Kędzierzyn-Koźle odda rynek i dopłaci

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
-Wszyscy byśmy chcieli, żeby rynek tętnił życiem, nie był taki pusty - mówi Zdzisław Kierszko, mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla. - Czas najwyższy się za to wziąć.
-Wszyscy byśmy chcieli, żeby rynek tętnił życiem, nie był taki pusty - mówi Zdzisław Kierszko, mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla. - Czas najwyższy się za to wziąć. Tomasz Kapica
Władze Kędzierzyna-Koźla chcą wynająć prywatnej firmie najważniejszy plac w mieście wraz z przyległościami. Z nadzieją, że uda się go zagospodarować, sprowadzić tu biznes.

Założenie jest takie: miasto podpisze umowę z prywatnym inwestorem w ramach tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego. Wybrana firma miałaby przebudować płytę rynku, zamontować dwie kolejne fontanny, uporządkować zieleń. Do jej obowiązków należałoby także wyremontowanie przynajmniej części z ośmiu uliczek łączących się z rynkiem.

- Przez czas trwania umowy z miastem inwestor będzie administrował rynkiem, organizując tam m.in. imprezy, i dbał o stan techniczny powstałej infrastruktury. W zamian miasto będzie wynagradzać takiego partnera w formie tzw. opłaty za dostępność - tłumaczy Jarosław Jurkowski, rzecznik prezydenta miasta.

Ile rocznie wyniesie owa "opłata za dostępność"? Tego władze nie precyzują.Wiadomo jednak, że obu stronom interes ma się opłacać. Zakładając, że prywatna firma wyda 5 mln złotych na budowę infrastruktury na rynku i w jego najbliższym otoczeniu, miasto przez okres trwania umowy (np. 10 lat) będzie musiało oddać co najmniej tyle wraz z odsetkami, plus jeszcze bliżej nieokreślony zysk dla inwestora. Kwota ta może być niższa, jeżeli inwestor będzie np. pobierał czynsze w rynku.

A co zyskuje samorząd? Przeprowadzenie inwestycji przez prywatne firmy, a także zarządzanie nimi, zazwyczaj jest tańsze i bardziej skuteczne niż wtedy, gdy spoczywa to na barkach samorządu.

Na podobnej zasadzie zarządzany jest StadionNarodowy w Warszawie. Zajmuje się nim (w tym przypadku akurat państwowa) zewnętrzna spółka, która jest rozliczana z efektów. - W interesie inwestora będzie takie zarządzanie rynkiem, by chciało tam inwestować jak najwięcej przedsiębiorców - mówi Jurkowski.

Problemem kozielskiego rynku jest właśnie to, że... prawie nic się tu nie dzieje. Nie ma ogródków piwnych, butików, które mogłyby przyciągać ludzi. - Prowadziłem kiedyś sklep koło rynku i kiepsko szedł interes. To miejsce jest zaniedbane, dlatego ciężko tam zarabiać pieniądze - przyznaje Witold Protasiński, przedsiębiorca z Kędzierzyna-Koźla. - Zupełnie inaczej jest w Opolu czy w Nysie.

Samorządowcy mówią, że pomysł jest ciekawy. - Będę kibicował prezydentowi miasta, ale przyznam szczerze, że sam bym się nie odważył na coś takiego - mówi Wojciech Huczyński, burmistrz Brzegu. Przypomina, że samorządowcy do formuły "Trzy razy P" (skrót od partnerstwo publiczno-prywatne) dodają czwarte "P". - Skrót od słowa "prokurator" - tłumaczy burmistrz Huczyński. - Takie partnerstwa są potrzebne, ale mam wątpliwości, czy już do nich dorośliśmy.

Władze Kędzierzyna-Koźla pod wodzą prezydenta Tomasza Wantuła chętnie zgłaszają nowatorskie, ale i kontrowersyjne pomysły. W zeszłym roku padła propozycja sprzedaży magistratu.

Za kilkadziesiąt milionów złotych prezydent chciał oddać budynek urzędu miasta w ręce prywatnej firmy, a potem spłacać raty leasingowe, by nieruchomość odzyskać. Pozyskane w ten sposób pieniądze miały pójść m.in. na mieszkania komunalne. Ale na pomyśle się skończyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska