Ksiądz Kłoczowski: - Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych

Danuta Nowicka
- Jednak życie trwa, albowiem Bóg jest Bogiem żyjących, nie zaś umarłych. Tak powiedział Jezus Chrystus i ja Mu wierzę - mówi o. prof. Jan Andrzej Kłoczowski.

Jan Andrzej Kłoczowski

Jan Andrzej Kłoczowski

Dominikanin, w latach 80. duszpasterz akademicki w Krakowie, teolog, profesor filozofii, kaznodzieja i publicysta. Z wykształcenia historyk sztuki. Autor licznych prac z dziedziny filozofii, religii i teologii.

- Często zapewniamy modlitwą, że wierzymy "w ciała zmartwychwstanie", ale nasza rozpacz z powodu śmierci bliskich zdaje się temu zaprzeczać.
- To reakcja zrozumiała - rozstający się na długo też rozpaczają, ale poniekąd ma pani rację, dużo trudności sprawia nam wiara w owych ciał zmartwychwstanie, a nawet więcej - w żywot wieczny. Jeszcze z Panem Bogiem ludzie prędzej dają sobie radę: są w stanie zrozumieć, że jakiś rozum, jakaś przyczyna wszystko ogarnia i porządkuje, ale życie wieczne? Z tym jest problem.

- Czym będzie nasze zmartwychwstanie? Co na ten temat mówi Pismo Święte?
- Już w Starym Testamencie - to jest przede wszystkim wyrażone w wizji proroka Ezechiela - u końca czasów następuje powstanie tych, którzy odeszli. Ezechiel widział pole, na nim coś jakby cmentarz i ludzi wstających na głos trąby. Wśród przedstawicieli judaizmu, jeszcze za czasów Chrystusa, były podzielone głosy: m.in. faryzeusze wierzyli w zmartwychwstanie ciał, a saduceusze zakładali, jak Grecy, jedynie nieśmiertelność duszy.

- Wierzący układali ciała w pozycji prenatalnej, przodem ku Jerozolimie, żeby jak najszybciej dostąpiły nieśmiertelności.
- Mało tego. Widziałem w Jerozolimie, tuż przy Wzgórzu Świątynnym, w miejscu, gdzie teraz znajduje się Kopuła na Skale, groby żydów i muzułmanów. Chcieli być tu pochowani, wierząc, że w tym miejscu pojawi się Mesjasz i najprędzej powstaną. To bardzo starożytna tradycja. Natomiast zwyczaj pochówku w pozycji natalnej występował także w znacznie starszych, tzw. pierwotnych religiach. Resztki starego życia składano do łona matki ziemi, która zrodziła ludzi, ufając, że stamtąd zostaną powołani do nowego życia.

- W niedawno wydanej książeczce ojca Joachima Badeniego znalazł się opis nieba jako miejsca nieustannie spływającej oranżady lub, jeśli ktoś woli, coca-coli. Pewno na miłośników ogrodów na drugim świecie czekają łany kwiatów. Czy to słuszne rozumowanie, czy istotnie Pan Bóg przygotowuje nam indywidualne krainy marzeń?
- Na ten temat w Piśmie Świętym panuje daleko posunięta wstrzemięźliwość. Bardziej kładzie się nacisk na wyższe uczucia, typu - radość oglądania Boga twarzą w twarz. Jaką ona przybierze postać - trudno określić, albowiem będziemy żyli, w co wierzę, w innym wymiarze, którego nie potrafimy ogarnąć wyobraźnią.

- Patrzenie twarzą w twarz Boga na dłuższą metę wydaje się dość monotonne...
- Zgadzam się z panią, powiem więcej - ten obraz był źródłem największego kryzysu wiary, który przeżywałem w dzieciństwie. Wyobrażałem sobie bardzo długie nabożeństwo, na którym aniołowie będą śpiewali cienkim głosem "ile minut w godzinie, a godzin w wieczności", jak w starej pieśni kościelnej. Ale nie możemy sobie tego wyobrażać tak naiwnie. Powiedziałbym tak: patrzenie twarzą w twarz rozumiem jako odkrywanie czegoś nieogarnionego i nieustanny błysk zachwytu. Przeżywamy takie momenty - jesteśmy w górach i coś nas zachwyciło, uderzył nas jakiś widok i to jest coś tak cudownego, co nosimy w sobie i wspominamy w szarugi miejskie. Użyłbym takiego porównania dla wyrażenia stanu nieustannego zachwytu.

- Czy ten stan nie jest tylko naszym marzeniem?
- Możemy się opierać na tym, co dla człowieka religijnego jest ważne, czyli na pewnych, zresztą bardzo tajemniczych wypowiedziach w Piśmie św., które mówią o mistycznym przeżyciu św. Pawła: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, co Go miłowali".

- Mówi się, że tym większa radość, im bardziej traumatyczne wydarzenie ją poprzedziło. W niebie traumy nie będzie...
- Wszelkie porównania są bezpodstawne, ponieważ na ziemi nie doświadczamy ogromnej radości. Wielu ludzi zadowala się byle czym, tam jest wezwanie do innego bycia. To jest tak jak ze śmiercią. To nie jest tylko ostateczny akt, jak go definiuje medycyna - nie tylko ustanie akcji serca i pracy mózgu. To także śmierć w sensie duchowym, związana z odejściem bliskiego człowieka, śmierć miłości, nadziei. Francuski filozof Gabriel Marcel, jeden z najbardziej interesujących i twórczych myślicieli XX wieku, powiedział, że śmierć jest straszna dla tych, którzy umierają po raz pierwszy. Kto nie potrafi wykrzesać w sobie duchowej radości, płynącej z przyjaźni, doświadczenia piękna, to, jak powiedział kto inny, gdyby znalazł się w niebie, nie wiedziałby, gdzie jest.

- Kościół mówi o ciele chwalebnym, które dopiero otrzymamy, a przecież my do naszego ciała, bez względu na to, jakie jest, najczęściej zdążyliśmy się przyzwyczaić. Szkoda byłoby je utracić.
- Ciało chwalebne to jak drugie wydanie poprawione. Można wysnuć pewne analogie, nawiązując do ciała Chrystusa zmartwychwstałego. Z jednej strony był zupełnie inny - apostołowie Go nie poznawali, ale równocześnie utożsamiali. Gdy spotkał Marię, która płakała, bo zabrano Pana z grobu i nie wiadomo gdzie Go położono, powiedział: "Mario", a ona od razu zrozumiała i poznała. Tak samo jak uczniowie, którzy spotkali Go, idąc do Emaus, i nie wiedzieli, z kim mają do czynienia. Otworzyli oczy, gdy zobaczyli, jak błogosławił chleb. A przecież i tak pokazał się tylko tym, których wybrał i duchowo do tego spotkania przygotował. Wszystko odbyło się poza podejrzeniami o teatr.

- Na czym mogła polegać odmiana?
- Nie wiadomo. Ze względu na słabość wiedzy nie potrafimy jej nazwać, choć mówiąc o przestrzeni zakrzywionej, próbujemy opisać nieuchwytne dla naszej wyobraźni wymiary bytu.
- W Ewangelii jest także mowa o przenikaniu...
- ... Jezus przeszedł przez drzwi zamknięte. Oczywiście nie podejmuję się interpretacji tego faktu od strony fizycznej, natomiast weń wierzę.

- Erich von Däniken pewno dostrzegłby związki z najazdem kosmitów.
- Wolę pozostawać w niepewności niż pseudopewności, którą prezentują prywatni wizjonerzy.

- Podobno w innej rzeczywistości znajdziemy się natychmiast. Chrystus na krzyżu powiedział do łotra: "Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju".
- Wierzę w to, mając duchowy kontakt z moimi rodzicami, którzy odeszli. Są ludzie przekonani, że przeszły na nich jakieś dobre myśli czy ostrzeżenia, że doświadczyli pewności w jaki sposób postąpić... To rodzaj porozumienia, podobnego do tego, jakie występowało podczas Powstania w Warszawie - ze śródmieścia porozumiewano się z Żoliborzem przez Londyn. Z naszymi zmarłymi porozumiewamy się przez Pana Boga.

- Pewno był ojciec profesor świadkiem niejednej śmierci. Czy pojawiało się wrażenie, że człowiek odchodzi z kretesem, czy też że jakaś nieuchwytna cząstka ocalała?
- W takich sytuacjach tylko wiara mi mówi, że jednak życie trwa, albowiem Bóg jest Bogiem żyjących, nie zaś umarłych. Tak powiedział Jezus Chrystus i ja Mu wierzę. Pamiętam wypowiedź ojca, który obecny przy śmierci swojej matki nagle zobaczył nagłą, ogromną błogość na jej twarzy. Dla niego to było dowodem, że weszła w lepszy świat.

- Lekarz, który rozmawiał z pacjentami po śmierci klinicznej i śpiączce, twierdzi, że nie widzieli światełka w tunelu.
- To światło wydaje mi się wytworem literatury kolorowej. Hieronim Bosch też malował charakterystyczne strumienie światła, które ogarniało odchodzących. Wyobraźnią próbujemy zagospodarować nasze życie i to wszystko, co jest związane ze śmiercią. Tutaj jednak wyobraźnia wysiada i dlatego bardzo nieufnie podchodzę do prób przekraczania progu tajemnicy.

- Ale też nie należy się dziwić, że próbujemy na nasz "język" przetłumaczyć to, co niewidzialne i niezrozumiałe.
- To prawda, matematyk powiedziałby jednak, że tego nie potrzebuje, ponieważ pojęcia matematyczne są niewyobrażalne. Myślę, że musimy zachować trochę pokory.

- Ale i mieć trochę nadziei, umocnionej pojęciami z naszej codzienności.
- W jednej z przypowieści Jezus mówi o bogaczu i Łazarzu. Bogacz po śmierci został potępiony, więc prosi Abrahama o zesłanie na ziemię kogoś zmarłego, żeby przestrzegł jego braci przed niegodziwym postępowaniem. Ale w odpowiedzi słyszy, że po to mają prawo i proroków. Nie - mówi Łazarz - to za mało, ale gdyby pojawił się ktoś ze zmarłych, o, wtedy by się nawrócili. Na co Abraham odpowiada: Jeżeli proroków nie słuchają i prawa nie przestrzegają, to choćby pojawił się umarły, nic się nie zmienią. Łazarz został wskrzeszony i wszyscy go widzieli. I co? Ten cud stał się główną przyczyną wykonania egzekucji na Jezusie. Bo niebezpieczny.

- Właściwie moje pytania można by uznać za bezzasadne, wynikające ze zwątpienia.
- Jezus wciąż był pytany i proszony o wyjaśnienia.

- I w opowieści o Łazarzu udzielił reprymendy.
- Cóż - należy słuchać prawa i proroków.

- Spytam ojca profesora jako historyka sztuki: Ulegamy pokusie, żeby wyobrażać sobie drugie życie, artyści - żeby je namalować. Jak ojciec ocenia skutki?
- Ze zgrozą obserwuję banalność tych przedstawień. Mnie urzekła wizja nieba Fra Angelico. Jedne dusze prowadzone są do tronu światłości, a te, które doświadczyły radości, wziąwszy się za ręce, tańczą na wspaniałych rajskich łąkach. Pomiędzy duszami zbawionymi są aniołki, które biorą ich za ręce. Wyobrażam sobie, że niebo to będzie bardzo wesoła, trochę zwariowana zabawa.

- Jeśli przyjąć, że artysta bardziej zbliża się do metafizyki niż inny człowiek, może w tej wizualizacji jest jakiś element prawdy.
- Bardzo w to wierzę, tym bardziej że Fra Angelico był nie tylko malarzem, ale i dominikaninem, i błogosławionym. Jan Paweł II wywiódł go na ołtarze i ogłosił patronem artystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska