Paradoks tym większy, że właśnie w tym dniu odszedł ktoś, kto wylansował jeden z muzycznych kanonów bożonarodzeniowej pop- pieśni. Mało jest ludzi na świecie, którzy nie znają „Last Christmas” grupy Wham, którego to duetu Michael był jedyną podporą i sensem jego bytu.
No więc odchodzi gwiazdor pop, artysta, który wielu z nas swą twórczością towarzyszył w naprawdę niezapomnianych chwilach młodości.
Odchodzi w dniu szczególnym, magicznym, gdy cichną wszelkie spory i nawet zwierzęta, jak każe tradycja, mówią ludzkim głosem.
Zwierzęta tak, ale nie sieć, tam mimo magicznej pory w komentarzach do odejścia Michaela coś na kształt „życzenia śmierci”.
Że zasłużył, że sam sobie winien, by zacytować tylko te bardziej soft wpisy.
Co się z nami stało, że nawet w obliczu śmierci, nawet w takim dniu jak Boże Narodzenie nie możemy się pozbyć jadu, wznieść się choć na Golgotę odrobiny empatii?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?