaświatami – co akurat w ten wieczór było szczególnie ważne. Co do liczby dań, wcale nie musiało być ich 12, równie dobrze sprawdzały się takie magiczne liczby jak szczęśliwa siódemka czy symbolizująca miłość i dobro dziewiątka.

Rzecz nagany godna

Jesteśmy przekonani, że sianko pod obrusem wkładamy na pamiątkę żłobu, w którym leżało Dzieciątko Jezus. Tymczasem już dawni Słowianie mieli w zwyczaju kłaść pod obrus słomę, rozrzucać ją wokół stołu, a w kątach izby stawiać słomiane snopy. Takie chochoły miały magiczną moc – stąd słynny chocholi i taniec z „Wesela” Wyspiańskiego. Lepiej było słomę trzymać w domu w zacnym miejscu, aby nikogo z domowników nie opuszczało szczęście. – Zarówno słomę, jak i sianko wykorzystywano do wróżb – mówi Oficjalska. – Jeśli wyciągnięto źdźbło nieco spleśniałe – to zły znak, wskazywał na zbliżające się nieszczęście, chorobę. Jeśli czyste – zdrowie do najbliższej Wigilii winno służyć temu, co sobie wróżył.
W XVII wieku kluczborski kaznodzieja protestancki Adam Gdacjusz zwalczał zwyczaj kładzenia słomy pod obrusem wigilijnym, w kazaniach nazywając go „rzeczą nagany godną”.

W XX wieku też nie każdy chciał kłaść pod obrus sianko, ale już z innych powodów. – Do 1939 roku my jeszcze dawali siano pod obrus, ale teraz ni. Młodzi nie pozwalają zaśmiecać mieszkanio. (…) Izba to przeca nie chlyw – tłumaczyła w książce „Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku” profesora Jerzego Pośpiecha jedna z wiekowych mieszkanek Dąbrówki Łubniańskiej.

Teraz w mieście wiejskie zwyczaje są w modzie, sianko pod obrusem wróciło do łask, ale jako symbol żłobu, a nie przesądu o zapewnianiu domowi łaski.

Z tymi, których nie ma

– To dzień magiczny – dodaje Elżbieta Oficjalska. – Związanych z nim wróżb i przesądów było więcej niż andrzejkowych. W andrzejki przeważają wróżby matrymonialne, w dzień wigilijny – wróżono o każdej dziedzinie życia.

„Jaka Wigilia – taki cały rok”. „Kto oberwie w Wigilię, ten będzie bity cały rok…” – te przysłowia są do dziś popularne. Dzień wigilijny potrafił zaczarować cały rok. – Nie krzyczano, aby uniknąć hałasu przez kolejnych dwanaście miesięcy, ale też z innego powodu – aby nie spłoszyć dusz zmarłych, które w dniu tym schodziły się do izby, aby zasiąść z żyjącymi krewnymi do wieczerzy – opowiada etnograf. – Dzieci były grzeczne, aby uniknąć klapsów w Wigilię, bo to by znaczyło, że przez rok nie raz będą karane. Generalnie wystrzegano się w ten dzień kłótni, aby i w przyszłości nie sprawiać przykrości innym.
Nie należało za długo w dzień wigilijny spać czy się wylegiwać w łóżku, aby nie być gnuśnym leniem przez kolejny rok. Z drugiej strony – nie należało też na siłę nikogo budzić i wyciągać z łóżka. Każdy winien wstać z łóżka sam i – nade wszystko – być w tym dniu punktualnym, nie śpieszyć się nigdzie. Inaczej czas będzie jego wrogiem.
Chałupa powinna być wysprzątana, aby mieć uporządkowane życie do następnych świąt Bożego Narodzenia. Jak ktoś powiesił lub nie ściągnął ze sznurka w tym dniu prania – miał pecha. W Kuźni Raciborskiej do dziś staruszkowie powiadają, że pranie w dzień wigilijny wieści śmierć w rodzinie.

W obejściu powinny być już wykonane takie prace jak rąbanie drewna, bo od tego można było mieć przez rok cały migreny. Można też było zadbać o to, by zęby nie bolały – nie należało tylko pod żadnym pozorem wbijać gwoździ w ścianę… i dentysta już niepotrzebny.

Aby uniknąć pożaru, nie wchodzono z ogniem do obór. Dzieciom nie pozwalano siadać na stole, aby się nie pochorowały. Wszyscy staranie się kąpali – aby czystość zachować cały rok. Oczywiście pojawiały się także wróżby matrymonialne. Jeśli dziewczynie udało się rozłupać orzech tak, aby w środku owoc ukazał serce – miłość czekała ją w przyszłym roku, podobnie – gdy w ten sposób rozkroiła jabłko. Jabłka zjadano zresztą także dla zdrowia.

– Kolejna wróżba: pod kubki kładziono grudkę ziemi, obrączkę, różaniec, pieniądze. I czekano, kto po jaki kubek sięgnie. Obrączka wróżyła ślub, różaniec – klasztor, moneta – bogactwo, a grudka ziemi – śmierć – mówi etnograf.
Niektóre wróżby i przesądy bywały osobliwe. Oto śmieci zgarnięte z izby należało… podrzucić sąsiadowi, aby wiodło mu się gorzej aniżeli nam.

Nie można było mieć w domu niczego pożyczonego, bo to znak, że przez cały rok będzie z chałupy dobrobytu ubywać.
Za to w dzień wigilijny drobna kradzież nie była grzechem. Jak udało się coś „zabrać” sąsiadowi, to zapewniało się sobie powodzenie.

– Długo usankcjonowana była też kradzież choinek z lasu – dodaje Elżbieta Oficjalska.

Skąd tyle wróżb przypisanych do wigilijnego wieczoru? W znacznej części stąd, że od zawsze naszej Wigilii blisko było do… Zaduszek. Wierzono, że w izbie, gdzie podawano wigilię, gromadzili się nie tylko żywi członkowie rodziny, ale i ci, którzy odeszli. Zasiadali oni przy stole, stąd czekała na nich (a nie na zbłąkanego podróżnego) dodatkowa zastawa.
– Biesiadnik, zanim usiadł przy stole, delikatnie strzepywał z krzesła niewidzialne okruchy. Tak naprawdę odsuwał on delikatnie czyjąś duszę. Jeszcze niedawno widywałam na wsiach omy, które – zanim usiadły, odgarniały coś niewidocznego z krzesła. „Aby duszy jakiejś nie przysiąść” – mawiały – dodaje Elżbieta Oficjalska.

Wszystko to, co działo się w obecności dusz zmarłych, musiało mieć znaczenie symboliczne.
Nawet świeczki, jakie palono na pierwszych w domach śląskich choinkach, zapalano początkowo dla tych, którzy odeszli.

Zapomniana podłaźniczka

O tym, że zwyczaj ścinania choinek, stawiania ich w domach i zdobienia przyszedł do Polski z Alzacji, wielu słyszało. Nie znaczy to jednak, że dawniej w śląskich domach nie było iglaków. Były, ale w postaci ściętych w lesie czubów drzewek. Wieszano je u powały – sufitu izby, tak jak teraz wiesza się czasami jemiołę (to akurat zwyczaj celtycki). Taki czubek drzewka zwano podłaźniczką: – Od słowa podłazić, czyli przynosić szczęście – mówi etnograf.
Bardzo długo podłaźniczka była w śląskich domach, zresztą „walczono” nią z obcym choinkowym zwyczajem: – W okresie międzywojennym w wielu pismach polskich namawiano, aby kultywować zwyczaj wieszania czubka choinki i w ten sposób – polską kulturę – mówi Oficjalska. – Dziś jest zupełnie inaczej. Nie wyobrażamy sobie polskiej Wigilii bez choinki. O podłaźniczce kto dziś pamięta?

TradycjaU podłoża naszej obrzędowości bożonarodzeniowej tkwi kult zmarłych. (...) Nieco mniejszą rolę, jak się wydaje, odgrywały w niej elementy agrarne. Z czasem następowało charakterystyczne przesunięcie obydwu aspektów kultowych. Współcześnie można mówić tylko o nikłych oznakach i motywach zaduszkowych. Z książki J. Pośpiecha
„Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska