Lekarze rodzinni mają badać i leczyć. Zmniejszą się kolejki?

Redakcja
Dr Janusz Konieczny, specjalista medycyny rodzinnej z przychodni MSWiA w Opolu: - Nieraz muszę przed pacjentami świecić oczami, ponieważ wielu badań, choćbym chciał, zrobić mi nie wolno.
Dr Janusz Konieczny, specjalista medycyny rodzinnej z przychodni MSWiA w Opolu: - Nieraz muszę przed pacjentami świecić oczami, ponieważ wielu badań, choćbym chciał, zrobić mi nie wolno. Paweł Stauffer
Dostaną większe uprawnienia, będą zlecać więcej badań niż dotychczas. Dzięki temu mają się skrócić kolejki do specjalistów.

Takie korzystne dla pacjentów zmiany zapowiada Ministerstwa Zdrowia.

- Zmierzamy do tego, żeby lekarz rodzinny w ramach swojej pracy zdiagnozował chorego, podjął leczenie i dopiero w szczególnych przypadkach odesłał go do specjalisty - uzasadnia tę "rewolucję" Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia. - Lekarz dostawałby wynagrodzenie za leczenie, a nie tylko dlatego, że ktoś jest u niego zapisany na liście.

Dziś specjalistyczne badania może zlecić tylko specjalista, np. kardiolog czy gastrolog. Także pewne leki może przepisać wyłącznie on, co powoduje, że jeśli pacjent cierpi na chorobę przewlekłą i stale je zażywa, za każdym razem musi stać w kolejce do specjalisty.

A lekarze podstawowej opieki zdrowotnej pełnią jedynie rolę "rozsyłaczy", wypisujących skierowania do różnych poradni. Dla jednych to wygodne, bo zwalniające z odpowiedzialności za pacjenta, ale wielu frustruje.

- Bardzo mnie cieszy zapowiedź Ministerstwa Zdrowia, bo skutki nieżyciowych przepisów odczuwam systematycznie na własnej skórze - mówi Ewa Radomska z Opola. - W zimie stale się przeziębiam, cierpię na chroniczne zapalenie zatok. Z góry wiadomo, co mi dolega i co mi pomaga. Idąc do swojego lekarza, oczekuję szybkiej pomocy. Tymczasem za każdym razem dostaję skierowanie do laryngologa, do którego i tak nie można się dostać z marszu.

- Ja też oczekuję zmian. Lekarze pierwszego kontaktu już od dawna postulowali, żeby zwiększyć ich kompetencje - podkreśla dr Jerzy Konieczny, specjalista medycyny rodzinnej z Przychodni POZ MSWiA w Opolu. - Nieraz muszę przed chorymi świecić oczami, bo wielu rzeczy zrobić nie mogę. Pacjenta, u którego podejrzewam przerost prostaty, mogę tylko skierować do urologa, choć sam wiem, że trzeba mu zrobić usg. tego narządu i specjalne badanie krwi. Tymczasem mi nie wolno. Podobnie jest z badaniem usg. w przypadku podejrzenia zmian w tarczycy.

Lekarz rodzinny dziś może wykonać jedynie usg. jamy brzusznej. Ma też prawo zlecić badanie tylko jednego z hormonów tarczycy. Nie może już jednak założyć pacjentowi holtera, monitorującego ciśnienie krwi, ani przeprowadzić u niego testu wysiłkowego, co pozwoliłoby wstępnie wykryć chorobę serca.

- Szkoda, bo skróciłoby to długie kolejki do poradni specjalistycznych, a co za tym idzie - umożliwiło szybkie rozpoczęcie leczenia, zamiast odwlekać je o tygodnie, a nawet miesiące - tłumaczy dr Janusz Konieczny.

W poradniach podstawowej opieki zdrowotnej przyjmują głównie interniści i pediatrzy, dopiero niedawno zaczęli do nich dołączać specjaliści medycyny rodzinnej. Według założeń lekarz rodzinny powinien mieć opanowaną tzw. małą chirurgię, podstawy laryngologii, okulistyki, ginekologii, by wstępnie mógł ocenić stan chorego i mu pomóc, zamiast odsyłać. Na Opolszczyźnie takich specjalistów jest na razie tylko 182.

- Lekarze ci powinni być główną osią ochrony zdrowia - uważa dr Jerzy Jakubiszyn, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu. - To oni powinni zlecać badania, które ich zdaniem są konieczne. Nawet jeśli to będzie tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny. Natomiast NFZ może potem, jeśli uzna za konieczne, sprawdzić zasadność tych zleceń. Tymczasem doszło do wypaczenia roli lekarza rodzinnego. Najwyższy czas to naprawić.

Sporną sprawą pozostają pieniądze. Medycy w przychodni podstawowej opieki zdrowotnej dostają na jednego pacjenta na cały rok średnio 139 zł. Ich zdaniem to za mało. - Trudno będzie za tę stawkę wykonać więcej badań, bo przychodnie muszą jeszcze z kontraktu się utrzymać, opłacić czynsz, media i personel - wylicza dr Konieczny.

Beata Cyganiuk, rzecznik opolskiego NFZ: - Kiedyś ta stawka wynosiła 60 zł, teraz wzrosła ponaddwukrotnie, czyli niemało. Wszystko i tak zależy od lekarzy. Ale na ustalenia, jak dokładnie ta sytuacja będzie wyglądać, trzeba poczekać do września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska