Konfikt w naszym kraju nie toczy się o dobra materialne, tylko o to, jaka ma być Polska

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Fot. Archiwum
Profesor Janusz Majcherek, socjolog, filozof kultury i publicysta, wykładowca akademicki.

W całej Polsce, także w Opolu, wiele osób ustawiło się w „łańcuchach światła” przed sądami. Ten milczący, dyskretny protest okazał się nieskuteczny, skoro w Sejmie trwa w najlepsze procedowanie ustawy o Sądzie Najwyższym?
Takie protestowanie i dawanie świadectwa ma sens długofalowy. Doraźnie taki sprzeciw może nawet utwardzać tych, którzy siłą zamierzają forsować swoje rozwiązania. Ale na dłuższą metę opór społeczny jest ważnym świadectwem. W małych ośrodkach jest on dla mnie szczególnie poruszający. Jako mieszkaniec Krakowa wziąłem udział w kilkutysięcznej manifestacji na Rynku. Ale kiedy w internecie zobaczyłem przekazy z małych miasteczek, gdzie przyszło kilka, kilkanaście osób, pomyślałem, że to jest szczególnie wartościowe świadectwo odwagi. Symbole w polityce się liczą.

A nie interesy?
W tym sporze nie idzie o twarde materialne interesy. Ani po jednej, ani po drugiej stronie, ale o konfrontację w sferze symboli.

Rządzący protesty ignorują, bo czują poparcie znacznej części społeczeństwa. Jeśli wierzyć sondażom, nawet 40 proc.
To jest pewien szkopuł. Jeszcze większa od poparcia dla PiS-u jest wyrażona w sondażach akceptacja dla Andrzeja Dudy czy Beaty Szydło. Szczególnie niepokoi to, że okazało się, że przez kampanię zohydzania można obrzydzić dowolną instytucję. Dramatyczny spadek zaufania do sądownictwa nie wynika z tego, że pojawiło się szczególnie dużo kontrowersyjnych orzeczeń. To jest efekt kampanii szczucia, jaką uprawia telewizja publiczna oglądana przez znaczną część Polaków jako jedyne źródło informacji.

Rządzący wiedzą, na co są wrażliwi wyborcy. Wycofali się z dopłaty paliwowej, ale nie z wpływu politycznego na sądy…
Jedna z interpretacji tej sytuacji jest taka, że to było z góry zaplanowane. Zgłoszono dwie konfrontacyjne propozycje, a potem pokazano pozorną kompromisowość, z jednej się wycofując. Ona do mnie przemawia. Nie można wykluczać, że z powodu dopłat do benzyny spadek poparcia dla rządu byłby większy niż z powodu demontażu niezależnego sądownictwa.

Jest jakiś skuteczny sposób na protest w sytuacji, gdy budżet ma się świetnie, ściągalność VAT-u jest rekordowa, płace rosną itd.?
Historia III RP pokazuje, że kryzysy i przełomy polityczne niekoniecznie wiążą się z sytuacją ekonomiczną. Rząd Olszewskiego też zanotował wzrost gospodarczy. A i rząd PO-PSL miał o wiele lepsze wskaźniki w 2015, gdy władzę oddawał, niż kiedy ją przejmował. Koniunktura poprawia się wszędzie na świecie i rząd PiS w tym zasługi nie ma. Ale też nie sądzę, że mu to przysparza poparcia. Polski spór odbywa się – powtórzę – w sferze symbolicznej: o to, jaka ma być Polska. Wszyscy chcą, by była bogata. Inne kwestie nas bardzo różnią: czy ma to być kraj liberalny czy autorytarny, scentralizowany czy zdecentralizowany, etatystyczny czy obywatelski. Tu się ten fundamentalny konflikt rozgrywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska