Już jest bezpiecznie

Klaudia Bochenek
Na terenie byłego składowiska trwają ostatnie prace rekultywacyjne.
Na terenie byłego składowiska trwają ostatnie prace rekultywacyjne.
Trwa rozbrajanie bomby ekologicznej w Goświnowicach koło Nysy, czyli składowiska przeterminowanych środków ochrony roślin.

Goświnowicki mogilnik jest jednym z czterech składowisk powstałych w latach siedemdziesiątych na terenie województwa opolskiego i jednym z trzystu w całej Polsce. Utworzony w 1972 roku przez ówczesną powiatową radę narodową w Nysie, przez lata służył jako składowisko przeterminowanych środków chemicznych, które pochodziły głównie z PGR-ów i magazynów ochrony roślin z całego powiatu. Środki składowane były w trzynastu komorach, które po kilku latach magazynowania zostały zabetonowane. Jako że wciąż nie było pieniędzy na utylizację odpadów, władze Nysy likwidację mogilnika odkładały z roku na rok.

Dopiero w 2001 roku gmina rozpoczęła przygotowania do usunięcia składowiska. Rozbrojeniem bomby ekologicznej, która w każdej chwili mogła zanieczyścić środowisko, zajęła się jedna z firm kieleckich.
We wtorek z Goświnowic wyjechał ostatni transport chemikaliów przeznaczonych do spalenia. - W Polsce nie ma spalarni, której proces utylizacji odpowiadałby normom ekologicznym, dlatego trucizna przewieziona została do Niemiec - tłumaczy Michał Baziuk, naczelnik wydziału rozwoju miasta i gminy w nyskim magistracie.
Prace na terenie byłego mogilnika mają być zakończone 14 lutego. Obecnie trwa rekultywacja terenu składowiska.
W Goświnowicach składowanych było około 36 ton różnego rodzaju toksycznych odpadów. Całkowity koszt ich wydobycia, wywozu, utylizacji i przygotowania terenu jako ekologicznie czystego zamknął się w kwocie 488 tysięcy złotych. Blisko połowę tej sumy pokryje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska, starostwo dołoży 100 tysięcy, a brakujące 160 tys. wygospodaruje gmina.

Zdaniem Bernarda Rutkowskiego, który od początku zajmował się sprawą mogilnika, komory były szczelne i nie ma podstaw, aby sądzić, że toksyczne substancje mogły przedostać się do gleby bądź wód gruntowych. Pewności co do tego jednak nie ma, gdyż ostatnie badania na obecność pestycydów w podłożu przeprowadzane były w 2001 roku. Wtedy wykryto ich jedynie śladowe ilości.

Z likwidacji składowiska chemikaliów cieszy się Henryk Lewandowski, wojewódzki inspektor ochrony środowiska. - Trudno powiedzieć, co tak naprawdę było w mogilniku i co mogło zdarzyć się w przypadku rozszczelnienia pojemników - powiedział. - Jedno jest pewne - niebezpieczeństwo zostało zażegnane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska