Kabaret na sesji rady powiatu w Kędzierzynie-Koźlu

Daniel Polak
Większość radnych (głównie PO) nie chce współpracować z obecnych starostą Arturem Widłakiem (na zdjęciu)
Większość radnych (głównie PO) nie chce współpracować z obecnych starostą Arturem Widłakiem (na zdjęciu) Daniel Polak
Obrady, podczas których radni mieli wreszcie dojść do porozumienia i uzupełnić skład zarządu powiatu zamieniły się w farsę.

Skłóceni z sobą radni i członkowie zarządu powiatu mieli wczoraj dojść do porozumienia, aby uniknąć groźby wprowadzenia zarządu komisarycznego.

Ich głównym zadaniem było uzupełnienie składu zarządu powiatu. Przetrzebiony przez polityczne wojenki zarząd liczył przed sesją tylko 3 z wymaganych statutem 5 członków. Na dodatek kolejny - Marek Piasecki - zrezygnował z niego tuż przed rozpoczęciem obrad.

Problem w tym, że większość radnych (głównie PO) nie chce współpracować z obecnych starostą Arturem Widłakiem i nie garnie się do tworzenia z nim nowej koalicji. Nieoficjalnie wiadomo, że chcą go w ten sposób zmusić do rezygnacji.

Widłak jeszcze przed sesją zapowiedział, że będzie chciał współpracować w zarządzie z każdym z radnych, niezależnie od jego partyjnej przynależności. W punkcie sesji dotyczącym uzupełnienia składu zarządu zaczął zgłaszać kandydatury alfabetycznie, chwaląc na głos każdego z radnych i przekonując, że to świetni fachowcy.

Ci z kolei zaczęli się wykręcać. Radny Henryk Chromik z PO wyjaśnił, że obecnie zajmuje się czymś innym, niż samorządem i nie ma czasu na pracę w zarządzie. Grzegorz Duszel (PO) od razu wypalił, że uczestnicy w farsie i i nie zgadza się na kandydowanie.

Jako kolejnego starosta zgłosił przewodniczącego rady Piotra Jahna (PO), z którym ma ostro na pieńku.

- A mojej kandydatury pan nie uzasadni? - zapytał z przekąsem Jahn.

- Po prostu jest pan kolejny na liście - dociął mu starosta, a sala wybuchła śmiechem.

Na kandydowanie zgodziła się wreszcie Teresa Koczubik z SLD, jedynego ugrupowania, które w radzie popiera starostę. Rada w tajnym głosowaniu odrzuciła jednak jej kandydaturę.
Radca prawny starostwa mecenas Mirosław Semeniuk pouczał radnych, że nie uzupełniając zarządu w praktyce łamią prawo. I pogroził im palcem, tłumacząc, że w takim wypadku to rada może zostać rozwiązana przez premiera, a nie zarząd powiatu.

- To jest farsa. Starosta mówił wielokrotnie, że ta rada jest słaba, a ja jako członek słabej rady nie chcą pracować w zarządzie - w taki sposób staroście odmówiła z kolei Małgorzata Tudaj z PO.

- Dziękuję za samoocenę - kpił z radnej starosta.

Radny Jerzy Pałys (PO) wykręcił się faktem, że ma etat w szpitalu. Z kolei Marek Piątek (PO) powiedział, że nie będzie w zarządzie pracował z człowiekiem, który nie ma kręgosłupa moralnego. - Mam na myśli Jakuba Gładysza - podkreślił.

Z wszystkich radnych na kandydowanie zgodziła się tylko Marta Szydłowska z SLD, ale i ona przepadła w głosowaniu.

- Skoro nie ma chętnych w radzie, będzie ich szukali poza radą - zapowiedział starosta. I zaproponował kandydaturę Andrzeja Raitera, lekarza z kozielskiego szpitala. Lekarza co prawda nie było na sali, ale starosta zapewniał, że ma jego zgodę na piśmie.

- Nie wiem, do której tutaj posiedzimy, a dzisiaj jest Józefa - skomentowała jedna z radnych powodując na sali kolejny wybuch śmiechu. Inni radni zaczęli głośno mówić o zamówieniu pizzy na salę obrad.

Raiter również przepadł w głosowaniu. Wówczas starosta zgłosił kandydaturę.... obecnego na sali dziennikarza Radia Opole Adama Lecibila, sala miała ubaw po pachy.

Lecibil odmówił, wówczas starosta przedstawił kandydaturę bliżej nieznanego radnym nauczyciela.

- Chciałabym zadać pytanie kandydatowi - wtrąciła się radna Beata Łobodzińska.

- Nie ma go, jest w Anglii - odpowiedział starosta, wywołując kolejną salwę śmiechu.

Tajemniczy nauczyciel także przepadł w głosowaniu. Starosta chciał zgłaszać kolejne osoby z kapelusza, ale przerwał mu przewodniczący rady powiatu Piotr Jahn i zaproponował głosowanie nad przejściem do kolejnego punktu.

Mecenas Semeniuk zwrócił mu uwagę, że utrudniając staroście zgłaszania kolejnych kandydatur jawnie łamie on prawo.

- To niech mnie wyniosą jutro w kajdankach - odpowiedział mu Jahn.

Ostatecznie radni nie przyjęli dymisji Piaseckiego, ale jeśli nawet nie zmienią zdania jego mandat sam wygaśnie za 30 dni.

Wprowadzenie zarządu komisarycznego staje się coraz bardziej prawdopodobne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska